Uwaga na tę żółtą roślinę. Wygląda niewinnie, ale jest groźna. „Jesteśmy bezradni”

niezalezny-dziennik-polityczny

Porośnięte żółtymi kwiatami łąki budzą nasz zachwyt, a wśród biologów grozę — strach przed tym, jak na polską przyrodę mogą wpłynąć rozprzestrzeniające się w niekontrolowany sposób inwazyjne gatunki roślin. I nie chodzi tu bynajmniej o daleką perspektywę czasową, ale o „tu i teraz”, o ważną dla człowieka bioróżnorodność, populację dzikich pszczół, ptaków i rodzimych roślin — tłumaczy w rozmowie z Onetem ekspert, prof. Piotr Skubała.

  • Inwazyjne gatunki roślin zagrażają bioróżnorodności środowiska, utrudniają rozwój innych roślin, funkcjonowanie owadów zapylających, a nawet ptaków
  • Przykładem może być nawłoć kanadyjska — chętnie w Polsce sadzona i hołubiona ze względu na swój ozdobny i miododajny charakter. To jednak szkodliwy trend — roślina ta należy do najbardziej inwazyjnych gatunków, określanych przez naukowców jako „big killers”
  • Zdaniem ekspertów, powinniśmy walczyć z niekontrolowanym rozprzestrzenianiem się nawłoci kanadyjskiej w Polsce, ponieważ jest ona „wrogiem” prawidłowo działającego ekosystemu

Eksperci już od lat ostrzegają przed zgubnym dla rodzimej przyrody gatunkiem nawłoci kanadyjskiej, która zagarnia dla siebie coraz to nowe przestrzenie, a jej zdolność do rozmnażania się jest ogromna. I chociaż wygląda pięknie i jest miododajna, może okazać się groźna. Zwłaszcza że walka z nią jest trudna, m.in. ze względu na jej ozdobny charakter i związaną z tym popularność wśród ogrodników — amatorów.

Jeśli chodzi o niekontrolowany rozwój populacji nawłoci kanadyjskiej, zdaniem eksperta, prof. Piotra Skubały z Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego, „sami jesteśmy sobie winni” i tak naprawdę „jesteśmy bezradni” w jej zwalczaniu.

Inwazyjna nawłoć kanadyjska na „czarnej liście” przyrodników

Nawłoć kanadyjska, chociaż pochodzi z Ameryki Północnej, w Polsce zadomowiła się już dawno, bo pod koniec XIX w. Od tamtej pory dosłownie panoszy się zarówno w prywatnych ogrodach, jak i na łąkach, nasypach kolejowych i wszędzie tam, gdzie wylądują jej lekkie i dynamicznie przemieszczające się nasiona. Niewiele potrzeba jej do szczęścia, jest silna i ekspansywna, tworzy gąszcze trudne do przejścia czy wycięcia i utrudnia rozwój innym gatunkom roślin.

 Jest jednym z najstarszych i wciąż bardzo inwazyjnych gatunków roślin, znalazła się wysoko na czarnych listach takich gatunków. Gatunki inwazyjne są według Maxwella i jego współpracowników, w opracowaniu z „Nature”, na piątym miejscu wśród tzw. „big killers”, czynników sprzyjających wymieraniu innych gatunków – wyjaśnia w rozmowie z Onetem prof. Piotr Skubała.

— To one przyczyniają się do zubożenia różnorodności naszego świata. Ale mówimy tutaj o inwazyjności z punktu widzenia człowieka, jego krótkoterminowej perspektywy. Bo dla samej przyrody nie jest to szczególne zagrożenie, ona ma swoje mechanizmy radzenia sobie z takimi gatunkami. Prędzej czy później znajdzie się jakiś owad, który będzie się nimi żywił i osłabi ich siłę. Za to dla nas jest to dużym problemem i musimy podejmować odpowiednie działania — opisuje.

Nawłoć kanadyjska

Wytwarza toksyczne substancje, wypiera inne gatunki

Może osiągać do 150 cm wysokości. Jej iście są lancetowate, ostro ząbkowane i zaostrzone. Żółte kwiaty tworzą drobne, koszyczkowate kwiatostany. Kwitnie od lipca do października, ale okres jej najintensywniejszego rozwoju trwa od drugiej połowy sierpnia do końca września. Rozmnaża się zarówno generatywnie, za pomocą kwiatów, jak i wegetatywnie dzięki kłączom. Jest trudna do odróżnienia od nawłoci pospolitej (euoropejskiej).

Są trudne do odróżnienia: z lewej nawłoć pospolita (Solidago virgaurea), z prawej nawłoć kanadyjska (Solidago canadensis)

Dlaczego nawłoć kanadyjska jest tak niebezpieczna? M.in. dlatego że wytwarza związki allelopatyczne — substancje chemiczne hamujące kiełkowanie, prawidłowy wzrost i rozwój innych gatunków roślin. Zgromadzenie toksycznych allelopatyn w glebie oraz znaczny spadek zawartości w niej składników odżywczych, prowadzi do zmian w środowisku glebowym. Na takim podłożu odnowienie naturalne rosnących tam gatunków rodzimych staje się praktycznie niemożliwe.

Nawłocie kanadyjskie skutecznie konkurują o światło, teren i składniki odżywcze m.in. z nawłocią pospolitą czy wrotyczem pospolitym. Są w stanie w krótkim czasie zdominować zbiorowiska naturalne i półnaturalne. Tworzą zwarte, gęste łany, które w niekontrolowanych warunkach mogą zajmować ogromne obszary.

— Te rośliny są konkurencyjne w stosunku do gatunków rodzimych i miejsca, w których się rozwijają, najczęściej są w efekcie ubogie gatunkowo. Przyczynia się to też do zaniku rodzimych zapylaczy (pszczoły, osy, trzmiele, motyle i chrząszcze — red.), których najbardziej potrzebujemy, nawet do 90 proc. W takim miejscu po prostu nie mają czego zapylać. Mało tego, stwierdzono też, że nawłociowiska negatywnie wpływają na ptaki. Nie mogą w takim miejscu wylądować, jest to dla nich teren nieprzyjazny i niedostępny. Skutkiem jest więc spadek różnorodności gatunków ptaków — mówi prof. Skubała.

Zdradliwy urok nawłoci

Jak podkreśla ekspert, najgorsze jest to, że nawłoć kanadyjska jest rośliną ozdobną, chętnie kupowaną, sadzoną w ogródku, traktowaną jak naturalna dekoracja. Od lat jest wręcz „moda” na obsadzanie terenu malowniczymi żółtymi łanami. Trend jest jednak o tyle szkodliwy, że utrudnia pozbycie się inwazyjnych kłączy z coraz większych powierzchni. Nie pomaga systematyczne koszenie i wyrywanie roślin.

— Jesteśmy bezradni wobec gatunków inwazyjnych. Najgorsze jest to, że nawłoć kanadyjska jest rośliną ozdobną. Jest powszechnie sprzedawana, promowana, ludzie sadzą ją w ogródkach. Potem ona „ucieka” z tych ogródków na zewnątrz, kłącza i nasiona pozwalają na szybkie rozmnażanie. Jeśli chcemy walczyć z gatunkiem inwazyjnym, nie powinien być przez nas hołubiony i hodowany – dodaje prof. Piotr Skubała.

Walczyć z inwazyjnymi gatunkami roślin próbują lokalne władze i oddziały wojewódzkich funduszy ochrony środowiska. Stosowane metody są jednak bardzo pracochłonne, długotrwałe i nie dają gwarancji pełnej skuteczności.

– Nie są testowane żadne nowe metody ich zwalczania, a jedynym w miarę skutecznym sposobem ograniczania populacji jest wielokrotne w sezonie koszenie lub wyrywanie roślin wraz z korzeniami. Zabiegi takie są pracochłonne i należy je powtarzać przez kilka lat. Aby przyspieszyć uzyskanie odpowiedniego rezultatu wykonywanych zabiegów, a jednocześnie zapobiec rekolonizacji gatunku, wskazane jest przeprowadzenie działań renaturyzacyjnych, polegających na przyspieszeniu kolonizacji przez gatunki rodzime i stymulacji sukcesji roślinności w kierunku trwałej i stabilnej pokrywy roślinnej. W zależności od rodzaju siedliska mogą to być zabiegi polegające na obsiewaniu powierzchni poddanych renaturyzacji mieszankami traw lub obsadzanie ich krzewami i bylinami – tłumaczy uznany ekspert w temacie inwazyjnych gatunków obcych, dr Lech Krzysztofiak, cytowany na stronie WFOŚiGW w Gdańsku.

onet.pl

Więcej postów