W czwartek ukraiński minister obrony Ołeksij Reznikow stwierdził , że „Ukraina gromadzi liczące milion żołnierzy siły, wyposażone w zachodnią broń, aby odzyskać okupowane przez Rosję tereny na południu kraju”. Słowa te padły w wywiadzie dla dziennika „The Times”. Wiatru w żagle Ukraińcom dodają ostatnie sukcesy w atakach na rosyjskie bazy i centra dowodzenia . Prawdziwe spustoszenie na tyłach rosyjskiej armii robią amerykańskie HIMARSy, te wyrzutnie są w stanie razić cele na odległość rzędu 70 km.
Czy rzeczywiście Ukraińców stać teraz na wielką kontrofensywę, a tym samym przerwanie trwającego od tygodni scenariusza, w którym to Rosjanie odnosili kolejne sukcesy na froncie?
Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Stanisław Koziej uważa, że taka kontrofensywa ze strony Ukraińców jest możliwa, ale najwcześniej za kilka miesięcy. — Tak, armia rosyjska poniosła duże straty, ale wciąż jest stroną przeważającą w stosunku do Ukrainy. Aby kontrofensywa miała szansę powodzenia, trzeba mieć przewagę nad drugą stroną. W innym przypadku jest to krok samobójczy.
Rozmówca Onetu zwraca uwagę, że Ukraina wciąż musi przygotowywać odpowiednie siły i mobilizować rezerwistów, przeszkalając ich na nowy sprzęt wojskowy, który płynie z Zachodu.
Dlaczego więc ukraińscy wojskowi wysyłają w świat sygnały, że już teraz gotowi są na wielką kontrofensywę? Zdaniem gen. Kozieja, jest to element wojny psychologicznej z Rosją. — Ukraina chce propagandowo skonsumować sukcesy uzyskiwane dzięki HIMARSom. To są spektakularne ataki na zaplecze armii rosyjskiej, których wcześniej praktycznie nie było, a jeżeli już to z użyciem tylko dronów czy grup dywersyjnych. Teraz to Rosjanie ponoszą dotkliwe straty, a ich żołnierze są moralnie osłabieni. Zaczynają myśleć na zasadzie: „kurczę, jutro nie dostanę zgodnie z planem amunicji, bo Ukraińcy zniszczyli kolejną bazę”. To działa na psychikę żołnierza.
— Ukraina idzie za ciosem i mówi o kontrofensywie na południu kraju. To jest wojna informacyjna, a siła propagandy ukraińskiej jest ogromna. Ataki HIMARS-ami są skuteczne, zadają straty, a Ukraińcy coraz bardziej się mobilizują. Natomiast Rosja, jeśli idzie o rezerwy kadrowe, goni resztkami sił. Rosja próbuje różnymi sztuczkami uzupełniać swoje rezerwy. Ale to Ukraina wprowadza i będzie wprowadzać coraz to nowszy sprzęt wojskowy, Rosja odwrotnie.
Dalsza część artykułu znajduje się poniżej materiału wideo:
Generał przyznaje, że Rosja ma jeszcze w zanadrzu kartę o nazwie powszechna mobilizacja. — W ten sposób Rosjanie będą mogli dokonać zrywu i przełomu w zasobach osobowych i tym samym uzyskać dużą przewagę liczebną na froncie. Ale jeżeli chodzi o przewagę techniczną, to raczej są na straconej pozycji. To Ukraina będzie dysponować coraz to nowszym sprzętem.
Taka ocena kłóci się jednak z publicznymi deklaracjami Władimira Putina, który odgraża się Zachodowi, że w tej wojnie „Rosja jeszcze niczego na poważnie nie zaczęła”. — Takie wypowiedzi Putina jednoznacznie oceniam jako presję na Zachód. Bo tu nie chodzi już o samą Ukrainę. Ukraińcy wiedzą dobrze, że Rosja w ich kraju robi tak straszne rzeczy, że trudno sobie wyobrazić coś straszniejszego. Tego typu zapowiedzi Putina, że „Rosja jeszcze nie zaczęła tej wojny na poważnie” pochodzą z tego samego arsenału straszenia, że Rosja ma broń atomową i że może ją użyć. To jest zastraszanie opinii publicznej na Zachodzie i tym samym próba paraliżu tamtejszych decydentów.
Rozmówca Onetu zgadza się jednak, że przedłużająca się wojna w Ukrainie będzie oznaczać poważne kłopoty na Zachodzie, a na to właśnie liczy Putin. — Rzeczywiście wśród analityków przewija się teza, że Putin gra na zmęczenie wojną. To jest skrót myślowy, który dobrze oddaje scenariusz, na który liczy Putin. Że Zachód się zniechęci, że będzie zmęczony inflacją czy problemami z surowcami. I tym samym, że odstąpi od popierania Ukrainy. Tego właśnie chce Putin, bo z odseparowaną Ukrainą Rosja jakoś sobie poradzi.
— My na Zachodzie powinniśmy robić wszystko, by dotychczasową mobilizację we wspieraniu Ukrainy utrzymać. Nie możemy pozwolić Putinowi, by wygrał tę wojnę psychologiczną z Zachodem. Musimy pokazywać, że strachy rosyjskie to są strachy, a nie coś realnego — puentuje były szef BBN.
Dziękujemy, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści.