Od kilku miesięcy kraje NATO wysyłają broń, amunicję czy czołgi do Ukrainy. Zdaniem byłego dowódcy NATO gen. Wesleya Clarka to zdecydowanie za mało. Wojskowy podkreśla, że Putina zatrzyma dopiero interwencja Sojuszu Północnoatlantyckiego u naszych wschodnich sąsiadów.
Generał Wesley Clark podczas konferencji zorganizowanej przez Atlantic Counttil stwierdził, że Rosjanie mają zbyt dużą przewagę w liczbie żołnierzy i sile ognia, natomiast broń wysyłana Ukrainie, dociera tam zbyt wolno oraz jest jej zdecydowanie za mało, by zatrzymać wroga.
Skoro nie możemy jej dostarczyć i nie możemy tolerować pokonania Ukrainy przez Rosję, patrząc na bilans sił i ponoszone straty (…) oraz na fakt, że nie dostarczymy samolotów i nie dostarczymy obrony powietrznej (…) to o czym my tak naprawdę mówimy? – pytał wojskowy.
Zachód nie chce też wysyłać Ukrainie artylerii o dalekim zasięgu, która mogłaby pomóc obrońcom w wypracowaniu przewagi w konflikcie.
Interwencja NATO w Ukrainie
Clark przypomniał interwencję NATO na terenie dawnej Jugosławii. Wtedy zakończyła się ona sukcesem i zmusiła Serbów do zawarcia pokoju. Amerykanin był w tamtym czasie jednym z negocjatorów porozumienia ws. Bośni w 1995 roku.
Dopiero kiedy (serbski prezydent Slobodan) Miloszević zdał sobie sprawę, że dotarł do końca tego, co mógł zrobić militarnie, zaczął chcieć zagwarantować sobie to, co miał za pomocą dyplomatycznej ugody. Wydaje mi się, że musimy pomyśleć o tym, co jest nie do pomyślenia – dodał.
Były dowódca NATO przyznał, że pora wyciągnąć wnioski z przeszłości i rozpocząć interwencję w Ukrainie. Jak stwierdził, bez tego Rosja się nie zatrzyma.
Czas by wrócić do wniosków, które wyciągnęliśmy. Dokonajmy interwencji NATO. Ogłośmy ją, wejdźmy tam i powiedzmy Rosji, by wstrzymała ogień i zatrzymajmy to. Tego nie da się zatrzymać bez interwencji NATO – mówił.
Podczas konferencji eksperci mówili o konieczności zwiększenia wsparcia przesyłanego do Ukrainy. Tamtejszym żołnierzom brakuje m.in samolotów i artylerii dalekiego zasięgu.