Pierwszorzędny cel polityczny PiS i prezydenta był taki: odblokować 36 mld euro z Funduszu Odbudowy UE. Prezydent chce być bowiem ojcem sukcesu, a Kaczyński był przekonany, że bez euro pogrzebie szansę na wygranie wyborów. Odblokowanie kasy jest już w zasięgu ręki obozu władzy, bo PiS i „ziobryści” przed Unią skapitulowali.
Widome znaki tej kapitulacji są takie:
- trzy warunki Komisji Europejskiej, by odblokować euro, PiS w praktyce właśnie wypełnia;
- PiS i Solidarna Polska chciały dużej własnej ustawy sądowej, a uchwalają małą ustawę prezydenta, którą Andrzej Duda wcześniej konsultował z Brukselą;
- „ziobryści” akceptują wycofanie się z ich własnych poprawek, bo mogłyby one zagrozić pieniądzom z UE.
Wcześniej jednak przez prawie rok na Nowogrodzkiej i w SP puszono się, że Unii nie ulegną. Każdy z tych dni to milion euro (4,6 miliona zł) kary za działanie pogardzanej nawet w obozie władzy Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego zasądzone przez Trybunał Sprawiedliwości UE. Tu kolejny punkt wskazujący na tę kapitulację:
- Trybunał Konstytucyjny odwleka rozpoznanie wniosku Zbigniewa Ziobro, czy TSUE może w ogóle nakładać taką karę na Polskę.
TK miał rozpoznać wniosek w maju, a teraz termin to 21 czerwca. W obozie rządzącym można usłyszeć, że jest presja PiS – zwłaszcza premiera Mateusza Morawieckiego utrzymującego dobre relacje z prezes Julią Przyłębską – by się tą sprawą nie zajmować, bo to zaogni tylko relacje z UE.
W praktyce więc UE w ramach kar obcina Polsce fundusze, a będący pod kontrolą PiS TK nie brzęczy nawet szabelką. Widać jasno: PiS chce uchwalić ustawę o kasacji Izby Dyscyplinarnej, nie prowokować Brukseli orzeczeniem TK, uzyskać akceptację dla Krajowego Planu Odbudowy i spełnić trzy warunki („kamienie milowe”) wypłaty środków z Funduszu Odbudowy. A wszystko to Zjednoczona Prawica robi, zapewniając, że przecież likwidacja Izby Dyscyplinarnej to był element… Polskiego Ładu sprzed roku. I można by się śmiać, gdyby nie był to wyjątkowo drogi kabaret.
Powody takiego zwlekania tłumaczył sam prezes PiS: – Jest projekt (dużej ustawy o Sądzie Najwyższym – red.), który jednak nie może się zmienić w akt prawny, ale nie z powodu relacji z Unią, lecz naszych wewnętrznych relacji.
Morawiecki od początku chciał bowiem punktowej ustawy spełniającej oczekiwania Komisji Europejskiej. Ziobro i Kaczyński – całościowej, choć z tą różnicą, że prezes PiS nie chciał, aby oznaczała ona pożegnanie z euro, a dla Ziobry było to obojętne. Obóz rządzący żarł się tak długo, że przepadła możliwość uzyskania zaliczki z FO (4,7 mld euro). Politycy ZP z czasem zaczęli przebąkiwać, że trzeba rozważyć wycofanie się z Funduszu Odbudowy, ale i tak Polska pozostałaby żyrantem zaciąganych przez Brukselę pożyczek składających się na FO. Po wzajemnych groźbach – PiS, że wyrzuci Ziobrę, a Ziobry, że sam odejdzie – na początku maja zawarto w obozie rządzącym pakt o nieagresji i szukano rozwiązania. Takie rozwiązanie znaleziono. Solidarna Polska przełknęła ustawę Dudy, ale za cenę poprawek, z których część – choć najważniejsze się ostały – wypadła potem z projektu. Sejm ma uchwalić ustawę na obecnym posiedzeniu.
W przyszłym tygodniu do Warszawy przylecieć ma szefowa KE Ursula von der Leyen, by ogłosić, że polski Krajowy Plan Odbudowy ma już zielone światło Brukseli. Trzy fundamentalne warunki Komisji Europejskiej PiS bowiem – przy bardzo przychylnej interpretacji – może spełnić.
A warunki są następujące. Likwidacja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego – wedle ustawy ona ma zniknąć. Reforma systemu dyscyplinowania sędziów gwarantującą niezależność ich oceny – ustawa tworzy nową Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, którą przy przychylnej interpretacji można uznać nowy system dyscyplinarny. Przywrócenie do pracy sędziów, którzy zostali odsunięci przez orzeczenia Izby Dyscyplinarnej – chodzi o sześć osób, a ID w jednym przypadku sama się wycofała z kary dla sędziego Pawła Juszczyszyna. Trzy warunki nie są spełnione zupełnie, ale dla KE, która chce zamknąć spór o KPO, może to wystarczyć.
Cały rozwleczony w czasie proces spełniania warunków UE, wynikających z orzeczeń TSUE, pokazuje, jak wielki imposybilizm trawi obóz ZP. Bo kiedy Jarosław Kaczyński zapowiadał skasowanie ID? Już w sierpniu 2021 r. A ponadto Nowogrodzka – ustami choćby szefa klubu PiS prof. Ryszarda Terleckiego – mówiła w zeszłym roku, że skasowanie ID to kwestia „trochę na marginesie ustawy”, bo ustawa sądowa ma być zasadnicza, a nie punktowa. Ostatecznie ZP uchwala małą ustawę i to nie własną, ale autorstwa prezydenta Andrzeja Dudy. A na ostatniej prostej w Sejmie Solidarna Polska i PiS godzą się na wyrzucenie z ustawy części poprawek „ziobrystów” – w tym godnościowej preambuły ważnej dla budowania narracji, że Unii nic do polskiego wymiaru sprawiedliwości. Obawa, że poprawki zaostrzające ustawę zagrożą akceptacji KPO przez Brukselę, zwyciężyła. Po prostu: Zjednoczona Prawica skapitulowała przed UE, by dostać miliardy euro. Z kolei prezydent będzie mógł sobie zaraz przypisać ojcostwo tych pieniędzy.
Słowem: Bruksela postawiła warunki, a obóz rządzący w Polsce żarł się przez prawie rok, a potem te warunki spełnia. Wygrała opcja Andrzeja Dudy i Mateusza Morawieckiego. Publicznie „ziobryści”, obóz prezydenta i PiS nie obrzucają się już widowiskowo epitetami o „głupiej flance”, „piwie 0,0%” czy podnóżku Brukseli, ale po cichu drwią z siebie. O Morawieckim mówi się SP jako „tragicznym premierze”, a krytycy Ziobry mówią o nim jako „miękiszonie”. W rzeczywistości cały obóz rządowy zmiękł.
gazeta.pl