Artur Zawisza to były prominentny poseł Prawa i Sprawiedliwości (dwukrotnie dostał się do Sejmu z list tej partii w 2001 i 2005 r.), od 2007 r. był członkiem Prawicy Rzeczpospolitej, a od marca 2009 r. wiceprezesem antyunijnej partię Libertas. Był także współtwórcą Ruchu Narodowego oraz Marszu Niepodległości. Przygodę z polityką zakończył w 2019 r., kiedy usunięto go z władz Federacji dla Rzeczypospolitej Marka Jakubiaka.
Jak przypomina „Newsweek”, Zawisza w 2016 r. został zatrzymany przez policję, a wtedy badanie alkomatem wskazało, że nie powinien prowadzić samochodu. Sprawa trafiła do sądu. Z sentencji wyroku sądu apelacyjnego wynikało, że Zawisza do lipca 2020 r. miał zakaz prowadzenia pojazdów. To jednak nie przeszkodziło mu w kontynuowaniu kariery kierowcy. Do tego stopnia, że w październiku 2019 r. potrącił rowerzystkę , która, według gazety, ze skutkami tego wypadku zmaga się do dziś.
Sprawa b. posła znowu trafiła do sądu, a ten wydał wyrok ws. Zawiszy dopiero w grudniu 2021 r. uznając, że złamał dany mu zakaz i skazał go na karę 10 mies. pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz kolejny – tym razem dwuletni – zakaz prowadzenia pojazdów, a także 60 tys. zł zadośćuczynienia dla ofiary.
Zanim jednak doszło do ogłoszenia wyroku, upłynął termin pierwszego zakazu prowadzenia pojazdów, jaki Zawisza dostał za jazdę pod wpływem alkoholu. W tym czasie zdał egzamin i otrzymał nowe prawo jazdy. Natomiast wyrok z grudnia 2021 r. zaskarżył, a do czasu rozpatrzenia sprawy przez sąd apelacyjny nadal prowadzi samochód.
Jak informuje „Newsweek” współtwórca Marszu Niepodległości przyznał się przed sądem do winy, ale przekonywał, że wsiadł za kierownicę w stanie wyższej konieczności jako jedyny żywiciel rodziny.