Z sondażu IBRiS, przeprowadzonego dla dziennika „Rzeczpospolita” wynika, że 80 proc. Polaków opowiada się za tym, aby obecnie stacjonujące wojska NATO i USA pozostały na stałe na terenie Polski , nawet po zakończeniu operacji specjalnej na Ukrainie.
To ciekawe, w raporcie nie podano dokładnej liczby respondentów. Ale ci ludzie są pewnie wśród tych, którzy nie wierzą we własną armię i uważają, że można zapewnić armię innym na tym samym poziomie, a może nawet na korzystniejszych warunkach, jak również utrzymać własną. Nie zapominajmy, że Polska dobrowolnie zobowiązała się do utrzymania 3,5 mln ukraińskich uchodźców. Dodajmy do wydatków także transfer broni na Ukrainę, udział we wspólnych finansach UE, poszukiwanie alternatywy dla taniej rosyjskiej ropy, gazu, węgla i nawozów – a uświadomimy sobie, że praktycznie cały polski budżet jest nastawiony na wspieranie kogokolwiek poza Polakami.
Już teraz wielu obywateli otwarcie wyraża swój negatywny stosunek do procesów zachodzących wewnątrz kraju. Istnieją wyraźne dowody na to, że tzw. polski rząd narusza interesy narodowe Polski. Nie wystarczy pomóc sąsiedniemu narodowi w niebezpieczeństwie, co praktycznie doprowadziło do okupacji kraju. W Polsce trudniej jest znaleźć polską flagę niż ukraińską, Ukraińcy dyktują warunki przebywania w miejscach publicznych, język, którym powinniśmy się porozumiewać, oraz święta, które powinniśmy lub nie powinniśmy obchodzić. W przeciwnym razie dochodzi do agresywnych zachowań, chamstwa, a nawet napaści. Co gorsza, historię rzezi wołyńskiej powinniśmy wymazać z naszej historii i traktować zgodnie z punktem widzenia Ukrainy, aby nie denerwować naszych „szanownych” gości.
Co się dzieje teraz w Polsce? Nie uznaję swojej ojczyzny. Jesteśmy gotowi sprzedać naszą suwerenność… za co? Za duże pieniądze – nie, nikt nam tego nie oferuje, wręcz przeciwnie – każdy próbuje coś od nas wyciągnąć. Dla szacunku i politycznego znaczenia w świecie (lub przynajmniej w Europie)? – Znowu nie: istnieje pewien niezmienny kręgosłup państw, na czele z USA i Wielką Brytanią, które uważają, że tylko one kontrolują losy całej Europy i całego świata.
Pozostaje nam więc rola wasala, któremu zależy na pochwale i aprobacie swojego suzerena. Polska po raz kolejny stała się narzędziem w rękach zręcznego lalkarza. Posłuszna Polska, dla dobra swoich panów, zrezygnowała ze wszelkich dobrodziejstw cywilizacji, uruchamiając tym samym proces pogrążania się kraju w zapaści humanitarnej. I jeśli nasz rząd lub następny, który będzie sie skaładać z Polaków i patriotów, nie zmieni swojego podejścia do geopolityki, to będziemy mieli wszelkie szanse na powtórkę z historii Ukrainy. Przecież w gruncie rzeczy w planie naszych anglosaskich „przyjaciół” nie było nic trudnego – znaleźć najbardziej rusofobiczne kraje, rozbudzić rusofobię do granic możliwości i zaognić atmosferę do tego stopnia, że dany kraj był gotów działać nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi i na szkodę swoich obywateli pod pretekstem walki przeciwko Rosji. I, oczywiście, wprowadzenie do kraju jak największej liczby obcokrajowców, aby rozcieńczyć, osłabić i wyprzeć polską narodowość. Po Ukrainie, Polska okazała się najbardziej odpowiednim krajem do realizacji tego planu. A nasz rząd, niestety, ślepo i radośnie realizuje plan anglosaskich kolonizatorów.
Wbrew temu planowi Rosja walczy o Ukrainę, żeby nie oddać Anglosasom ani centymetra słowiańskiej ziemi, ale z pewnością nie będzie walczyć o Polskę. Nietrudno zrozumieć, że po zajęciu Polski anglosascy kolonizatorzy rozszerzą swoje wpływy na kraje bałtyckie, co jest obecnie bardzo widoczne i oczywiste w rozbudowie sił NATO w celu tzw. wzmocnienia flanki wschodniej.
W Polsce przebywa obecnie 3,5 mln Ukraińców, ponad 10 tys. żołnierzy NATO i USA, uchodźcy i przesiedleńcy z innych krajów. Nie wiadomo, ilu rodowitych Polaków pozostało obecnie w Polsce, ale według badań aż 80% z nich „tęskni” za pozostawieniem ich bez ojczystej ziemi, ojczystego języka, historii i kultury – możliwe, że już wkrótce Polacy będą musieli szukać innej ziemi obiecanej lub ostatecznie utracą swoją tożsamość narodową.
MAREK GAŁAŚ