Bony energetyczne mają skompensować rosnące ceny energii. Dopłaty do wkładu własnego – zapewnić mieszkanie rodzinom, które są w stanie je spłacać, ale nie mogą zebrać kwoty niezbędnej do uzyskania kredytu. Dodatkowe świadczenie na opiekę nad drugim i kolejnymi dziećmi to z kolei forma pobudzenia demografii. – Przy obecnym systemie to biedni płacą za pomoc innym biednym – komentuje ekonomista.
Ostatni, rekordowy odczyt inflacji, zaskoczył nawet analityków. Galopujące ceny w sklepach i rosnące koszty energii dotkliwie odczuwają szczególnie najubożsi. Jak zapewnia wiceminister finansów Piotr Patkowski, rząd PiS, wzorem innych państw Europy, zamierza łagodzić skutki drożyzny dla najbardziej wrażliwych odbiorców. W rozmowie z dziennikarzem Radia Plus Patkowski zapowiedział pakiet rekompensat za energię, których łączna kwota ma opiewać nawet na 3 mld zł.
– To będzie taki bon energetyczny, który ma amortyzować wzrastające koszty ciepła, prądu, gazu i benzyny. Nie będziemy tego wiązać z rachunkami Polaków, Polacy będą w ramach własnych decyzji zastanawiali się, na co przeznaczyć te środki. Chcemy zamortyzować te koszty, które teraz rosną, ale nie chcemy wiązać Polakom rąk. To będzie kwota zależna od wielkości gospodarstwa domowego, wypłacana co miesiąc – dodał wiceminister finansów.
Jak zaznaczył, na wsparcie będzie mogło liczyć ok. 2 mln gospodarstw domowych, choć kryteria przyznawania bonów nie zostały upublicznione.
Nad ustawą chroniącą najuboższych odbiorców energii przed podwyżkami cen pracowało wcześniej Ministerstwo Środowiska i Klimatu. Jak informował w połowie października portal Biznes Alert, uprawnione do dopłat w myśl nowych przepisów miały być: osoby, które pobierają dodatek mieszkaniowy, zasiłek stały, zasiłek okresowy, emeryci ze świadczeniem poniżej minimalnej emerytury, emeryci i renciści pobierający świadczenie równe najniższej emeryturze, posiadacze Karty Dużej Rodziny mieszczący się w pierwszym progu podatkowym i wychowujący trójkę dzieci oraz osoby z najniższymi dochodami zgodnie z rekomendacjami Banku Światowego. Nie wiadomo jeszcze, czy projekt zakładający przyznawanie bonów energetycznych uwzględni te same grupy dochodowe.
Energia musi być droga
Czy dopłaty do energii w formie bonów to słuszny kierunek i realna pomoc dla najuboższych, czy kolejny impuls proinflacyjny? Zapytany o to ekonomista prof. Ryszard Bugaj przyznaje, że jedno nie wyklucza drugiego. Jednocześnie zwraca uwagę na fakt, że bony to krótkoterminowa odpowiedź na problem, do którego należy podejść także w długofalowej perspektywie.
– Można uznać, że impuls inflacyjny jest ceną, jaką należy obecnie zapłacić. Nie jestem jednak przekonany, czy to dobry kierunek. Dopłaty byłyby zapewne powiązane z dochodem, a nie ze zużyciem energii. Tymczasem należałoby stworzyć system, który sprzyja ograniczaniu zużycia energii, jednocześnie zauważając problemy osób zaskoczonych nagłymi podwyżkami – mówi ekonomista.
Kolejną formą wsparcia dla mniej majętnych obywateli są dopłaty do wynajmu, z ewentualną możliwością późniejszego kupna mieszkania w ramach programu „Mieszkanie Plus”. Zależnie od miejsca zamieszkania, możliwe jest podpisanie umowy najmu bądź umowy najmu z dojściem do własności. Program ten przeznaczony jest dla osób, które nie posiadają zdolności kredytowej i możliwości ubiegania się o mieszkanie socjalne czy komunalne, lecz posiadają zdolność regularnego opłacania czynszu. Czynsze są naliczane według stawki rynkowej.
Drugą odnogą programu jest budownictwo mieszkaniowe, które ma zaspokajać potrzeby najuboższych. „Mieszkanie Plus” funkcjonuje od 2016 r. Program miał być jednym z filarów Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Oględnie rzecz ujmując, nie okazał się jednak sukcesem.
Nową odpowiedzią na problemy lokalowe Polaków ma być „Mieszkanie bez wkładu własnego”, czyli przegłosowany niedawno program dopłat do kupna własnego M4. Jego założenia są ściśle powiązane z polityką demograficzną rządu, a kwoty możliwych dotacji uzależnione od liczby posiadanych dzieci. Program kierowany jest do osób, które mają możliwość spłacania rat kredytu, ale nie są w stanie uzbierać kwoty potrzebnej na wkład własny. Państwo za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego ma gwarantować wkład własny nawet do 20 proc., do kwoty 100 tys. zł przez okres minimalnie 15 lat. Wysokość otrzymanego finansowania jest uzależniona od liczby dzieci w rodzinie – 20 tys. zł w przypadku drugiego dziecka, 60 tys. zł – trzeciego i każdego kolejnego.
Nim doszło do zmian kadrowych w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii, Jarosław Gowin zapowiadał jeszcze jedną formę dopłaty do mieszkań – dofinansowanie w postaci bonów w wysokości do 160 tys. zł dla osób korzystających z mieszkalnictwa społecznego oraz rodzin wielodzietnych. Zgodnie z zapowiedziami z lipca, program miał działać od 2023 r. w dwóch wariantach – bonu społecznego i rodzinnego. Pomoc miała obejmować nie tylko rodziny, ale także jednoosobowe gospodarstwa domowe i rodziny bez dzieci. Jak dowiedział się Business Insider Polska, w MRPiT trwają prace nad tym projektem, który powinien zostać wkrótce upubliczniony. Nie wiadomo jednak, czy pozostanie w formie zapowiadanej przez szefa Porozumienia.
Poproszony o ocenę polityki mieszkaniowej Prawa i Sprawiedliwości prof. Ryszard Bugaj odpowiada:
To niesłychanie ważne, żeby myśleć o systemie społeczno-ekonomicznym w sposób całościowy. Tymczasem te regulacje wprowadzane są ad hoc i robi się niesłychane zamieszanie. To tak, jak z Polskim Ładem. Sympatyzuję z ideą przesunięcia ciężarów podatkowych i odejścia od degresywnego systemu podatkowego, jaki de facto w Polsce mamy. Jednak w trakcie prac nad ustawą wprowadzono tyle dodatkowych regulacji, że pierwotny zamiar został osłabiony, a cały system dodatkowo i niepotrzebnie skomplikowany.
– A jeśli system pozostaje degresywny, to biedni płacą za pomoc innym biednym albo wręcz płacą za pomoc sami sobie – dodaje ekonomista.
Więcej dzieci, wyższe dopłaty
Przykładem chaosu legislacyjnego, o jakim wspomina prof. Bugaj, może być tzw. PIT zero. Dla rodzin z czwórką i więcej dzieci rządzący przygotowali zwolnienie z podatku dochodowego. Zerowy podatek zapłacą także osoby pracujące po osiągnięciu wieku emerytalnego, które zawiesiły pobieranie świadczenia oraz osoby wracające z zagranicy. Najprawdopodobniej przez niedopatrzenie rządzący zafundowali tym grupom także zwolnienie ze składki zdrowotnej, o czym informował niedawno „Dziennik Gazeta Prawna”.
Rodziny z dwójką i większą liczbą dzieci mogą też skorzystać z kontynuacji programu 500 plus, jaką jest rodzinny kapitał opiekuńczy. PiS oferuje im 12 tys. zł na opiekę nad drugim dzieckiem, do wykorzystania między 12. a 36. miesiącem jego życia. Rodzice będą mogli wybrać, czy wolą dostawać przez rok po tysiąc zł miesięcznie, czy też 500 zł przez dwa lata. Rozwiązanie wchodzi w życie z dniem 1 stycznia 2022 r. To forma pomocy wspierająca nie tyle najuboższych, co demografię, bo jest skierowana do wszystkich obywateli, niezależnie od ich statusu majątkowego.
Podobnie wszystkie rodziny z dziećmi mogą skorzystać z dofinansowania do wypoczynku w Polsce w formie bonu turystycznego o wartości 500 zł na każde dziecko do 18. roku życia. W swoim zamyśle bon turystyczny miał być projektem wspierającym przede wszystkim branżę turystyczną, która mocno ucierpiała na skutek pandemii COVID-19. Na początku listopada Rada Ministrów zdecydowała o wydłużeniu terminu na dokonywanie płatności za pomocą bonów turystycznych do 30 września 2022 r. Wcześniejszy termin upływał z końcem marca 2022 r.
W szczycie pandemii rząd rozważał też pomysł wprowadzenia bonów żywnościowych, które miałyby być podobną do bonów turystycznych formą wsparcia, tym razem dla branży gastronomicznej. Zgodnie z koncepcją, jaka w marcu minionego roku przedostała się do mediów, bony żywnościowe mieliby rozdawać pracownikom przedsiębiorcy. Państwo dopłacałoby do tej inicjatywy, np. połowę kwoty. W efekcie pracownicy otrzymaliby na przykład 200-300 zł, które mogliby wykorzystać zamawiając posiłki na wynos w dowolnej restauracji. Ostatecznie pomysł nie został zrealizowany.