Ksiądz Andrzej Dymer znalazł się niedawno na medialnym świeczniku m.in. w związku z reportażem dziennikarzy TVN 24 pt. „Najdłuższy proces kościoła”. Duchowny był oskarżany o pedofilię, jednak jego sprawa ciągnęła się od lat, a on sam nigdy nie został ukarany. Media należące do Tadeusza Rydzyka stanęły w obronie.
Media należące do Tadeusza Rydzyka stanęły w obronie ks. Andrzeja Dymera, co wywołało ogromne oburzenie. „Nasz dziennik” porównał sprawę duchownego do historii kardynała Gulbinowicza i nazwał obecną sytuację „operacją zniesławienia”.
Ks. Andrzej Dymer zmarł 16 lutego 2021 roku
Jak wskazano w reportażu „Najdłuższy proces kościoła”,szczecińscy biskupi mieli wiedzieć o zbrodniach ks. Andrzeja Dymera już od 1995 roku. Oficjalne śledztwo w tej sprawie wszczęto dopiero w 2008 roku za sprawą publikacji, przygotowanej przez redakcję „Gazety Wyborczej”. Duchowny oskarżany o wykorzystywanie seksualne nieletnich chłopców nigdy nie poniósł jednak akry za swoje czyny. Przed minionym weekendem odwołano go z funkcji dyrektora Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II w Szczecinie, a kilka dni później zmarł.
Jak poinformował szef Państwowej Komisji ds. Pedofilii Błażej Kmieciak w rozmowie z PAP, komisja musiała postąpić zgodnie z przepisami i zakończyła postępowanie wyjaśniające z uwagi na śmierć księdza. Kmieciak zapewnił jednak, że dalej prowadzone będą czynności wyjaśniające działania podjęte przez instytucje w związku z tą sprawą.
– Niepojętym jest dla mnie to, że przez kilkanaście lat nie były zawiadamiane w tej sprawie żadne organy. A jak ewidentnie wynika z dokumentów, arcybiskupi nie zawiadomili organów ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. To budzi bardzo poważne wątpliwości. To jest niebywałe i niezrozumiałe – wyznał Błażej Kmieciak.
W obronie księdza oskarżanego o pedofilię stanął z kolei „Nasz dziennik”.Medium związane z o. Tadeuszem Rydzykiem opublikowało materiał pt. „Krzywda wyrządzona prawdzie”, w którym głośno mówi o publicznym linczu, jaki miał dotknąć ks. Dymera w ostatnim czasie.
– W ostatnich chwilach życia nie tylko redakcja „Więzi” wystawiła go na publiczny lincz jako osobę winną nadużyć seksualnych, choć od wszelkich zarzutów został uniewinniony prawomocnym wyrokiem sądowym – napisał „Nasz dziennik”.
Na łamach „Naszego dziennika” sprawę ks. Dymera porównano do niedawnej afery w związku z ukaraniem przez Watykan polskiego kardynała Henryka Gulbinowicza. Kościelny hierarcha został pozbawiony insygniów biskupich m.in. w związku z oskarżeniami o wykorzystywanie seksualne nieletnich.
– Tego, co spotkało ks. Andrzeja Dymera, nie sposób nie porównać z tym, co nie tak dawno dotknęło osobę ks. kard. Henryka Gulbinowicza. W obu przypadkach ostateczną operację zniesławienia podjęto w chwili, gdy jej wykonawcy mieli pewność, że ofiara nie będzie w stanie się bronić. Czyż nie jest to przerażające? – napisano na łamach gazety.
– Jeśli chodzi o sprawę ks. Andrzeja, to od wczoraj zarówno redaktorzy „Więzi”, jak i duchowni, którzy zawsze potrafią wyjść przed szereg, by serwować wypowiedzi adekwatne do zapotrzebowania wrogów Kościoła, mogą spać spokojnie. Już się nie będzie bronił. Teraz mogą już całkiem dowolnie i swawolnie przypisywać mu również inne nadużycia, których nigdy nie popełnił. Bo „cóż to jest prawda”? – dodano w artykule.