Na otwarcie lokalu zdecydowali się właściciele klubu Face2Face w Rybniku oraz Sizar w Koszalinie . Ich właściciele twierdzą, że lokale były otwarte zgodnie z obowiązującymi przepisami, ponieważ doszło w nich do zebrania członków nowej partii politycznej, Strajku Przedsiębiorców.
Zabawy cieszyły się dużym zainteresowaniem. Goście przy wejściu wypełniali deklaracje dotyczącą koronawirusa i wpisywali się pod listą członków nowego ugrupowania. Z informacji Onetu wynika, że w Rybniku przez weekend policjanci wylegitymowali 377 osób, w Koszalinie spisano ich więcej, bo ponad 480.
– Część z nich nie przestrzegała obowiązku zakrywania twarzy, spożywała alkohol w miejscu objętym zakazem oraz próbowała wprowadzić interweniujących policjantów w błąd, podając fałszywe dane osobowe. Za te wykroczenia osoby zostały ukarane mandatami – mówi dla Onetu rzeczniczka policji w Rybniku.
Materiały z interwencji są przekazywane do prokuratury i sanepidu. Państwowa Inspekcja Sanitarna była już w koszalińskim klubie, decyzja o zamknięciu nie zapadła. – Przeprowadzona została kontrola, z której powstał protokół. Postępowanie administracyjne w tej chwili trwa – mówiła Onetowi w weekend Małgorzata Kapłan z WSSE w Szczecinie.
Wiele emocji wywołała interwencja służb w Świebodzinie , gdzie również otworzył się jeden z klubów. Za całą akcją stał Paweł Tanajno, który – jak sam mówił – wynajął obiekt od właścicielki na spotkanie partii Strajk Przedsiębiorców.
Na dostępnym w sieci filmie widać bawiących się na parkiecie i spożywających alkohol ludzi. Między interweniującymi policjantami a byłym kandydatem na prezydenta i częścią klubowiczów dochodzi też przepychanki słownej. „Wyp….ć!” – skanduje w pewnej chwili tłum. Kontrowersje wzbudza sytuacja, gdy jeden z funkcjonariuszy miał uderzyć DJ-a. Policja stanowczo jednak odpiera te zarzuty .
– Nasi policjanci asystowali sanepidowi podczas kontroli – mówi Onetowi młodszy aspirant Marcin Ruciński z Komendy Powiatowej Policji w Świebodzinie. Wylegitymowane zostały 52 osoby.
– Po pierwsze mamy do czynienia ze szczątkowym nagraniem, wyciągniętym z kontekstu. Po drugie z tego filmu nie wynika jednoznacznie, by policjant uderzył tego mężczyznę. Oczywiście, wyjaśniamy tę sytuację w każdym możliwym aspekcie. Dokumenty trafią także do prokuratury. Jeśli ktokolwiek ma jakieś dowody, nagrania, prosimy o przekazanie ich do policji lub prokuratury. Apelujemy jednocześnie o wstrzymanie się od jakiejkolwiek przedwczesnej oceny, czy tym bardziej hejtu wobec policjantów – wyjaśnia policjant.
Lider Strajku Przedsiębiorców Paweł Tanajno nazywa policjantów „przestępcami”. – Tak się zachowują gangsterzy. Wydarzenia w Świebodzinie niczym się nie różnią od mafii, która przychodzi do lokalu wymusić haracz – uważa. Sytuacje porównał do scen z gangsterskiego filmu. W interwencji miało uczestniczyć 50 policjantów. – Wyglądało to trochę jak armia klonów z „Gwiezdnych Wojen” – dodał Tanajno. Po akcji policji w Świebodzinie zapowiedział złożenie zawiadomienia do Biura Spraw Wewnętrznych Policji oraz komendy wojewódzkiej.
Popularność w mediach społecznościowych zyskało również nagranie zamieszczone przez dziennikarza „Wprost” Marcina Dobskiego. Przedstawia jeden z lokali w Warszawie , gdzie widać tańczący na parkiecie tłum, wykrzykujący „J…ać PiS”.
Z wystroju wnętrza wynika, że chodzi o popularny bar PiwPaw. Osoby nim zarządzające w rozmowie z Onetem nie chcą przyznać, że nagranie zostało wykonane w ich lokalu, ale potwierdzają, że prowadzą działalność pod hasłem „piwnych szkoleń”. Osoby obecne na miejscu mają wymieniać się doświadczeniami związanymi ze spożyciem alkoholu.
Do baru policja i sanepid ma przychodzić dwa razy dziennie. „Mandaty należą się nam jak psu buda” – słyszymy od właściciela. Także w tym przypadku policja skierowała wnioski do sądu i sanepidu o ukaranie.
W tej chwili policja za złamanie epidemicznych restrykcji może wystawiać mandaty do 500 zł, sanepid ma zaś możliwość nałożenia kary w drodze decyzji administracyjnej w kwocie do 30 tys. zł. Jednak funkcjonariusze zaczynają mówić o przekazywaniu spraw do prokuratury celem oceny karnoprawnej.
Tak stało się po interwencji w Koszalinie. Chodzi m.in. o art. 165 kodeksu karnego , który mówi o sprowadzeniu niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Za spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego lub szerzenia się choroby zakaźnej grozi kara więzienia od 6 miesięcy do 8 lat.
Według adwokata z Gdańska – Dawida Suszyńskiego , pociągnięcie właścicieli klubów do odpowiedzialności na podstawie tego przepisu to nadużycie. – Przedsiębiorcy, którzy decydują się na wznowienie biznesów, robią to z zachowaniem największego reżimu sanitarnego – zachowywany jest dystans, noszone są maseczki, przeprowadzana jest bieżąca dezynfekcja. W takim przypadku, ciężko mówić o zwiększonym ryzyku zarażenia niż w innych miejscach, jak na przykład sklepy spożywcze – uważa.
Szkolenia, kursy, zebrania partii politycznych, nagrania klipów promocyjnych – czy taka argumentacja używana przez właścicieli klubów na potrzeby kontroli policji i sanepidu może być przekonująca?
Mec. Suszyński odpowiada, że tego typu wyjaśnienia są wynikiem sytuacji, w jakiej postawieni zostali przedsiębiorcy. – Podczas kontroli wskazują oni taką argumentację, żeby nie zostać posądzonym o całkowitą bezprawność działania – wyjaśnia.
– Używane argumenty łączy to, że odnoszą się do jakiegoś wyłączenia od panujących restrykcji. Jeśli przedsiębiorca stwierdzi, że do jego działalności może być zastosowany wyjątek od zakazu, to chętnie z takiego wyjątku skorzysta. Sprawa może jednak zakończyć się tym, że jego interpretacja przepisów okaże się niewłaściwa – ocenia prawnik. Dodaje, że nie wyklucza to jednak dodatkowego podnoszenia argumentacji dotyczącej niekonstytucyjności zakazów, gdy dana sprawa będzie na etapie sądowym.
Inną i ważniejszą kwestią jest podnoszona wadliwość wprowadzania wszelkich zakazów epidemicznych . – Jest brana pod uwagę podczas postępowania przed sądem karnym lub administracyjnym. Zgodnie z konstytucją działalność gospodarcza może być ograniczana tylko ustawą lub na przykład w czasie stanu klęski żywiołowej. Tymczasem mamy do czynienia z rozporządzeniem i nie ograniczaniem, a całkowitym zakazem działalności wielu branż – uważa adwokat.
Od kilku miesięcy pojawiają się pierwsze orzeczenia z tym związane. Największy rozgłos zyskał nieprawomocny wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu w którym uznano, że przedsiębiorcy nie mogą być karani za ominięcie prawa wydanego z naruszeniem konstytucji. Właściciele klubów i dyskotek skierowali pozew zbiorowy w połowie stycznia. Chcą oceny legalności przepisów i odszkodowania od Skarbu Państwa.
– Ostateczny wyrok to kwestia długich miesięcy, o ile nie lat. Przedsiębiorcy zdają sobie sprawę, że to ostatnia możliwość. Zanim cokolwiek zostanie wywalczone, dla wielu z nich może być już za późno. Dlatego decydują się na tak daleko idące kroki, jak otwieranie swoich biznesów, biorąc odpowiedzialność za pracowników – podsumowuje mec. Suszyński.
Dr hab. Tomasz Dzieciątkowski w rozmowie z Onetem zwraca uwagę na zdjęcia z imprez. Wynika z nich, że w lokalach panuje ścisk, uczestnicy imprez nie zachowują dystansu społecznego, nie mają na sobie maseczek. W związku z tym wysokie ryzyko transmisji koronawirusa jest oczywiste .
– Na miejscu rodzin, których uczestnicy wzięli udział w tego typu imprezach, zastanawiałbym się nad sprawą z powództwa cywilnego przeciwko właścicielom lokali. To zagrożenie zdrowia i życia przez nieprzestrzeganie przepisów sanitarnych – powiedział wirusolog. – Chyba nawet lepiej, żeby zrobiło to Ministerstwo Zdrowia – dodaje.
Ekspert zwraca uwagę na potrzebę egzekwowania przepisów przez policję w równym stopniu. Mówi o stanowczej postawie wobec uczestników Strajku Kobiet, a mniej zdecydowanych działaniach wobec klubów.
Cieszymy się, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści.