Departament Skarbu USA umieścił na liście sankcyjnej 7 Ukraińców oraz kilka ukraińskich firm w związku z domniemanym wtrącaniem się w proces wyborczy w USA. Wśród objętych sankcjami jest deputowany ukraińskiego parlamentu z ramienia rządzącej partii Sługa Narodu Ołeksandr Dubinski.
Departament Skarbu oraz Departament Stanu poinformowały w poniedziałek o objęciu sankcjami „siedmiu osób i czterech podmiotów, które są częścią powiązanej z Rosją zagranicznej sieci wpływu”. Wszystkie osoby wpisane na listę sankcyjną mają być powiązane z Andrijem Derkaczem, pozafrakcyjnym deputowanym ukraińskiego parlamentu, który sankcjami został objęty jeszcze we wrześniu ub. roku . Amerykańskie władze uważają Derkacza za „aktywnego rosyjskiego agenta utrzymującego bliskie kontakty z rosyjskimi służbami wywiadowczymi”.
Osoby objęte wczoraj sankcjami to deputowany ukraińskiego parlamentu z ramienia rządzącej partii Sługa Narodu Ołeksandr Dubinski, były deputowany Ołeksandr Onyszczenko, Konstiantyn Kułyk (prokurator, który prowadził sprawę powiązanej z synem Joe Bidena spółki Burisma), Andrij Teliżenko (były pracownik ambasady Ukrainy w USA) a także Dmytro Kowalczuk, Anton Simonenko i Petro Żurawel. Na listę sankcyjną trafiły też trzy firmy medialne i jedna strona internetowa mające być powiązane z Derkaczem lub innymi wyżej wymienionymi.
Jak podał Departament Stanu, Kułyk, Onyszczenko, Teliżenko i Dubinski w sposób „skoordynowany” rozpowszechniali „oszukańcze lub bezpodstawne zarzuty dotyczące amerykańskiego kandydata politycznego”. Zarzucono im też, że promowali „złośliwe narracje, o tym że urzędnicy rządu USA zaangażowali się w korupcyjne transakcje na Ukrainie”. Działania te miały na celu, zdaniem Departamentu Stanu, wpłynięcie na wynik wyborów prezydenckich w USA.
Jak pisaliśmy , Andrij Derkacz między majem a lipcem 2020 roku opublikował nagrania telefonicznych rozmów z udziałem prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki i wiceprezydenta USA Joe Bidena. Świadczyły one m.in. że za kadencji prezydenta Obamy Amerykanie wpływali na Ukrainie na obsadę kluczowych stanowisk, w tym prokuratora generalnego. Z ujawnionego w lipcu nagrania wynikało, ukraińskie służby mimo dezaprobaty Amerykanów, faktycznie przeprowadziły w 2016 roku na Krymie akcję dywersyjną, co wyraźnie nie spodobało się Waszyngtonowi. Autentyczności tych nagrań nigdy nie podważono. Andrij Derkacz twierdził, że otrzymał nagrania od nieokreślonych „dziennikarzy śledczych” i że otrzymał informację, że zostały one wykonane osobiście przez Poroszenkę.