Oferta pomocy finansowej w zamian za powrót do kraju pochodzenia kusi najbardziej zmęczonych imigrantów. Agenci biura ds. imigracji i integracji (OFII) pojawiają się szczególnie w regionie Nord-Pad-de-Calais.
To tam tysiące imigrantów ciągle czeka, by pokonać morską trasę 42 km dzielących ich od wybrzeży brytyjskich. Agenci kuszą ich pieniędzmi, co ma rozładować trwający tu od kilku lat eksodus migrantów i wszystkie związane z tym problemy dla regionu.
France-Info podaje przykład niejakiego Mashou, młodego imigranta z Sudanu, który zdecydował się „dobrowolnie” wrócić do swojego kraju. Nie ma szans na azyl we Francji, a do Anglii się dotąd nie przedostał.
TV France 3 Hauts-de-France opublikowała reportaż o sukcesach tej akcji werbunku. Jest zapewne adresowany także do Anglików. Ma też pewnie uspokoić władze brytyjskie, że Francja podejmuje działania mające rozładować u siebie „kolejkę imigrantów” wybierających się na drugi brzeg La Manche.
Calais to główny przystanek w drodze do Wielkiej Brytanii. Tamtejsza „dżungla” weszła do historii i liczyła ponad 9 000 migrantów w 2016 roku, kiedy zdecydowano się na jej zniszczenie. Obozowiska są odtwarzane do tej pory, ale juą w znacznie mniejszych rozmiarach.
Teraz państwo wysyła „werbowników”, aby jeszcze zmniejszyć tu populację imigrantów. Agenci Urzędu ds. Imigracji i Integracji (OFII) proponują po prostu pieniądze za powrót. Uznano po prostu, że jest to środek tańszy i prostsze, rozwiązanie, niż np. procedura przymusowej deportacji. Stanowią jednak tylko 13% przypadków, w których migranci Francję opuszczają.
Londyn zarzucał Paryżowi, że wygodniejsze i jeszcze tańsze było tu przymykanie oczu na forsowanie przez imigrantów kanału La Manche.
Teraz granice wzmocniono, obozowiska są niszczone, więc migranci coraz częściej dają się przekupić. Oferta państwa jest zresztą finansowo ciekawa. 1850 euro „kieszonkowego”, darmowy bilet lotniczy do kraju pochodzenia i jeszcze 3500 euro, a czasami więcej, na sfinansowanie projektu aktywizacji zawodowej w kraju pochodzenia.