Od tygodnia w całym kraju odbywają się protesty przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, zakazującego aborcji ze względu na ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu . Demonstracje organizują przede wszystkim działaczki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i innych ruchów społecznych, ale często są to też inicjatywy oddolne.
Takie protesty odbywały się w tym tygodniu także w Olsztynie. Jak już pisaliśmy, w poniedziałek, w trakcie demonstracji, policjanci zatrzymali w tym mieście 15-letnią dziewczynę. Jak powiedział Onetowi oficer prasowy tamtejszej policji, st. sierż. Andrzej Jurkun, doszło do „interwencji wobec 15-latki, która miała współprzewodniczyć nielegalnemu zgromadzeniu maszerującego środkiem ulic Olsztyna”.
– Funkcjonariusze wylegitymowali nieletnią, a następnie przekazali ją po opiekę babci, która była na miejscu – relacjonował oficer prasowy, dodając, dokumentacja sprawy trafiła do sądu rodzinnego, który zajmie się rozstrzygnięciem sprawy. Chodzi o wykroczenie związane z organizacją nielegalnych zgromadzeń . Sąd rodzinny może jej za to wymierzyć np. karę nagany.
Wczoraj natomiast pięć młodych kobiet usłyszało zarzuty w związku z organizacją strajku kobiet w Policach. To pierwszy taki przypadek w województwie zachodniopomorskim. Chodzi o art. 52 kodeksu wykroczeń, a dokładniej jeden z jego punktów, który mówi, że wykroczenie popełnia osoba, która „organizuje zgromadzenie bez wymaganego zawiadomienia lub przewodniczy takiemu zgromadzeniu lub zgromadzeniu zakazanemu”. Policja potwierdza, że doszło do postawienia zarzutów.
– Policja zarzuca tym kobietom, że wspólnie i w porozumieniu zorganizowały manifestację. Mimo tego, że wszystkie po kolei oświadczyły, że nawet się nie znają – mówi w rozmowie z Onetem mec. Włodzimierz Łyczywek, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Szczecinie.
Przesłuchania odbyły się wczoraj w komisariacie w Policach. ORA ma w sumie ponad stu adwokatów, którzy zgłosili gotowość pomocy pro bono dla osób, które z powodu protestów będą miały problemy z prawem. To pierwsze takie zgłoszenia, jednak mec. Łyczywek spodziewa się kolejnych.
– Na szczęście nie są to na razie zarzuty, jak sobie życzy Kaczyński czy Święczkowski, z art. 165 kodeksu karnego, tylko z kodeksu wykroczeń. Ale wiemy, że wyłączono w tej sprawie materiały dla prokuratury i pewnie dalszy ciąg będzie dotyczył jednak sprawy karnej, czyli „narażenie na niebezpieczeństwo w związku z pandemią”. To będzie groźne, ale trzeba pamiętać, że rozporządzenie nie może zmieniać ustawy, ani tym bardziej Konstytucji. Ograniczenie praw obywatelskich rozporządzeniem to gruba przesada. To jakby sołtys jakieś wsi powiedział, że u niego w gminie Konstytucja nie obowiązuje – tłumaczy szef ORA.
Jak podkreśla, w całej Polsce są tysiące adwokatów gotowych pomagać protestującym. – Kobiety mówią o wojnie. Ale to samo mówią panowie Ziobro, Święczkowski czy Kaczyński w Sejmie – „to jest wojna”. Chcą iść na zwarcie. A jeśli chcą iść na zwarcie, to jesteśmy gotowi bronić kobiet – podkreśla mec. Łyczywek.
Jaki informowaliśmy w Onecie, w środę prokurator krajowy Bogdan Święczkowski wysłał pismo do podległych sobie jednostek, w którym instruuje podwładnych, jak mają postępować z organizatorami demonstracji ws. orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, dotyczącego aborcji. Z dokumentu, z którym zapoznał się Onet wynika, że śledczy mają stawiać inicjatorom akcji zarzut zagrożony karą do 8 lat więzienia.
„Każde zachowanie osoby organizującej nielegalną demonstrację albo podżegającej lub nawołującej do udziału w niej winno być przede wszystkim oceniane w kontekście wyczerpania czynu zabronionego z art. 165 par. 1 pkt 1 kk w zakresie sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego” – pisze Święczkowski.
Przywołany przepis brzmi: „Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.
W dokumencie czytamy również, iż „oczywiste jest, że naruszanie przepisów wprowadzonych w celu zapobiegania i zwalczania szerzenia się choroby zakaźnej, jaką stanowi COVID-19, prowadzi do niebezpieczeństwa znacznego zwiększenia zakresu epidemii, co mieści się w pojęciu szerzenia choroby zakaźnej, i co zagraża nie tylko życiu i zdrowiu uczestników tych zgromadzeń, ale z uwagi na sposób przenoszenia wirusa powodującego tę chorobę jest groźne dla życia i zdrowia całego społeczeństwa, a więc wprowadza stan zagrożenia zdrowia publicznego”.
Święczkowski nakazuje również przesyłanie mu informacji o każdym zarejestrowanym śledztwie w tej sprawie. Zgodnie z jego zaleceniem, prokuratorzy mają też zwracać uwagę na tych, którzy nawołują do organizowania demonstracji. „Może to być kwalifikowane jako podżeganie do występku” – tłumaczy Prokuratura Krajowa.
Co ciekawe, w dokumencie nie ma słowa o atakach na uczestników tych demonstracji. Do takich zdarzeń doszło już m.in. we Wrocławiu i Białymstoku.
Czy to oznacza, że policjanci będą teraz wyłapywać i zatrzymywać organizatorki i organizatorów demonstracji w całej Polsce? – Nie mamy na razie takich dyspozycji z prokuratury. Ale nie można wykluczyć, że się nie pojawi. Wszystko będzie zapewne zależeć od rozwoju sytuacji – mówi Onetowi insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.
– Ale, żeby było jasne, te zgromadzenia są nielegalne. Ich organizatorzy muszą się więc liczyć z tym, że będą wobec nich wyciągane konsekwencje, wynikające z przepisów prawa. Przypominam, że obecnie jest zakaz organizowania zgromadzeń powyżej pięciu osób – dodaje.
Rzecznik podkreśla, że w wielu przypadkach trudno jest ustalić, kto jest organizatorem demonstracji. Jednocześnie zaznacza, że nadal będą wyciągane konsekwencje – w postaci mandatów i wniosków o ukaranie do sądu – wobec osób, które łamią obostrzenia związane z epidemią koronawirusa, tj. nie noszą maseczek i nie zachowują dystansu społecznego.
Tymczasem dziś w Warszawie ma się odbyć kulminacja protestów przeciwko orzeczeniu TK w sprawie aborcji. Tu nie ma wątpliwości, że organizują go przedstawicielki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Czy policja zamierza wobec nich interweniować?
– Osoby, które łamią prawo, muszą liczyć się z konsekwencjami. Organizowanie nielegalnego zgromadzenia jest łamaniem prawa – mówi Onetowi nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. – My już prowadzimy czynności służbowe z tym związane – dodaje.
Na dzisiejszej konferencji prasowej przedstawicielki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet odniosły się do tych wszystkich informacji, zapowiadając solidarne działania, w przypadku interwencji służb. – Jeśli zatrzymacie choć jedną z nas, będziecie mieć przeciw sobie nas wszystkie – zapowiadała Klementyna Suchanow.
Wcześniej na stronie Strajku pojawiło się szersze stanowisko w tej sprawie. Czytamy w nim m.in.: „Stan zagrożenia epidemiologicznego trwa od marca tego roku. Nie został spowodowany naszymi protestami. A zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób proszę postawić tym, który faktycznie są winni: Prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, który faktycznie Wami wszystkimi zarządza, Pani Julii Przyłębskiej i pani Krystynie Pawłowicz oraz panom: Zbigniewowi Jędrzejewskiemu, Mariuszowi Muszyńskiemu, Stanisławowi Piotrowiczowi, Justynowi Piskorskiemu, Bartłomiejowi Sochańskiemu, Jakubowi Stelinie, Wojciechowi Sychowi, Michałowi Warcińskiemu i Jarosławowi Wyrembakowi”.