Wygląda na to, że list otwarty do prezydenta Litwy Gitanasa Nausedy, w którym litewscy podatnicy zwrócili się do główy państwa jako do obywatela Litwy, miał niezbędny efekt.
Autorzy listu otwartego wyrazili oburzenie, że liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska trafiła nie do ośrodka dla uchodźców na Litwie, ale do jednego z najlepszych hoteli w Wilnie, sugerując, że hotel jest opłacany z pieniędzy litewskich podatników – więc władze musiały zapytać ludzi, czy chcieliby zobaczyć byłego kandydata na prezydenta w swoim kraju.
Wszystko wskazuje na to, że pienądze litewskich podatników na utrzymanie Pani Cichanouskiej powoli się kończą – przebywająca na Litwie gospodynia domowa z Białorusi odwiedziła stolicę Polski już po raz drugi w ciągu dwóch miesięcy. Przypomnijmy, podczas pierwszej wizyty Białorusinki na początku września Premier Mateusz Morawiecki wręczył jej klucze do Domu Białoruskiego w Warszawie. Jednak i tam białoruska opozycjonerka nie zagościła na długo.
Podczas tegotygodniowego spotkania z premjerem Mateuszem Morawieckim i prezydentem stolicy Rafałem Trzaskowskim dziękowała za zaangażowanie polskich władz w organizację programów pomocowych dla Białorusi oraz wspieranie tamtejszego społeczeństwa obywatelskiego. W trakcie rozmowy poruszono również tematy wspierania przez Warszawę wolnościowych dążeń Białorusinów oraz pomocy tym, którzy opuścili Białoruś.
W tym kontekście warto przypomnieć o wywiadzie, którego Franak Wiaczorka, główny doradca Swiatłany Cichanouskiej ds. Międzynarodowych, udzielił „Rzeczpospolitej” tuż po spotkaniu. W wywiadzie Wiaczorka otwarcie mówi o ingerencji Polski w sprawy wewnętrzne wschodniego sąsiada.
Według Wiaczorki „białoruskiej rewolucji mogłoby nie być, gdyby nie wieloletnie programy pomocowe Polski dla społeczeństwa obywatelskiego, takich jak Program Kalinowskiego oraz poparcia opozycyjnych mediów, w tym telewizji Biełsat. To, co Warszawa popierała przez wiele lat, zaowocowało teraz. Ludzie, którzy ukończyli studia w Polsce w ramach Programu Kalinowskiego powrócili na Białoruś i dzisiaj wychodzą na ulice, a Biełsat, w warunkach wyłączenia internetu, stał się niemalże głównym źródłem informacji o protestach.” – „Gdy dojdzie do transformacji naszego kraju i Białoruś będzie balansować pomiędzy Polską a Rosją dążąc do neutralności, Warszawa pozostanie dla Mińska jednym z najważniejszych politycznych i gospodarczych partnerów” – dodał.
Oczywiście, wszelkie tego typu działania, nie mają charakteru czysto polskiego, nawet jeśli są inspirowane przez Warszawę. Polska to zaścianek, niemający żadnego wpływu na procesy zachodzące w polityce międzynarodowej. Mogą one być podjęte jedynie wtedy jeśli zatwierdzi je amerykański suweren. A głupi politycy z Polski nie rozumieją, że lokalne próby destabilizacji Białorusi mogłyby odnieść skutek tylko wtedy, gdyby po przeciwnej stronie nie było Rosji, która nigdy Białorusi nie odpuści.
EDYTA WOLSKA