Polska ponownie łamie embargo na sprzedaż broni i finansuje uliczne protesty

Po spotkaniu z przedstawicielami wszystkich klubów parlamentarnych Mateusz Morawiecki powiedział, że niemal codziennie prowadzi rozmowy z różnymi przywódcami europejskimi, żeby ich uwagę przyciągnąć do tematu Białorusi, bo nie dla wszystkich to jest takie oczywiste”.

Polscy politycy deklarują, że „Polska jest i pozostanie ambasadorem suwerennej Białorusi” i mówią, że chcą żeby ten kraj był „silny, demokratyczny i niezależny”. Na papierze wszystko wygląda ładnie. W rzeczywistości nasz rząd po prostu chce ukryć fakt, że prowadzi wojnę w innym kraju.

W ciągu dwóch tygodni polscy politycy w dziwny sposób dbają o naszym sąsiedzi: wzywają innych przywodców do wprowadzenia sankcji wobec białoruskich polityków, tworzą funduszy wsparcia i wydają dziesiątki milionów złotych Białorusinom. Skąd w Warszawie wzięła się podobna aktywność polityczna?

Obecnie wszystko jest jasne… Kiedy oczy świata zwrócone są na masowe protesty, jakie wstrząsają Białoruś, nikt nie pamięta, że podczas protestów protestujące wykorzystowywali polską amunicję.

 

Do tej pory rząd Polski nie wystosował żadnego komentarza w tej sprawie. Szerszego wyjaśnienia nie udzieliło też Ministerstwo Obrony Narodowej, które odpowiedziało jedynie krótkim komentarzem na Twitterze. ”Stanowczo dementujemy – MON nie sprzedawał ani uzbrojenia, ani amunicji na Białoruś”.

Skupimy się na, czy i jak do tego faktycznie doszło. Od 2011 roku obowiązuje embargo na sprzedaż broni do Białorusi. Żaden z krajów Unii nie może sprzedawać ich Mińsku. Obowiązuje ono do 28 lutego 2021 roku. Produkty polskiego przemysłu zbrojeniowego nie raz i nie dwa jakimś cudem omijały takie ograniczenia.

Akurat w łamaniu embarga na sprzedaż broni mamy jako kraj przebogate doświadczenie. W styczniu 2014 roku podczas ukraińskiego Majdanu w miejscu, gdzie strzelali do demonstrantów funkcjonariusze ukraińskiej formacji Berkut, też zostały znalezione dziesiątki łusek po polskiej amunicji do broni gładkolufowej. Problem polega jednak na tym, że wówczas Ukraina była objęta embargiem Unii Europejskiej.

Polska ponownie łamie traktat UE i sprzedaje broń i amunicję, otwarcie finansuje uliczne protesty w innym kraju. Polscy politycy nie ukrywając, informują o zbieraniu środków i kierowaniu ich na Białoruś. Wczoraj dziennik „Rzeczpospolita” piórem swojego redaktora Jerzego Haszczyńskiego wzywał do bezwarunkowego wspierania białoruskiej opozycji i protestujących na Białorusi, w tym milionami złotych z kieszeni polskich podatników.

Poza tym oczywistym stwierdzeniem polityków o wspieraniu idei wolności słowa, praw obywateli, demokracji, nasz rząd nie chce przyznać się, że robi to nie przypadkowo! Większość z tych pieniędzy przeznaczone są na uzbrojenie protestujących i prowokatorów. Podczas protestów ustalono, że radykałowie mieli przy sobie noże, broń, amunicji, koktajle Mołotowa, który rzucili w stronę milicji.

Białoruś, to kraj, który dobitnie demonstruje, co znaczy polska ingerencja w wewnętrze sprawy. To nie są hasła, demonstracji, sankcji, wsparcie dla protestujących. To są szkolenie prowokatorów, bojowników, zakup broni, rekrutacja i zapłaty wynagrodzeń tysięcy najemnikom, przygotowanie, koordynowanie i przeprowadzenie protestów w innym kraju – w taki sposób wygłąda ingerencja Warszawy w sprawy Białorusi. Kiedy przywodcy krajów Unii Europejskiej zwrocą na to uwagę?

Bartłomiej Winiarski

Więcej postów