Ważny chiński polityk mocno o koronawirusie! Ambasador Chin w Wielkiej Brytanii nie owija w bawełnę. Chociaż stanowczo zaprzeczył, by Pekin tuszował prawdę o pandemii, jednocześnie dyplomatyczne zastrzegł, że żadni obcokrajowcy nie będą na razie mogli skontrolować chińskich laboratoriów.
Niczego nie ukrywamy, ale nie pozwolimy wam tego sprawdzić teraz, może pozwolimy później – takie było przesłanie, które przekazał właśnie światu ambasador Chin w Wielkiej Brytanii, ubierając je w dyplomatyczne słowa. Liu Xiaoming udzielił wywiadu telewizji Sky News. Dziennikarz zapytał polityka o oskarżenia wysuwane między innymi przez USA. Amerykańskie władze twierdzą, że istnieją dowody na to, iż koronawirus pochodzi z laboratorium w Wuhan. Czemu Chiny nie pozwolą na inspekcję swoich instytutów badawczych i międzynarodowe śledztwo? – Uważam, że takie śledztwo nie może być politycznie motywowane – odpowiedział Liu Xiaoming. – Najpierw społeczność międzynarodowa musi skupić się na walce z wirusem. Jesteśmy otwarci i nie mamy nic do ukrycia, nie boimy się niczego. Chętnie powitamy międzynarodową, niezależną inspekcję, ale musi ona być organizowana przez WHO – dodał ambasador.
Jednak zapytany o termin takiej inspekcji, przyznał: – Będzie ona możliwa w odpowiednim czasie, ale nie teraz. – Xiaoming jednocześnie stanowczo zaprzeczył, by Pekin tuszował prawdę o pandemii. Dyplomata stwierdził, że informacje o niej zostały podane do publicznej wiadomości tak szybko, jak było to możliwe. Stanowisko chińskiego abmasadora przeczy słowom Donalda Trumpa i Mike’a Pompeo, sekretarza stanu USA. Twierdzą oni, że wirus pochodzi z laboratorium i mają na to dowody. Z kolei kilka dni temu „Der Spiegel” powołując się na niemiecki wywiad poinformował, że jeszcze 21 stycznia prezydent Chin odbył prywatną, serketną rozmowę z kierownictwem WHO, w której poprosił o tymczasowe wyciszenie sprawy pandemii i opóźnienie ogłoszenia alarmu. Pekin i WHO stanowczo temu zaprzeczyły. Po wywiadzie ambasadora spekulacje na temat rzekomego spiskowania Chin z WHO z pewnością się nie skończą.
SE.PL