Problem z zakupami uzbrojenia jest trudny do zrozumienia

Problem z zakupami uzbrojenia

Problem z zakupami uzbrojenia dla Wojska Polskiego, jest trudny do zrozumienia w kategoriach nawet magicznych. To jak wyglądają nasze doświadczenia z niekończącymi się dialogami technicznymi i poprzedzającymi je fazami analityczno-koncepcyjnymi, jest niemożliwe do pojęcia nawet nie na trzeźwo. Nawet lekarz psychiatra, który był Ministrem Obrony Narodowej, nie dał sobie rady z tym fenomenalnym zjawiskiem. Jak również inna osoba, mająca jawne problemy psychiczne, również nie mogła sobie z tym poradzić, chociaż wiele zrobiła na zasadzie czynów „małpy z brzytwą”.

Przez lata wykształcono system, w którym sami skazujemy się na niemożność spełnienia swoich własnych wymagań, wobec siebie samych. To opis tautologiczny, jednak w kontekście całej mechaniki zakupów dla wojska jest zasadniczo prawdziwy. Rozmawiając z ekspertami, w tym z wojskowymi, ciężko jest nie usłyszeć w tym temacie tzw. mocnego słowa, żeby nie powiedzieć – całej serii słów bardzo ciężkich. Problem jest złożony, to węzeł gordyjski, prawdziwy labirynt minojski i beczka śmiechu w jednym (wtajemniczeni twierdzą że to puszka Pandory…).

Aktualny “news” o rzekomym zamiarze zlikwidowania/przekształcenia/zmutowania Polskiej Grupy Zbrojeniowej w Agencję Uzbrojenia, która pół roku temu była typowana na narodowego “czempiona”, to dowód na to, że ten rząd nie ma żadnej polityki przemysłowej i żadnej polityki przezbrajania naszej armii. Nie chodzi już nawet o to, czy to dobra, czy zła koncepcja. Nie chodzi nawet o to, czy będzie po niej lepiej, czy gorzej. To już nie ma żadnego znaczenia, znaczenie miało coś takiego jak wybebeszenie PZL Wola, produkującej silniki do czołgów i dziesiątki innych podobnych skandali za które NIESTETY nikt nie poniósł odpowiedzialności… Problemem jest niejasność zakupów dla armii i brak realnej polityki wiążącej przemysł z armią, chociażby na tych zasadach jakie znamy z II RP, czy PRL-u.

Można wymieniać kolejne programy, wszystkie „ptaki” dla Marynarki, groźne „koty” dla Wojsk Lądowych, czy specjalnych (chociaż tu z zakupami jest w części inaczej). A zarówno Marynarka, czy Wojska Lądowe nadal opierają się na dorobku wypracowanym w PRL-u! Takie są bezwzględne fakty! Lotnictwo, niestety jest najmniej wieczne, samoloty trzeba było już wcześniej wymienić. Tylko to nie o to chodzi w istocie chodzi, nie ma co się rozdrabniać na kwestie pojedyncze, na pewno dziedzinowo ważne, jednak tu chodzi o zasadę. Wojsko, a szerzej instytucje publiczne potrzebują standaryzacji i ciągłości dostaw, kolejnych wersji sprzętu użytkowego i bojowego. U nas takie myślenie i działanie umarło chwilę po zmianach ustrojowych, wraz z wygaszeniem przemysłu – nie było myślenia i czynników sprawczych, zdolnych do utrzymania powiązań i zależności.

Oczywiście dzisiaj gospodarka ma inny kształt i charakter, jednak podtrzymanie i ROZWÓJ zdolności produkcyjnych na rzecz obronności MUSI BYĆ priorytetem polityki gospodarczej. Jeżeli dochodzi już do takich sytuacji, że nawet mundury zamawiamy za granicą, a sami nie jesteśmy w stanie produkować hełmów stalowych, to chyba trzeba sobie w ogóle dać spokój z wspominaniem takich terminów jak przywołana polityka przemysłowa, sieciocentryczność, czy cokolwiek zaawansowanego lub podstawowego jak np. powszechna mobilizacja (swoją drogą czy jesteśmy do niej zdolni?).

Dobrą zmiana ma za sobą kadencję rządów, którą z punktu widzenia zakupów i dostaw sprzętu dla wojska – w znacznej części – zmarnowała. Skandalem jest przykładowo to, że nieliczne czołgi Leopard dostaną nowe garaże, ale nie systemy pozwalające na aktywne zwalczanie atakujących je pocisków przeciwpancernych. Skandalem jest to, do czego dopuszczono z “flotą” podwodną. Skandalem jest zdeklasowanie pełnowartościowej korwety do roli patrolowca artyleryjskiego (chociaż i tak chwała że pływa, bo poprzedni rząd widział w „Gawronie” – motorówkę i chciał złomować kadłub). Nie da się zrozumieć, dlaczego każdy Żołnierz nie ma własnego pasywnego nokto/termowizora (to naprawdę jest nie możliwe do pojęcia – zwłaszcza w jednostkach z etatami typowo bojowymi + kierowcy). O kamizelki kuloodporne już nie pytamy, podobnie o amunicję do czołgów, czy nowych moździerzy automatycznych. Wymienione sprawy to absolutny „must have”, bez którego w ogóle wysyłanie ludzi do walki, jest najdelikatniej mówiąc niehumanitarne i z góry determinuje ich niski stopień przeżywalności pierwszej nocy realnych działań bojowych.

Lista pytań może być o wiele dłuższa, wszystkie te problemy O DZIWO nie skupiają się na zagadnieniu finansowania. Problemem jest etap pomiędzy zapotrzebowaniem, decyzją, a jej materializacją i samym odbiorem. To nie działa, ryba zawsze psuje się od głowy.

Należy mieć nadzieję, że rządzący coś z tą niezrozumiałą, wieloletnią patologią zrobią. Na pewno jest to pole do działania dla służb specjalnych i organów kontroli państwowej. W zasadzie to tak poważna sprawa, że powinna się nią zająć Komisja Sejmowa. Mówimy o prawie 20 latach ciągłej nieudolności. Nie ma przypadków w takich sprawach. Po prostu się nie zdarzają.

OBSERWATORPOLITYCZNY.PL

Więcej postów