Po głośnym skandalu, gdy prokuratura ujawniła, jak – w zamian za załatwianie różnych spraw – miał przyjmować usługi prostytutek, Stefan Niesiołowski postanowił definitywnie skończyć z polityką. Teraz znany poseł, do którego na dobre już chyba przylgnął przydomek „Jurny Stefan”, stara się wynagrodzić małżonce wszystkie złe chwile: to jej poświęcił właśnie wydaną książkę. W środku znajdziemy też ich wspólne zdjęcia.
Wywiad-rzekę „Niesiołowski” Piotra Lekszyckiego, który ukazał się właśnie nakładem wydawnictwa Harde, Niesiołowski poświęcił swojej żonie Annie, co – jak wyznał – ją „ucieszyło”. Na tylnej obwolucie znajdziemy zdjęcie Niesiołowskiego z żoną, a w środku ich fotografię ślubną.
W rozmowie z WP polityk, który po 30 latach w polityce, zrezygnował z kandydowania w wyborach i zamierza skupić się na komentowaniu, odnosi się do sprawy seksafery ze swoim udziałem. – Nic się z tym nie dzieje i nic się nie zadzieje. Oni za to zapłacą. Za to, co zrobili mi i moim bliskim. To oni staną przed sądem za to, że splugawili moją ukochaną rodzinę – oburza się.
– To było kłamliwe, plugawe oplucie mnie. Nie mam żadnego zarzutu korupcyjnego, to kłamliwa konstrukcja. Myślę, że zapłacą za to, gdy przegrają wybory. Trudno, żebym stawał na przykład przed sędzią Piebiakiem. Używanie policji do walki z przeciwnikami politycznymi jest przestępstwem – mówi Stefan Niesiołowski.
Afera „Jurnego Stefana”
Pseudonim „Jurny Stefan” Niesiołowski zyskał w niedawnej seksaferze. Tym mianem ochrzcił go jeden z biznesmenów, który – zdaniem śledczych – miał załatwiać Niesiołowskiemu prostytutki.
Przecieki ze śledztwa mówią, że biznesmeni kusząc parlamentarzystę podsunęli Niesiołowskiemu prostytutkę o 45 lat młodszą od niego. Ale – jak uważają prokuratorzy – Niesiołowski miał spotykać się też z kilkoma innymi kobietami lekkich obyczajów. Jak skrupulatnie podliczyli śledczy: aż 31 razy. Nieoficjalnie mówi się, że oprócz seksu parlamentarzysta lubił sobie podjeść – przecieki mówią choćby o darmowych talerzach fasolki po bretońsku, jakie mieli mu fundować przedsiębiorcy.
Jak podawały media, przed schadzką biznesmeni mieli wysyłać politykowi zdjęcie dziewczyny do akceptacji. Jeśli mu się spodobała, umawiali spotkanie. Z kolei prostytutki miały zeznać śledczym, że poseł „był skąpy, nie dawał napiwków i kazał oglądać siebie w telewizji”.
Niesiołowski nie miał pojęcia, że jest obserwowany przez CBA. Agenci Biura filmowali z ukrycia, jak kolega – biznesmen dowozi go na miejsce miłosnej schadzki, a potem odbiera stamtąd i zawozi do jego poselskiego biura. I tak przez dwa lata.
Akcja CBA
Przypomnijmy: CBA zatrzymała w styczniu biznesmenów, którzy w zamian za pomoc w załatwianiu intratnego kontraktu mieli umawiać posła Stefana Niesiołowskiego z prostytutkami. Służby od stycznia 2013 do końca 2015 r. obserwowały Stefana Niesiołowskiego i trzech biznesmenów. Dwóch z nich pod Łodzią prowadziło zajazd. Według prokuratury Niesiołowski miał im pomóc w załatwieniu kontraktu na dostawę miału węglowego i fosforytów dla Grupy Azoty Zakłady Chemiczne Police SA.
Niesiołowski w rozmowie z „Faktem” zapewniał, że żadnych łapówek nie brał. Oświadczył też, że nie zna zatrzymanych przez CBA biznesmenów. Przekonywał, że cała afera została wykreowana po to, by „przykryć” aferę z udziałem Jarosława Kaczyńskiego, który został nagrany podczas rozmów o budowie ponad miliardowej inwestycji – dwóch bliźniaczych wieżowców w sercu Warszawy.