Populiści razem z prawicą nie mają moralnych problemów ze zbijaniem politycznego kapitału na uchodźcach i migrantach.
Z cynicznie politycznej decyzji nowego rządu włoskiego ucieszył się Viktor Orbán. Chodzi o decyzję, aby nie wpuszczać do włoskiego portu statku ratowniczego francuskiej organizacji pomocowej z ponad 600 migrantami na pokładzie, w tym dziećmi i kobietami w ciąży. Zdaniem Orbána to wielki moment, który może zmienić politykę Unii Europejskiej w kwestii migrantów. Węgierski premier może mieć, niestety, rację.
Włochy nie przyjmą imigrantów z „Aquariusa”
Nowy włoski minister spraw wewnętrznych Matteo Salvini, lider skrajnie prawicowej Ligi Północnej, ogłosił feralną decyzję akurat, gdy w kraju nie było nowego premiera Giuseppe Contego i w dniu lokalnych wyborów we Włoszech. Salvini pokazał w ten sposób, kto rządzi Włochami.
Liga zrobiła w nich dobry wynik, co oznacza, że polityka wykorzystująca strach przed migrantami i niechęć do nich podoba się nie tylko w społeczeństwach „nowej” UE, takich jak Polska, Węgry czy Słowacja i Czechy, ale też w kraju, który przed ponad pół wiekiem współtworzył wspólnotę europejską. Z tego mogą się cieszyć przeciwnicy UE, ale nie powinni jej zwolennicy i beneficjenci.
Dlatego prezydent Francji Emmanuel Macron zarzucił nowemu rządowi Włoch nieodpowiedzialność, a rzeczniczka jego partii oświadczyła, że od takiej polityki może się człowiekowi zrobić niedobrze. Prezydent i działaczka mieli zapewne na myśli całkowitą obojętność na los ludzi na pokładzie „Aquariusa”, traktowanych jak bydło zarażone jakąś chorobą i pozostawionych samym sobie na morzu.
Na dodatek media wskazują, że prawo międzynarodowe zabrania odsyłania uciekinierów podjętych na wodach eksterytorialnych do portu, skąd wypłynęli, a taka była sytuacja pasażerów „Aquariusa”. Port we Włoszech powinien był ich przyjąć, bo to wynika także z ustaleń z władzami libijskimi w sprawie migrantów.
Humanitarnie, a nie politycznie, zareagował na szczęście nowy rząd Hiszpanii socjalisty Pedro Sancheza. Polecił wpuścić statek do portu hiszpańskiego. Przynajmniej tym razem Morze Śródziemne kolejny raz nie okazało się „grobem wartości europejskich”.
Trzeba rozwiązać problem z imigrantami
Populiści razem z prawicą nie mają moralnych problemów ze zbijaniem politycznego kapitału na uchodźcach i migrantach. Póki robili taką niemoralną i nieludzką politykę na obrzeżach UE, nie wywoływało to w mateczniku Europy takiego niepokoju, na jaki zasługiwało.
Ale Włochy to już właśnie matecznik. W Brukseli i najwyższych gremiach europejskich powinna się odezwać syrena alarmowa. Bo przecież „twarda” polityka antyimigracyjna populistów od Wisły po Tyber może przynosić im doraźne zyski polityczne, ale problemu nie rozwiąże. Dlatego wysokie gremia europejskie muszą zacząć poważną dyskusję na temat polityki wobec migrantów i wypracować szybko wspólne zasady działania. Inaczej polegną, a problem się tylko zaostrzy.
ADAM SZOSTKIEWICZ