Czy doktor Julita Cz. popełniła samobójstwo po tym, jak znalazła swoją martwą córeczkę? A może szok i rozpacz sprawiły, że matczyne serce pękło z rozpaczy? Te pytania nie dają spokoju śledczym, którzy badają okoliczności tragedii, do jakiej doszło w miniony wtorek w znanej i szanowanej rodzinie lekarskiej z Wejherowa na Pomorzu. Na razie pewne jest jedno: do śmierci matki i trzymiesięcznego dziecka nie przyczyniły się osoby trzecie.
– Zabiła? To nonsens! Trudno wskazać lepszych ludzi niż ci państwo. Oni bardzo kochali to dziecko. To było ich oczko w głowie – zapewnia sąsiad rodziny Cz.
To samo podkreśla ks. prałat Daniel Nowak, proboszcz wejherowskiej parafii pw. Chrystusa Króla i błogosławionej siostry Alicji Kotowskiej: – To wspaniała rodzina, lekarze od pokoleń. Tu nie może być mowy o żadnej patologii!
Ksiądz Nowak wie, co mówi, bo świetnie zna rodzinę Cz. Wszak jej dom przy ul. Derdowskiego w Wejherowie niemal sąsiaduje z kościołem. Piętro zajmuje lekarka Wanda Cz., a parter jej syn Dariusz, chirurg w miejscowym szpitali, jego żona Julita i trzymiesięczna córeczka. Przynajmniej tak było do wtorku, bo właśnie tego dnia po południu w willi zdarzyło się coś, co mieszkańcom tej cichej okolicy wprost nie mieści się w głowach. Oto w jednym z pomieszczeń domownicy odkryli ciało Julity. W łóżeczku obok leżała jej martwa córeczka.
– Parafianie opowiadają, że podobno pani Julita wieszała pranie i gdy wróciła do domu, zobaczyła martwe dziecko, które udusiło się w łóżeczku. Z tego wszystkiego sama dostała zawału – mówi ks. Nowak.
Taką też hipotezę przyjęli śledczy, choć nie wykluczają rozszerzonego samobójstwa. – Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że wiele wskazuje na to, iż matka targnęła się na swoje życie. Natomiast przyczyny śmierci dziecka będą dopiero wyjaśniane. Więcej będzie wiadomo po sekcjach zwłok, które zaplanowano na dziś – mówi Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
W tej szokującej historii pewne jest jedno: do śmierci matki i dziecka nie przyczyniły się osoby trzecie. – Ich bliscy czują wielki ból. Modlę się za nich i za dusze zmarłych – kwituje ksiądz Nowak.
SE.PL