Doroczny marsz weteranów Legionu Łotewskiego Waffen-SS tradycyjnie trafia na czołówki rosyjskich oraz zachodnioeuropejskich mediów. Na Łotwie jednak z roku na rok cieszy się już coraz mniejszym zainteresowaniem.
W tym roku wzięło w nim udział około tysiąca uczestników, marsz był spokojny i szybki, trwał pół godziny, złożono kwiaty pod Pomnikiem Wolności w Rydze, a następnie jego uczestnicy rozeszli się do domów.
Wybór 16 marca jako dnia pamięci łotewskich legionistów był decyzją organizacji „Sokoły Dźwiny”, założonej w 1952 roku na Zachodzie gdzie schroniła się część weteranów tych formacji. Wybrana data odnosiła się do bitwy z 1944 roku podczas której dwie łotewskie dywizje Waffen-SS wspólnie odparły atak Armii Czerwonej.
Pierwszy marsz legionistów zorganizowany przez „Sokoły Dźwiny” na terytorium Łotwy odbył się w 1990 roku, niedługo potem do Rygi przeniesiono siedzibę organizacji. Osiem lat później łotewski Sejm przyjął uchwałę w sprawie obchodów dnia pamięci legionistów na poziomie państwowym. Po zmasowanej krytyce ze strony zachodnich organizacji antyfaszystowskich, Centrum Szymona Wisenthala oraz rosyjskiej Dumy Państwowej, dwa lata później uchwałę unieważniono.
Raz, w 2009 roku Rada Miasta Rygi zakazała marszu i pozwoliła tylko na złożenie kwiatów pod Pomnikiem Wolności. Jednak już rok później zakaz został wycofany i marsz mógł się odbyć.
W ostatnich latach łotewscy politycy i urzędnicy coraz bardziej dystansują się od udziału w marszu, na co z pewnością duży wpływ ma jego ciągła krytyka na poziomie europejskim. W ubiegłym roku premier Łotwy Māris Kučinskis wezwał swoich kolegów parlamentarzystów aby wstrzymali się od udziału w nim. Większość, z wyjątkiem kilku posłów-nacjonalistów, posłuchała.
Gdy w czerwcu 1941 roku rozpoczęła się okupacja Łotwy przez wojska niemieckie, w kraju żywa była pamięć po trwającej prawie rok poprzedniej, sowieckiej, okupacji, której towarzyszyły deportacje na Syberię, rozstrzeliwania i areszty. Według łotewskich historyków ofiarami represji padło około 25 tysięcy Łotyszy. Nie przysparzało to miłości do Sowietów, dlatego wielu mieszkańców Łotwy powitało żołnierzy niemieckich jak wyzwolicieli lub przynajmniej jako mniejsze zło.
Formowanie Legionu Łotewskiego rozpoczęło się półtora roku później, na podstawie rozkazu wydanego przez Hitlera w lutym 1943 r. Stworzono wówczas dwie łotewskie dywizje Waffen-SS – piętnastą i dziewiętnastą. Wbrew powszechnemu przekonaniu, nie zostały stworzone w większości z ochotników, ale w wyniku przymusowej mobilizacji, której niepodporządkowanie się groziło więzieniem lub nawet rozstrzelaniem.
„Ponad 90 proc. członków dywizji łotewskich zostało zmobilizowanych siłą. Byli wśród nich ochotnicy, ale mniejszość. Pierwsza mobilizacja dotyczyła urodzonych między 1921 a 1923 rokiem, druga, powszechna – tych, którzy urodzili się między 1906 a 1924 rokiem. W materiałach niemieckich można znaleźć informacje o tym, że ponad 10 tysięcy Łotyszy nie chciało podporządkować się rozkazowi o mobilizacji. Początkowo groziło im za to uwięzienie. Jednak w 1944 r. zmieniono przepisy i uchylający się od mobilizacji mogli zostać nawet rozstrzelani” – powiedział rosyjskiej „Nowej Gaziecie” łotewski historyk Karlis Kangeris.
Właśnie te argumenty podnoszą obrońcy łotewskich SS-manów, odwołując się do wyroku Trybunału Norymberskiego, który wyłączył z grona zbrodniarzy wojennych tych, którzy zostali przymusowo zmobilizowani i nie dokonali żadnej zbrodni wojennej.
Sytuacja komplikuje się jednak, gdy próbuje się zdefiniować pojęcie Legion Łotewski. W 1943 roku dowódca SS Heinrich Himmler połączył wszelkie podporządkowane Niemcom struktury wojskowe oraz policyjne funkcjonujące na terytorium Łotwy, nadając im wspólną nazwę „Legion”. Czyli oprócz dwóch dywizji Waffen-SS, do legionistów zaliczono policję i siły bezpieczeństwa, których część brała aktywny udział w zniszczeniu miejscowych Żydów w latach 1941-1942. W sumie, według różnych źródeł, podczas Holokaustu na Łotwie zginęło od 70 do 80 tysięcy Żydów. To właśnie Holokaust najczęściej wypomina się legionistom i ich potomkom maszerującym 16 marca.
Na Łotwie jednak za legionistów uważa się wyłącznie żołnierzy dwóch dywizji Waffen-SS, sformowanych już po eksterminacji łotewskich Żydów. Marsz ma być więc wyłącznie dniem dniem pamięci o zmarłych żołnierzach, nie zaś świętem bohaterów.
Jednakże, jak mówi Karlis Kangeris, sama deklaracja „Sokołów Dźwiny” z 1952 roku zawiera sprzeczność. 16 marca upamiętnia się jako dzień pamięci o legionistach i dzień walki z bolszewizmem. Te pojęcia, zdaniem historyka, nie powinny być łączone. „Legioniści należeli do armii niemieckiej – siły okupacyjnej, nie byli siłami łotewskimi. Jeśli teraz twierdzą, że walczyli o niepodległość Łotwy, to może tak to odczuwali, lecz wykonywali rozkazy otrzymane od Niemców. Stwierdzenie, że była to walka o niepodległość, jest błędne”.