Amerykański minister w zmowie z Kremlem? Kolejne zeznania przed komisją

Minister sprawiedliwości i zarazem prokurator generalny USA Jeff Sessions, który we wtorek zeznawał przed senacką komisją ds. wywiadu, powiedział, że zarzuty, jakoby był w zmowie z przedstawicielami Kremla, są „przerażającym i ohydnym kłamstwem”. Zeznania Sessionsa były jego pierwszym publicznym wystąpieniem dotyczącym powiązań sztabu wyborczego Trumpa z władzami Rosji od czasu, kiedy odsunął się on od śledztwa prowadzonego w tej sprawie przez departament sprawiedliwości.

70-letni Sessions powiedział przed komisją, że odsunął się od śledztwa ze względu na zaangażowanie w kampanię wyborczą Trumpa i wymogi przepisów resortu sprawiedliwości. Kategorycznie zaprzeczył, że jakiekolwiek jego kontakty z przedstawicielami Rosji, w tym z rosyjskim ambasadorem w Waszyngtonie Siergiejem Kislakiem, zmierzały do wywarcia korzystnego dla Trumpa wpływu na wynik ubiegłorocznych wyborów prezydenckich.

Oprócz zarzutów o powiązania sztabu obecnego prezydenta USA z Rosją, członków senackiej komisji interesowała także rola Sessionsa w nieoczekiwanym zwolnieniu Jamesa Comeya ze stanowiska dyrektora Federalnego Biura Śledczego (FBI). Minister sprawiedliwości wyjaśnił, że zarekomendował zwolnienie Comeya na podstawie oświadczenia swego zastępcy Roda Rosensteina na temat sytuacji w FBI. Pytany o okoliczności tej sprawy Sessions kilkakrotnie odmówił odpowiedzi, tłumacząc, że jego rozmowy z prezydentem objęte są „prezydenckim przywilejem poufności jego rozmów z podwładnymi”.

Zdaniem Adama Schiffa, najwyższego rangą przedstawiciela Partii Demokratycznej w komisji wywiadu Izby Reprezentantów, tłumaczenia Sessionsa są tylko częściowo uzasadnione. W wywiadzie dla telewizji CNN Schiff podkreślił, że przywilej poufności rozmów prezydenta nie obejmuje np. namawiania do przestępstwa. Wskazał on jednocześnie, że minister sprawiedliwości potwierdził w przeszłości jedną z kluczowych informacji ujawnionych przez Comeya, iż prezydent przed rozmową z ówczesnym dyrektorem FBI „poprosił Sessionsa i innych najbliższych doradców o opuszczenie Gabinetu Owalnego”. Spotkanie miało miejsce 14 lutego, czyli dzień po zwolnieniu Michaela Flynna ze stanowiska doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego.

Były dyrektor FBI James Comey, zeznając przed senacką komisją ds. wywiadu w ubiegły czwartek, utrzymywał, że podczas spotkania w „cztery oczy” prezydent Trump miał mu powiedzieć, że „ma nadzieję”, iż dyrektor FBI „da sobie spokój z tą całą sprawą”. Comey zrozumiał tę sugestię prezydenta jako polecenie zarzucenia śledztwa prowadzonego przez FBI w sprawie kontaktów Flynna z przedstawicielami Kremla. Były dyrektor FBI zeznał, że obawiał się, iż Trump może kłamać w sprawie treści ich rozmowy. Wiedział też, że będzie musiał mieć własny zapis tego spotkania, dlatego sporządził notatkę służbową na ten temat zaraz po rozstaniu się z prezydentem. Następnie poprosił swojego przyjaciela Daniela Richmana, profesora Uniwersytetu Columbia, o przekazanie mediom tej notatki. Zdecydował się na to, gdy prezydent napisał na Twitterze, że Comey „powinien mieć nadzieję”, że nie ma nagrań z ich rozmów.

Daniel Richman poinformował, że przekazał FBI notatki Comeya w celu udostępnienia ich specjalnemu prokuratorowi Robertowi Muellerowi. Mueller, w przeszłości dyrektor FBI, prowadzi dochodzenie kryminalne w sprawie wszystkich wątków związanych z zarzutami o „rosyjskie koneksje” osób z otoczenia Trumpa. Dochodzenie Muellera obejmuje także okoliczności zwolnienia Jamesa Comeya ze stanowiska dyrektora FBI.

FAKT.PL

Więcej postów