– Byłem przesłuchiwany w charakterze świadka, ale z tego, co wiem, zawsze ten status można zmienić. Tortur nie było, paralizatora też nie użyto. Mam tylko nadzieję, że Jarosław Kaczyński nie zasłoni się immunitetem i stanie przed sądem w mojej sprawie przeciw niemu o zniesławienie – powiedział Radosław Sikorski.
Były szef dyplomacji w rządzie PO zeznawał w sprawie zdrady dyplomatycznej w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej. Był pytany między innymi o działania prokuratury i polskiej delegacji w Smoleńsku po katastrofie.
Radosław Sikorski powiedział w Radiu ZET, że nie wyklucza, że trafi na „ławę oskarżonych za zdradę dyplomatyczną”. – Moje przesłuchanie to próba skonkludowania sprawy Smoleńska bez udowodnienia zamachu. Nie można tego wykluczyć. Kaczyński powiedział kiedyś, że będę oskarżony o zdradę dyplomatyczną. Skoro on to powiedział, to chyba decyzja zapadła – wyjaśnił.
– Zeznałem, że odradzałem prezydentowi Kaczyńskiemu realizację tej wizyty. W rozmowach, jak i urzędowo – zaznaczył.
Dodał, że „był przesłuchiwany w charakterze świadka”. – Ale z tego, co wiem, zawsze ten status można zmienić – zaznaczył. Na pytanie, czy za zdradę wolałby odpowiadać przed sądem, czy Trybunałem Stanu, odpowiedział: „to pytanie z gatunku: co pan woli – dżumę czy cholerę?”.
– Oszukiwano Polaków przez wiele lat, zniesławiano, oskarżano nas o zamordowanie prezydenta i 95 rodaków, a nie znaleziono dowodów. Całe śledztwo jest absurdalne. Dotyczy działań, które były prowadzone w najlepszej wierze. To jest przykład używania instytucji państwa dla realizacji obsesji, zachcianek posła Kaczyńskiego – powiedział Sikorski.
Były szef MSZ wyjaśnił, że to „klasyka naszej prawicy – najpierw coś zmyślają, potem wierzą we własną propagandę, a potem dają się jej nieść”.
TOMEK ORSZULAK