Macierewicz ma nową wizję. Tylko kilka jego pomysłów będzie kosztować ponad 90 mld

MON w nowej „Koncepcji Obronnej RP” zapisało plany zakupowe bardzo zaawansowanych i drogich rodzajów broni. W tym samym dokumencie podtrzymało chęć zwiększenia liczebności naszej armii.

Pytanie skąd weźmie na to pieniądze i jak zamierza sprawnie przeprowadzić przetarg na najnowocześniejsze odrzutowce na świecie i działa elektromagnetyczne. Przecież wiele lat ministerstwu zajął wybór granatnika dla piechoty, który żołnierze dostaną dopiero w 2021 r.

Zgodnie z zaprezentowaną we wtorek koncepcją nasze wojsko ma skutecznie odstraszać ewentualnych napastników. Co więcej, powinno nam się to udać w oparciu o nasz własny sprzęt, a nie będący na wyposażeniu sojuszników z NATO. Oznacza to potężne wydatki w bardzo sprawnie przeprowadzanych przetargach.

Śmigłowce tak, ale więcej i droższe

Tymczasem ciągle przecież zmienia się koncepcja zakupu śmigłowców, na które czekają nasi wojskowi. W nowej mamy przedstawić program na zakup szturmowych w miejsce wielozadaniowych.

– Jeden śmigłowiec szturmowy kosztuje tyle, co kilka transportowych. Pytanie zatem, czy zwiększenie liczby szturmowych maszyn będzie możliwe do zrealizowania – zastanawia się Michał Likowski, ekspert wojskowy i redaktor naczelny specjalistycznego magazynu „Raport”.

Mariusz Cielma, ekspert wojskowy i redaktor naczelny magazynu „Nowa Technika Wojskowa”, zwraca uwagę, że MON planuje kupić „wielokrotnie więcej” takich śmigłowców od planowanych 20-30 maszyn transportowych. Zakup tych ostatnich na razie ma być odłożony.

– To może oznaczać kupno nawet 100 takich śmigłowców. Jeden Apache dla amerykańskiej armii kosztuje – bez uzbrojenia, szkolenia i amunicji – około 30 mln dol. Oznaczałoby to więc wydatek rzędu kilku mld dol. – mówi Cielma. Ostrożnie szacując być może mogłoby to kosztować nawet 4 mld dol. (15 mld zł).

Odwlekana jest też modernizacja marynarki. Kilkuletni poślizg mają plany zakupu okrętów podwodnych jak i jednostek nawodnych. Mamy też kłopoty z realizacją zakupów dronów i broni przeciwpancernej dla piechoty.

Znamienny jest przykład granatników przeciwpancernych. Zgodnie z planem ten tak ważny element uzbrojenia w swojej nowocześniejszej formie trafi do żołnierzy dopiero w 2021 r. Do tego czasu pozostaje im liczyć na to, że przestarzałe sowieckie RPG-7 będą ciągle sprawne.

Do finału zbliża się też rekordowej wartości (30 mld zł) zamówienie na systemy obrony przeciwrakietowej. Oczekiwania naszego resortu obrony wobec producenta Patriotów są na tyle skomplikowane i złożone, że na szczęśliwy finał tego przetargu długo jeszcze możemy czekać.

Tymczasem – jak zapisano w Koncepcji Obronnej RP – „Siły Zbrojne RP w 2032 roku mają być na to gotowe w każdym aspekcie – posiadać nowoczesny sprzęt o wysokim potencjale, wyszkolonych żołnierzy i przećwiczone procedury działania.” Jak zdążyć, kiedy rozgrzebane przetargi się ślimaczą, a te nieogłoszone przesuwane są w czasie?

Okręty podwodne wreszcie dopłyną?

Trudno tu o optymizm, bo w ogłoszonym właśnie dokumencie zapisano potrzebę zakupu czterech okrętów podwodnych dla naszej marynarki. Tyle że potrzebujemy ich od lat i wszyscy poprzedni i obecni rządzący mogą i powinni bić się w pierwsi, że do tego jeszcze nie doszło. Program zakupu okrętów podwodnych o dumnej nazwie „Orka” wpisany był już w plany rozwoju sił zbrojnych w latach 2009-2018.

Wtedy zapisano, że kupimy trzy nowoczesne okręty podwodne, a pierwsza jednostka będzie pływała pod naszą banderą już w… 2017 r. Tak się jednak nie stało, postępowanie w tej sprawnie nawet nie zostało rozpoczęte.

– Pierwszy zamówiony okręt mógłby zostać dostarczony w 2025 r. Zakładając oczywiście, że już teraz rozpoczęłaby się procedura przetargowa, która może potrwać dwa lata. Cztery okręty podwodne w oczekiwanej przez nas konfiguracji mogą kosztować co najmniej 2 mld dol. (7,5 mld zł) – wyjaśnia Michał Likowski.

W odstraszaniu ewentualnych przeciwników mają nam też pomóc samoloty 5 generacji. Wyjaśnijmy, że w tym segmencie myśliwców wielozadaniowych możemy brać pod uwagę tylko jedną maszynę. Wszystko dlatego, że obecnie takie samoloty produkują tylko Rosjanie, Chińczycy i Amerykanie. Dwóch pierwszych dostawców z oczywistych przyczyn nie możemy brać pod uwagę.

Wprawdzie USA produkuje dwa takie samoloty, ale F-22 nie jest przewidziany do sprzedaży eksportowej, dlatego zostaje nam tylko F-35. To najnowocześniejsza konstrukcja, poza tym sprzedający nie będzie miał żadnej konkurencji. W takich warunkach cena po prostu musi być wysoka.

– Koszty zakupu 32 samolotów F-35 (dwie eskadry) można szacować na 4-5 mld dol. Za uzbrojenie, systemy szkolenia i rozbudowę infrastruktury naziemnej trzeba będzie zapłacić jeszcze co najmniej kolejne 1-2 mld dol. W sumie więc może to być nawet 7 mld dol. (26 mld zł) – mówi Michał Likowski.

Nie tylko samoloty, ale i lasery

Oprócz tego planowany jest jeszcze zakup dwóch eskadr F-16. Tutaj wydatek, zdaniem eksperta, byłby dwukrotnie mniejszy. Trzeba będzie jednak przeznaczyć na to co najmniej 13 mld zł. Te sumy robią wrażenie, ale pokazują też, jak bardzo trudne będą postępowania przetargowe, bo przecież mieliśmy problemy z wydatkowaniem dużo mniejszych sum.

– Przecież załamał się kompletnie program modernizacji na lata 2013-2022, a ta koncepcja jest dużo bardziej ambitna. Mówimy w niej nawet, że będziemy współprodukować nowy czołg. Tymczasem sam plan modernizacji naszych 140 starych czołgów Leopard kosztować ma 2 mld zł – mówi Cielma.

Jego zdaniem te 2 mld zł to mała część środków, które byłyby potrzebne na program budowy nowego czołgu. To jeszcze nie koniec. MON w swojej prezentacji zwrócił również uwagę na potrzebę rozwoju nowej broni, jak lasery i działa elektromagnetyczne.

– Broń wysokoenergetyczna to nie tylko lasery i działa elektromagnetyczne, ale też systemy zakłócania i niszczenia układów elektronicznych. Jest to niezwykle efektywna broń na współczesnym polu walki i wszystkie rozwinięte armie świata pracują nad taką bronią – mówi Likowski.

Obecnie koncerny zbrojeniowe dążą też do jak najlepszego zabezpieczania układów elektronicznych przed takim impulsem elektromagnetycznym. Obserwujemy nawet swoisty wyścig zbrojeń w tym obszarze. Przypomina ten, w którym ścigano się z jednej strony na zwiększenie przebijalności pocisków z jednoczesnym wzrostem odporności pancerza.

Zdaniem ekspertów koszty zakupu czy własnego tworzenia tego nowego typu wyposażenia wojskowego trudne są do oszacowania. Pewne jest tylko to, że wydatki związane z przystosowaniem wojskowego sprzętu do obrony przed takimi impulsami będą jeszcze większe. Z kolei tylko kilka planów zawartych w koncepcji – związane ze śmigłowcami, rakietami Patriot, okrętami i nowymi samolotami – mogą w sumie kosztować nawet 91 mld zł.

Liczna albo dobrze wyposażona

– Trudno ocenić szanse na zrealizowanie od strony finansowej tej koncepcji. Głównie dlatego, że to jest dopiero wizja, bez konkretnie rozpisanych programów. Skoro jednak poprzednie się nie udawały i nie udają, i to przy mniejszej liczbie żołnierzy, trudno przypuszczać, by tak ambitny program mógł być zrealizowany w całości – mówi Likowski.

Zdaniem eksperta lwią cześć wzrostu nakładów na wojsko pochłoną koszty osobowe i inwestycje związane z liczebną rozbudową sił zbrojnych. Przy czym zwiększenie liczebności do 250 tys.(a nie 200 tys.) spowoduje, że cały wzrost budżetu pochłonęłyby koszty osobowe.

We wcześniejszych planach MON mówiło o 200-tysięcznej armii (obecnie 100 tys.) We wtorek minister Macierewicz wspominał nawet o 250 tys. wraz z obroną terytorialną i siłami rezerwy. Tak znaczące zwiększenie liczebności z jednoczesnym zwiększeniem budżetu MON z poziomu 2 do 2,5 proc. PKB (jak planuje MON) nie daje raczej szans na udaną modernizację.

– Nie wydaje mi się, żeby przy tym założeniu udało się zrealizować całość zakupów. Jeżeli uda się w ponad połowie, to będzie dobrze. Recz w tym, że nie problem mieć ćwierć miliona żołnierzy. Właściwe ich wyposażenie, jest już jednak nie lada wyzwaniem – mówi Cielma.

Z jego rozmów z poprzednimi twórcami koncepcji obronnych i planów modernizacji armii wynika, że tak znaczące zwiększenie liczebności wydrenuje budżet MON przeznaczony na zakupy. Już teraz połowa tego budżetu przeznaczana jest na płace i świadczenia emerytalne żołnierzy.

Jest coś jeszcze, co należy wziąć pod uwagę.

– Plany jest dość łatwo stworzyć. Dużo trudniej się je realizuje, a jeszcze trudniej o to, by chcieli je realizować kolejni politycy. Niestety, u nas po zmianie rządów plany poprzedników traktuje się jak nie nasze i tworzy je od początku – dodaje Mariusz Cielma.

KRZYSZTOF JANOŚ, WP MONEY

Więcej postów