Jeśli posłowie PiS głosują za wysłaniem kontrolerów NIK do ministerstwa obrony, to jest to najlepszy dowód na to, że Antoni Macierewicz znalazł się w największych tarapatach od czasu wyborów.
To była ogromna niespodzianka dla polityków Platformy. Od miesięcy toczą zażartą, ale – po prawdzie – dość rytualną wojnę z szefem MON Antonim Macierewiczem. Rytualną, bo do tej pory PiS stało za swym ministrem murem. Na naszych oczach się to zmienia. Kierowana przez posła PiS Michała Jacha sejmowa Komisja Obrony na wniosek posłów Platformy zagłosowała za zbadaniem przez Najwyższą Izbę Kontroli dwóch spraw prowadzonych przez Macierewicza: przetargu ws. pozyskania samolotów dla VIP-ów oraz ochrony tajemnic w MON.
Jach tłumaczył w rozmowie, że jego partia nie boi się żadnych kontroli. Ale to oczywiście tylko wersja oficjalna. Jach uważany jest za człowieka szefa struktur PiS Joachima Brudzińskiego, który toczy w partii wojnę o wpływy z Macierewiczem. Trudno się spodziewać, że Jach – i inni posłowie PiS – zagłosowali za wzięciem Macierewicza pod lupę bez akceptacji, czy wręcz inspiracji swych szefów. Co najmniej Brudzińskiego, a może nawet jedno piętro wyżej – prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Wojna o Misiewicza
Kilka tygodni temu wywiadem dla Onetu Kaczyński rozpoczął program resocjalizacji Macierewicza. Właśnie wówczas dał jasny sygnał, że nie będzie tolerował kolejnych awansów macierewiczowskiego giermka Bartłomieja Misiewicza. Lider PiS oświadczył: „Moje stanowisko jest całkowicie jednoznaczne: on powinien zniknąć ze sceny publicznej”.
Gdy Macierewicz spróbował sprawdzić determinację prezesa, upychając swego faworyta na lukratywnej posadzie w zbrojeniowym gigancie PGZ, Kaczyński zadziałał błyskawicznie. Zwołał partyjny sabat i doprowadził do odejścia Misiewicza z partii z wilczym biletem. W komisji pierwsze skrzypce grał wówczas Brudziński.
Równocześnie Kaczyński wstrzymał niektóre kontrowersyjne ustawy Macierewicza. Chodzi np. o projekty dezubekizacji armii, czyli zmniejszenia emerytur dawnym PRL-owskim wojskowym, a także o pomysł degradacji oficerów nawet po śmierci. Ograniczono też aktywność Macierewicza w mediach, bo jego wypowiedzi regularnie sprawiały PiS kłopoty.
Kontrola NIK to dla Macierewicza sankcja o wiele bardziej dolegliwa niż prokuratorskie śledztwo. Dziś, gdy PiS kontroluje prokuraturę, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro może zdecydować o losach każdego śledztwa, żaden minister prokuratorów obawiać się nie musi.
Tymczasem NIK wciąż jest poza strefą wpływów PiS. Kieruje nim dawny minister sprawiedliwości z Platformy Krzysztof Kwiatkowski. W obozie władzy pojawiają się pomysły pozbawienia go stanowiska (prokuratura postawiła mu zarzuty przekroczenia uprawnień), to jak na razie PiS się na to nie zdecydowało.
Zniknięcie Berczyńskiego
Kaczyński resocjalizuje Macierewicza, bo jego happeningi kosztują partię i rząd coraz więcej. Chodzi nie tylko o Misiewicza, ale także dr Wacława Berczyńskiego, do niedawna szefa podkomisji badającej na nowo katastrofę smoleńską. Berczyński najpierw oznajmił, że w Smoleńsku doszło do wybuchu bomby termobarycznej, a on sam utrącił przetarg na zakup śmigłowców caracal, by potem zniknąć z Polski i zrezygnować ze wszystkich stanowisk nadanych mu przez Macierewicza.
Dla opozycji okoliczności dostępu Berczyńskiego i Misiewicza do dokumentacji przetargowej i wpływ na zerwanie kontraktu śmigłowcowego to kolejny efektowny temat — i właśnie tę kwestię ma badać NIK. W dodatku Berczyński przez lata pracował w USA dla Boeinga, który dostał od MON z wolnej ręki kontrakt na samoloty dla VIP – to druga sprawa dla kontrolerów.
Kontrowersyjny przetarg na samoloty
Paradoksalnie, akurat w sprawie zakupu samolotów dla VIP, resort obrony ma swe argumenty. Odpowiedzialny za ten przetarg wiceszef MON Bartosz Kownacki tłumaczył niedawno w programie Onet Opinie, że ze względów proceduralnych musiał dokonać zakupu do końca marca, inaczej pieniądze na ten cel wróciłyby do budżetu.
MON podejrzewało, że niektórzy startujący w przetargu starają się doprowadzić do jego unieważnienia, tak aby pieniądze przepadły. Stąd podjęta w ostatniej chwili decyzja o kupnie maszyn z wolnej ręki od Boeinga.
W normalnych warunkach taka sytuacja – obejście rzekomej zmowy zagranicznych firm – spotkałaby się z aplauzem kierownictwa PiS. Jeśli więc dziś postępowanie w tej sprawie PiS wysyłana do NIK i to na wniosek opozycji, znaczy to, że sytuacja wokół Macierewicza normalna nie jest.
ANDRZEJ STANKIEWICZ, ONET.PL