Odchodzą czołowi dowódcy, a nowej struktury dowodzenia brak.
We wtorek z armii odchodzi szef Sztabu Generalnego WP gen. Mieczysław Gocuł. Do żołnierzy napisał list, w którym poinformował, że kończy służbę 31 stycznia. „Wyzwalajcie w sobie entuzjazm do służby dla dobra Polski” – zaapelował.
Szefem sztabu był od 7 maja 2013 roku (nominację przyjął z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego). W maju poprzedniego roku prezydent RP Andrzej Duda mianował go na kolejną trzyletnią kadencję. Jednak już wtedy Gocuł został poinformowany, że będzie pełnił swoje obowiązki do czasu zmiany systemu dowodzenia Siłami Zbrojnymi.
Założono wtedy, że nowa struktura kierowania armią będzie gotowa do końca 2016 roku, a zaakceptowana przez prezydenta na początku tego. Generał złożył więc rezygnację jesienią. O jego rezygnacji pisaliśmy, ale jeszcze w grudniu informacjom tym zaprzeczał rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz.
Sprawa się skomplikowała, bo do dzisiaj nie ma nowej struktury dowodzenia. Za przemodelowanie piramidy dowódczej odpowiedzialny jest szef MON Antoni Macierewicz. Na razie resort obrony nie informuje, na jakim jest etapie ta zmiana. Bartłomiej Misiewicz nie odbiera telefonu. Nieoficjalnie z kręgów wojskowych słyszymy, że zostaną wprowadzone za kilka miesięcy.
Z mundurem żegna się także nie mniej ważny wojskowy – gen. Mirosław Różański, dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych. On już w połowie grudnia złożył dymisję. Od tego czasu jest na urlopie. Choć Różański nie wypowiada się na temat powodów odejścia z armii, wiadomo, że nie akceptował niektórych reform Macierewicza, m.in. tworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej. Niebawem prezydent Duda ma przyjąć jego rezygnację. 1 stycznia skończyła się z kolei kadencja dowódcy operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Marka Tomaszyckiego. Zastąpił go gen. dyw. Sławomir Wojciechowski.
Brak informacji na temat nowego usytuowania najwyższych dowódców powoduje, że nie ma pewności, jakie w przyszłości będą mieli kompetencje. Nie wiadomo też, na jak długo zostaną powołani.
Przypomnijmy, że na początku 2014 r. powstały dwa główne dowództwa zamiast dotychczasowych czterech rodzajów sił zbrojnych. Mamy dowódcę generalnego RSZ, odpowiedzialnego za przygotowanie armii do działania w czasie pokoju (odpowiada m.in. za szkolenie) oraz Dowództwo Operacyjne, które kieruje wojskami na misjach i przejmuje dowodzenie w razie wojny. Sztab Generalny WP został zredukowany do roli ośrodka planowania. To organ doradczy prezydenta, premiera i szefa MON. Taka struktura kierowania wojskiem od kilku lat była krytykowana przez PiS.
Nowa, tworzona w MON koncepcja zakłada podniesienie rangi szefa Sztabu Generalnego. Stanie się on „pierwszym żołnierzem”, który będzie naczelnym dowódcą w czasie wojny. Zostanie mu podporządkowane Dowództwo Operacyjne oraz Dowództwo Rodzajów Sił Zbrojnych.
Nieoficjalnie jako kandydat na nowego szefa Sztabu Generalnego WP wskazywany jest gen. broni Leszek Surawski, pełniący obowiązki dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. – Ma duże doświadczenie dowódcze, pracował w Sztabie Generalnym, był na misji – opisuje oficer WP.
Surawski związany jest z armią od początku lat 80. W kolejnych latach był dowódcą w jednostkach zmechanizowanych. W 2004 r. był zastępcą szefa sztabu Dywizji Centrum-Południe w Iraku. Kilka miesięcy temu został zastępcą dowódcy generalnego RSZ, by w grudniu przejąć obowiązki głównego dowódcy. 15 sierpnia 2016 roku odebrał z rąk Prezydenta RP nominację na stopień generała broni.
W ciągu roku kierowania MON przez Macierewicza stanowiska stracili wszyscy kluczowi dowódcy, ponad 20 generałów m.in. Wojsk Specjalnych, Inspektoratu Wsparcia, Wojsk Lądowych, Żandarmerii. MON nie tłumaczył przyczyn tak głębokim zmian.
MAREK KOZUBAL
POD TAKIM IDIOT? NAWIEDZONYM TO NAPRAWDE WIELKI WSTYD S?U?Y? W ARMII !