Generał Stanisław Koziej w rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim, redaktorem naczelnym „SUPER EXPRESSU”.
„Super Express”: – Czy minister obrony narodowej może jechać na sygnale w kolumnie rządowych samochodów, z prywatnej imprezy na inną prywatną imprezę?
Gen. Stanisław Koziej: – Może jechać. Tym bardziej że minister jako osoba ochraniana w zasadzie nie ma prywatnych imprez. Wszystko to, co robi, jakoś mieści się w jego misji, a ochraniany musi być cały czas. Niezależnie, czy jest służbowo, czy prywatnie.
– Broni pan Antoniego Macierewicza, a myślałem, że będzie pan go atakował…
– Bronię generalnej zasady niezależnie od tego, o jakim ministrze mówimy. Nie atakuję dla samego ataku…
– Wychodzą na jaw fakty, które niekoniecznie są sprzyjające dla ministra Macierewicza. Jego samochodem miał kierować pan Kazimierz Bartosik. Człowiek, który był rządowym kierowcą jeszcze za czasów PRL…
– Problemem jest wiek?
– Wiek to jedno. A dezubekizacja?!
– Aaa… Jak to mówią, najciemniej jest pod latarnią. Ci, co najgłośniej krzyczą, nie zwracają uwagi na to, co dzieje się bliżej. No, ale ja nie jestem tu najlepszą osobą do komentowania takich sytuacji.
– Mówienie, że Antoni Macierewicz nie udzielił pomocy poszkodowanym, to czepialstwo? Powinien wsiąść w inny samochód i odjechać? Jest ministrem, więc chyba powinien?
– Nie wiemy, jak było na miejscu. Nie osądzajmy, bo być może wszystko zrobił jak należy. Zorientował się, co się dzieje, i z pełną świadomością odjechał. Nie wyobrażam sobie, żeby ot tak przesiadł się do innego samochodu, nie interesując się, co się stało z jego podwładnymi czy innymi ludźmi, którzy byli ranni. Gdyby było inaczej, byłoby to nie do przyjęcia.
– Oceńmy słowa Antoniego Macierewicza: „to Józef Piłsudski, dla którego Powstanie Warszawskie było symbolem i źródłem odbudowy Wojska Polskiego”. Piłsudski zmarł w 1935 roku, Powstanie Warszawskie zaczęło się w 1944… Może się pan poznęcać.
– Użył pan takiego słówka „czepialstwo”. Pomylił się człowiek… Zauważyłem zresztą, że minister Macierewicz często nie wie, co mówi, albo mówi coś innego, niż myśli. Nawet o swoim „dziecku”, czyli Wojskach Obrony Terytorialnej. Wojska Obrony Terytorium Kraju przecież istniały już w tym brzydkim PRL.
– Porozmawiajmy o innym „dziecku” Macierewicza, czyli panu Misiewiczu. Sympatycznym człowieku, ale człowieku bardzo młodym, niezwykle kontrowersyjnym. Widziałem takie zdjęcie, na którym oficer Wojska Polskiego trzyma nad tym młodym człowiekiem parasol, a sam moknie w deszczu. Bardzo mi się to zdjęcie nie podobało… Słusznie?
Czytaj także: MON tłumaczy się z zakupu luksusowych limuzyn. Wojsko nadal jeździ starymi autami. Dwór decyduje, kto dostanie limuzynę
– Słusznie. Byłem załamany, oglądając to zdjęcie, i już prosiłem na Twitterze swoich „followersów”, by mi go nie przysyłali… Bardzo przykra sytuacja nie tylko z punktu widzenia tego urzędnika, który powinien wyczuwać proporcje. Oficer też powinien tę sytuację rozwiązać inaczej. Mógł cofnąć mikrofon pod namiot, mógł kogoś poprosić o to, by potrzymał parasol. Naprawdę nie wypada oficerowi, by trzymał go nad każdym urzędnikiem.
– Może to jest problem armii? Przyjmują odznaczenia od zwykłego urzędnika, właśnie od Misiewicza…
– Tu dotykamy bardzo poważnego problemu, jakim jest niewypaczone zwierzchnictwo cywilne nad siłami zbrojnymi…
– Dlaczego żołnierze na to pozwalają? Nie mogą się odwrócić i odejść?
– W ostatnich miesiącach obserwujemy naprawdę smutne rzeczy. Każdy żołnierz ma prawo do tego, by wyższy przełożony bronił go przed inwazją cywilnych urzędników. Co innego minister czy wiceminister, ale co innego inni urzędnicy, którzy uzurpują sobie prawo do cywilnej kontroli nad armią.
– Panie generale, może naszym żołnierzom po prostu brakuje odwagi? Odwagi, by powiedzieć „nie”? Że nie będą nad kimś trzymali parasola, że nie będą przyjmowali odznaczeń od rzeczników?
– Żołnierz, jeżeli mówimy o zwierzchnictwie politycznym, ma tylko jedną formę protestu. Jeżeli mu coś każe minister, to może tylko podać się do dymisji, nie może się buntować. Akurat ten urzędnik nie jest przełożonym, więc żołnierz nawet powinien powiedzieć „nie”. Nie tak obcesowo, ale choćby „niech pan chwilę poczeka, ktoś przyjdzie i potrzyma parasol”.
– Jeżeli żołnierz mówi do rzecznika prasowego „panie ministrze”, to na pewno nie musiał tego robić. I to razi…
– Tamten żołnierz już się kajał, że to było nieporozumienie. Oczywiście cywilowi można zasalutować, przywitać się, tego wymaga grzeczność. Ale nie meldować, a już broń Boże witać z kompanią honorową. To złamanie protokołu.
– To dobrze, że będziemy mieli obce wojska w Polsce? Mieliśmy kiedyś radzieckie, udało się nam je wypędzić, a teraz mają być amerykańskie. Zawsze musimy jakieś mieć? To dobrze czy niedobrze?
– Leżymy w takim miejscu, w którym to wojsko musi być. Tu jest ten styk Wschodu z Zachodem. Od czasów Napoleona, a może i jeszcze dawniej jest tu taki wrażliwy styk, na którym pojawiają się zarówno tacy żołnierze, których nie chcemy, jak i tacy, których chcemy.
– Amerykańskich chcemy.
Tak, ich chcemy, bo to jest w interesie naszego bezpieczeństwa.
– Dlatego, że Rosjanie nam zagrażają?
– Tak. Ta wschodnia flanka, gdzie leżymy, jest niestety bardzo zagrożona ze względu na agresywną postawę Rosji.
– Ile, powinniśmy mieć tych amerykańskich żołnierzy i jak powinni być uzbrojeni, byśmy czuli się bezpiecznie? Ma być 3,5 tysiąca…
Trudno powiedzieć ile. To powinno wynikać z pewnego planu działania NATO, a nie tylko dwustronnych relacji polsko-amerykańskich. Kiedyś śmiano się z ministra Sikorskiego, gdy mówił, ile trzeba sojuszniczych wojsk na naszym terenie. Dziś już nikt się z tego nie śmieje…
Czytaj także: Kolejne zdarzenie drogowe z udziałem wozu amerykańskiej armii. Wyciek paliwa. ZAGROŻENIE ekologiczne?
– Dziś jest 800 żołnierzy, ma być około 3,5 tysiąca.
– Chcielibyśmy, żeby było więcej. Na stałe ma być jeden batalion, około tysiąca żołnierzy i około tysiąca dowództwa i wzmocnienia brygady. A pozostałe wielkości będą się zmieniać. Będą np. duże ćwiczenia, na których będzie kilkadziesiąt tysięcy.
– Donald Trump jest dla nas zagrożeniem?
– Nie, tak nie można mówić, że sojusznicze państwo jest zagrożeniem!
– Chce się dogadywać z Rosjanami.
– Można mówić co najwyżej o ryzykach. Zagrożenie? Absolutnie nie! Zagrożenie wiąże się z destrukcyjnym oddziaływaniem na nasze terytorium.
– Zagrożeniem może być to, że wycofałby wojska NATO z Polski albo kazał płacić za ochronę.
– To byłyby właśnie ryzyka, którym należałoby przeciwdziałać. Dlatego zgadzam się z tymi głosami, sam to głoszę, że dla Polski bardzo ważna jest integracja europejska i budowanie europejskiej zdolności obronnej, żeby kiedyś nie zostać samemu. Ameryka ma jako mocarstwo globalne interesy w różnych miejscach i musi od czasu do czasu przenosić swoje siły w inne miejsca. Teraz będzie tak np. z przenoszeniem sił z Europy do Azji i Europa musi być na to przygotowana.
SUPER EXPRESS
Pan Macierewicz powinien ukry? g??boko Misiewicza, bo to szkodzi wizerunkowi jego ministerstwa. A parasol – parasol to Misiewicz powinien trzyma? nad ?o?nierzem a nie odwrotnie. Nale?y szanowa? mundur. Trzeba unika? na przysz?o?? absurdalnych sytuacji.