Johanna Mikl-Leitner: Europa ma już dość kolejnych uchodźców

Mróz i zaostrzone kontrole nie powstrzymują uchodźców przed podróżą do Europy. Austria mówi „dość” i chce całkowicie zamknąć granice przed nowymi przybyszami.

 – Musimy w końcu postawić tamę i odbić nacierające masy uchodźców. To efekt domina, chcą tego kraje od północy po południe Europy. Zresztą słusznie – mówiła w czwartek Johanna Mikl-Leitner, minister spraw wewnętrznych Austrii.

Politycy rządzącej Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP) debatowali, jak powstrzymać kolejnych ludzi przed przyjazdem do ich kraju…

– Musimy w końcu postawić tamę i odbić nacierające masy uchodźców. To efekt domina, chcą tego kraje od północy po południe Europy. Zresztą słusznie – mówiła w czwartek Johanna Mikl-Leitner, minister spraw wewnętrznych Austrii.

Politycy rządzącej Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP) debatowali, jak powstrzymać kolejnych ludzi przed przyjazdem do ich kraju. W całym ubiegłym roku Austria przyjęła 90 tys. osób, ale od początku 2016 r. spora część migrantów jest zawracana – w ciągu ostatnich dwóch tygodni los ten spotkał 1,7 tys. uciekinierów.

Wicekanclerz i szef ÖVP Reinhold Mitterlehner zapowiedział, że najdalej w przyszłym tygodniu rząd zdecyduje o tym, ile osób kraj zdoła przyjąć w tym roku. Dał przy tym jasno do zrozumienia, że będzie to raczej znikoma liczba. – Będziemy przyjmować tylko ekstremalne przypadki, bo doszliśmy do granic naszych możliwości. Musimy w końcu zacząć działać, a nie tylko rozmawiać – stwierdził Mitterlehner.

W najbliższych dniach Austria zamierza posłać więcej funkcjonariuszy na granicę słoweńską-chorwacką, by ją uszczelnić. Według min. Mikl-Leitner władze w Lublanie są tym żywo zainteresowane, ponieważ – nawet mimo wzmocnienia sił ochrony przez wojsko – maleńkiej Słowenii nie udało się całkowicie zabezpieczyć swoich granic.

Austriacy nie kryją poirytowania tym, że unijna ochrona granic przez Frontex – mimo skierowania do tej agendy dodatkowych funkcjonariuszy – w ogóle nie zdała egzaminu. W środę do wybrzeży Grecji dopłynęło kolejnych tysiąc uciekinierów. Większość dostała się tam na prymitywnych pontonach, nie odstraszyła ich nawet pogoda – niskie temperatury i silny wiatr.

Przekraczanie morskiej granicy z Unią Europejską od strony Turcji nadal jest niebezpieczne. Turecka straż przybrzeżna wyłowiła w czwartek dziesięć ciał. Od początku roku do Grecji przedostało się tą drogą kilkanaście tysięcy osób (jedna trzecia to dzieci), utonęło zaś co najmniej 47.

To, że nic nie wyszło z zapowiedzi uszczelnienia granic, przyznał też Dimitris Awramopulos, unijny komisarz ds. migracji: – Sytuacja się pogarsza. Kraje członkowskie zaczynają działać na własną rękę – stwierdził wczoraj.

Według agencji AP Grecy zaczynają się zastanawiać, w jaki sposób powstrzymać uchodźców. Rozważają też, czy by od razu nie odsyłać ze swoich wysp łodziami do Turcji tych, którzy nie uciekają przed wojną i nie mają szans na azyl w Europie. Ale na razie ta sprawa nie była nawet konsultowana na oficjalnym szczeblu z urzędnikami unijnymi i pozostałymi krajami członkowskimi.

Komisarz Awramopulos podkreśla, że zawodzi przede wszystkim współpraca z Turcją, która – w zamian za pomoc finansową – miała zapobiegać przedostawaniu się uciekinierów do Grecji i dalej do UE. Przypomniał też, że spośród 160 tys. przebywających we Włoszech i Grecji migrantów jak dotąd udało się rozlokować w innych krajach zaledwie 300. Państwa członkowskie ociągają się bowiem z ich przyjmowaniem.

Opór widać również w Niemczech. Apeluje o to od dawna bawarska CSU, siostrzana partia CDU. Pod politycznym i społecznym naciskiem kanclerz Angela Merkel obiecała, że kraj nie będzie już przyjmować uchodźców bezwarunkowo, ale nie zatrzymało to w istotny sposób ich napływu. Przewodniczący CSU Horst Seehofer groził niedawno Merkel, że jeśli rząd nie zaostrzy polityki migracyjnej, bawarskie władze zaczną wysyłać autobusy pełne uchodźców pod urząd kanclerski w Berlinie. W Niemczech zostało to odebrane jako niesmaczny żart. Ale rzeczywiście lokalni działacze CSU z Landshut zorganizowali wczoraj transport ponad 30 Syryjczyków do Berlina. Jak zapewniali, udali się tam oni „dobrowolnie”, nie mogąc znaleźć żadnego lokum w Bawarii.

Zachowanie Niemców coraz bardziej irytuje Czechów, choć imigrantów jest tam niewielu. Wicepremier i minister finansów Andrej Babisz stwierdził, że „napływ uchodźców można porównać z klęską żywiołową”. – Jest jak powódź. Najpierw zalewa piwnicę, potem parter, a wreszcie cały dom – mówi Babisz i obarcza odpowiedzialnością Merkel. – Pani kanclerz zmienia stanowisko bardzo powoli, gdyż nie chce się przyznać do błędu. Myślę, że jest całkiem jasne, iż był to błąd – stwierdził wicepremier, który przez wiele miesięcy milczał w sprawie kryzysu uchodźczego.

MICHAŁ KOKOT

Więcej postów