Minister ujawnia: są pieniądze na pracę dla młodych

Dwudziestolatkowie są rozczarowani rzeczywistością min. dlatego, że odnoszą naszą codzienność do np. londyńskiej.

Młodzi nie pamiętają, jak było w komunie, nie interesuje ich, że Anglicy budowali swoje bogactwo przez wieki, a my mamy dopiero 25 lat wolnej gospodarki. (…) To aspiracje młodego pokolenia i zrozumiała niecierpliwość. Mamy tego świadomość i zapewniam, że niebawem przedstawimy bardzo konkretne propozycje młodym Polakom – mówi w rozmowie z Faktem Włodzimierz Karpiński, minister skarbu. Dodaje, że Polska od 8 lat konsekwentnie buduje spójny system bezpieczeństwa energetycznego kraju. – Takich inwestycji w obszarze energetyki nie było w historii Polski, nawet za czasów mitycznego Gierka! – przekonuje minister.

Fakt: Wynik Bronisława Komorowskiego wprawił w osłupienie całą Platformę. Czy pan, jako członek rządu poczuwa się do odpowiedzialności za porażkę prezydenta?

Włodzimierz Karpiński: – Wszyscy jesteśmy za to w pewnym sensie współodpowiedzialni, choć wydaje się, że o przegranej zadecydowała nieudana kampania wyborcza, a nie pięć lat pełnienia urzędu, w trakcie których Bronisław Komorowski cieszył się ogromnym zaufaniem i poparciem społecznym. I słusznie, bo to była dobra prezydentura dla Polski.

Jak to możliwe, że lider sondaży przegrywa walkę o fotel prezydencki tak sromotnie?

– Po pierwsze nie sromotnie. Na Bronisława Komorowskiego zagłosowała połowa wyborców, czyli ponad 8 mln Polaków. Wśród nich ogromna rzesza ludzi powyżej 30. roku życia, którzy właśnie zakładają lub założyli rodziny i bardzo dużo zyskali w ciągu ośmiu lat rządów PO, m.in., dzięki polityce prorodzinnej Prezydenta i rządu, wspomnę chociażby roczne urlopy rodzicielskie. Zabrakło głosów najmłodszych wyborców.

Prezydent mógł zrobić więcej dla młodych. Miał na to pięć lat.

– Dwudziestolatkowie są rozczarowani rzeczywistością min. dlatego, że odnoszą naszą codzienność do np londyńskiej. Młodzi nie pamiętają, jak było w komunie, nie interesuje ich, że Anglicy budowali swoje bogactwo przez wieki, a my mamy dopiero 25 lat wolnej gospodarki (od 8 lat najszybciej  rosnącej w Europie). Młodym Polakom to nie wystarcza i to zrozumiałe, że chcieliby żyć, jak ich rówieśnicy w innych, bogatszych krajach. Jestem pewien, że trzeba umiejętnie nakreślić im perspektywy rozwoju w Polsce i przekonany, że można to zrobić. Mówię to jako były „gastarbeiter” i niedoszły emigrant sprzed 25 lat.

To znaczy? Młode pokolenie boi się o swoją przyszłość, pracę…

– Przede wszystkim trzeba raz na zawsze skończyć z patologicznymi umowami śmieciowymi. Musimy powrócić do stabilnych kontraktów między pracodawcą i pracownikiem, umożliwiając młodym ludziom chociażby dostęp do kredytu bankowego, zamiast wysokooprocentowanych pożyczek z internetu. Mówienie, że bezrobocie spada, nie przemówi do osoby, która nie ma pracy. Ale warto też zauważyć, że fakty są takie: w ubiegłym roku bezrobocie wśród osób do 25 roku życia spadło o 100 tys. osób, czyli najwięcej w Unii. Przyczyniły się do tego inwestycje firm oraz rządowe programy wspierania zatrudnienia. Tylko w 2014 roku przeznaczyliśmy na ten cel aż 1,5 mld zł. To prawda i jedna strona medalu, druga to aspiracje młodego pokolenia i zrozumiała niecierpliwość. Mamy tego świadomość i zapewniam, że niebawem przedstawimy bardzo konkretne propozycje młodym Polakom.

Ale tą perspektywą nie jest chyba słynna propozycja Bronisława Komorowskiego chłopakowi na ulicy, by wziąć 2 tys. kredytu?

– To było wyrwane z kontekstu zdanie. Ja znam problemy młodych. Sam mam pięciu synów w podobnym wieku. Ale teraz cała Platforma usłyszała co młodzi mają nam do powiedzenia i jak przed chwilą powiedziałem my na to odpowiemy. Od 2016 r. będzie działał rządowy program, który zapewni miejsca pracy dla 100 tys. młodych ludzi. Sporo już zrobiliśmy, jeśli chodzi o ułatwienie mieszkaniowe, działa program „Mieszkanie dla młodych”. Teraz pracujemy nad programem budowy tanich lokali na wynajem. Oferta musi być dostosowana do sytuacji młodych ludzi. To dobrze, że ich głos jest teraz tak wyraźnie słyszany. Platforma Obywatelska musi być i jest otwarta na obywateli, szczególnie młodych. Ich wyraźny sygnał jest dla nas bardzo czytelny.

Na razie młodych napawa strachem wizja dramatycznie niskich emerytur i pracy do 67 roku życia. To wszystko zafundował im rząd PO-PSL.

– Rządzenie to podejmowanie trudnych decyzji i branie za to odpowiedzialności. Dłuższa praca zapewni wyższe emerytury.  Brak reformy oznaczał by bankructwo całego systemu zabezpieczenia społecznego, czyli brak emerytur w ogóle.

Nie można tego było zrobić parę lat wcześniej? Skupić się na stwarzaniu młodym lepszej perspektywy zawodowej, a nie majstrować przy OFE?

– Jeszcze kilka lat temu przechodziliśmy przez największy kryzys od XX wieku. Polska jako jedyny kraj w UE uniknęła zapaści gospodarczej. Inne kraje dopiero powoli wychodzą z kryzysu. Dla przykładu w Hiszpanii bez pracy jest 55 proc. młodych ludzi. To pokazuje z jakimi problemami mieliśmy do czynienia. Jeśli chodzi o OFE, jesteśmy po zdjęciu procedury nadmiernego deficytu, co pokazuje, że to był dobry ruch. Prawda jest taka, że dotychczasowy system był niesprawiedliwy i groził „bankructwem”. Stąd też mówię, że rządzenie i odpowiedzialność muszą iść w parze, nieodpowiedzialne obietnice to w gruncie rzeczy oszustwo, najgorsze bo dotyczące głównie ludzi biednych. Ja nie zgadzam się na taką politykę!

Pochwala pan dziś wydłużenie wieku emerytalnego?

– Nie znam osoby, która może, a nie chciałaby pracować. Jeśli ktoś jest zdrowy, nie chce odchodzić na emeryturę-chce pracować. Straszenie, że będziemy pracować w nieskończoność jest absurdem. To prymitywny populizm. Natomiast uważam, że władza publiczna ma obowiązek stwarzać warunki, żeby każdy kto chce, znalazł swoje miejsce na „rynku pracy”.

Można pracować, zgoda, ale nie z wizją głodowej emerytury.

– To brak reformy oznaczałby głodowe emerytury.

Przeciętnych Polaków stać na niewiele, za to władza objada się ośmiorniczkami. Taki obraz wyłania się po ujawnieniu afery taśmowej.

– Jak wspomniałem utrzymuję dużą rodzinę. Żyjemy skromnie, wszystkie rachunki płacę za siebie sam. Myślę, że tak robi też większość. Nie mam wrażenia, że cała polska klasa polityczna popada w bizantyjskie nawyki. Nie bronię niezapłaconych rachunków za wino, czy kolacje. To nigdy nie powinno mieć miejsca. O dobro publiczne trzeba dbać bardziej niż o swoje.

Jeśli mowa o dobrach, jakie pan – jako minister skarbu – ma w swoich ministerialnych? Przeciętny Kowalski myśli sobie pewnie, że państwo ma niewiele, bo wszystkich najcenniejszych dóbr wyzbyliśmy się. Wszystko sprzedaliśmy Niemcom, Francuzom, i prawie nic nam nie zostało.

– Srebra narodowe są zachowane w polskim ręku i błyszczą bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości. Są dobrze zarządzane, a ich wartość stale rośnie. Od 2008 r. wartość akcji Skarbu Państwa tylko w spółkach notowanych na giełdzie wzrosła o ponad 55 proc. Na koniec 2014 r. wartość nadzorowanych przeze mnie firm wynosiła aż 112,4 mld zł. Przez ostatni rok wzrosła o dwa miliardy. Do skarbu państwa „należą” tacy giganci jak Orlen, PZU, PKO BP, KGHM czy Azoty – liderzy nie tylko w kraju ale i w regionie. To firmy, które prowadzą największe inwestycje – za setki miliardów złotych – i zatrudniają ponad 300 tys. osób. Nie ma mowy o ich wyprzedaży.

Które spółki są najcenniejsze?

– Ministerstwo skarbu ma w swoim nadzorze 22 firmy, które wpisałem w zeszłym roku na listę podmiotów o strategicznym znaczeniu dla Polski. To kluczowe firmy, o sprzedaży których nie ma mowy, m.in. LOTOS, KGHM, PGE Polska Grupa Energetyczna, Polska Grupa Zbrojeniowa, ORLEN, PGNiG, PKO BP, PZU,Grupa Azoty, Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych PRZYJAŹŃ, TAURON, a także porty morskie w Świnoujściu, Gdańsku i Gdyni. Każdy może zobaczyć pełną listę w internecie. Jestem przekonany, że ze względu na położenie Polski na mapie musimy zachować kontrolę nad tymi firmami, które gwarantują bezpieczeństwo polskiej gospodarki i Polaków, m.in. bezpieczne dostawy prądu czy gazu oraz nasze bezpieczeństwo finansowe. Wyobraźmy sobie na przykład sytuację, w której firmy produkujące energię trafiają w ręce inwestora, który ma plany sprzeczne z polską racją stanu. Nie dopuścimy do takiej sytuacji.

Jesienią wybory parlamentarne. Jakie są priorytety dla pana ewentualnego następcy w nowym rządzie?

– Od 8 lat konsekwentnie budujemy spójny system bezpieczeństwa energetycznego kraju. Takich inwestycji w obszarze energetyki nie było w historii Polski, nawet za czasów mitycznego Gierka. Jesteśmy w trakcie budowy siłowni energetycznych na węgiel kamienny i brunatny, najnowocześniejszych na świecie, spełniających wyśrubowane reżimy ekologiczne. Kończymy budowę 1200 km nowych gazociągów. Wybudowaliśmy przejścia łączące nasz system gazowy z systemem UE. To wszystko pozwoliło nam  uniezależnić się od dostaw energetycznych ze Wschodu Jeszcze pięć lat temu 90 proc. gazu dostarczanego do Polski pochodziło od jednego dostawcy, czyli z Rosji. Dziś dostawców jest więcej – z innych kierunków niż wschodni możemy sprowadzić aż 10 mld m3. W 2009 r. to było to zaledwie 1 mld m3, więc proporcje się odwróciły. Jesteśmy bezpieczni i przykręcanie kurka z gazem nie może już być narzędziem szantażu. Podobnie jest, jeśli chodzi o ropę naftową. Dzięki budowie Terminalu Naftowego w Gdańsku w 2018 r. będziemy mogli zaopatrywać się w ropę z każdego miejsca na świecie.

Równie entuzjastycznie zapatruje się pan na inwestycje zachodnie w Polsce? Np. Niemcy budują kopalnię w Orzeszu, czeska kopalnia też nieźle sobie radzi na naszym rynku. Dlaczego sami nie możemy poradzić sobie z zarządzaniem kopalniami?

– Patrzę przychylnie na każdego inwestora, który przywozi pieniądze do Polski, tworzy miejsca pracy i rozwija technologie. Naprawa górnictwa to największe wyzwanie jakie stanęło przede mną, gdy w lutym przejąłem nadzór nad tą branżą. To co już udało się zrobić to przede wszystkim uratować 50 tys. miejsc pracy dla ludzi, którzy pracują w Kompanii Węglowej i drugie przynajmniej 50 tysięcy w branży „okołogórniczej”. To bardzo trudny i ambitny program.

Jednak wszystkich problemów, które narastały od wielu lat nie rozwiążemy w ciągu kilku miesięcy. Zwłaszcza, że w zeszłym roku ceny węgla spadły o 15 proc., a od stycznia o kolejne 11.

– Dlatego intensywnie pracujemy, by zmniejszyć koszty wydobycia, poprawić sprzedaż i znaleźć nowe rynki zbytu.

Wydawało się, że alternatywą dla węgla będą w przyszłości łupki. Można jednak odnieść wrażenie, że po pierwszym zachłyśnięciu, entuzjazm opadł. Polskie badania skorygowały amerykańskie doniesienia, że śpimy na żyle złota.

– Nigdy nie byłem zwolennikiem łupkowego hurraoptymizmu. Ale pamiętajmy, że nim Amerykanie zaczęli zarabiać na łupkach, badali temat przez 20 lat! I dziś mają z tego maszynkę do robienia pieniędzy. Dla zobrazowania, w 2013 r. przeciętna amerykańska rodzina oszczędziła aż 1200 dolarów dzięki łupkowej rewolucji. My też mamy szansę na tym zarobić, ale potrzeba wielkich pieniędzy I około 10 lat badań.

Stać nas na to?

– Tak samo można by powiedzieć, że nie stać nas na wybudowanie 1200 km rurociągów z gazem, a jednak to robimy. W branżę energetyczną, m.in. w nowe elektrownie zainwestujemy do 2020 r. ponad 100 mld zł. Po prostu trzeba to robić, bo wymaga tego bezpieczeństwo kraju, a inni dają świadectwo, że jest to dobry biznes tylko wymagający cierpliwości i dużych nakładów.

Jak uporządkować sprawę ustawy kominowej? Regulacja miała ograniczyć pensje prezesów w państwowych spółkach, tymczasem w praktyce bywa różnie, są sposoby na omijanie ustawy, co wielokrotnie opisywały media.

– Ustawa kominowa była antidotum na patologie, jakie się zdarzały kilkanaście lat temu w spółkach, gdzie skarb państwa był w stu procentach właścicielem. Reguluje ona wynagrodzenie zarówno dla małych, czasem kilkuosobowych spółek, jak i dla wielkich holdingów – zatrudniających tysiące osób. W tych ostatnich prezes powinien zarabiać pieniądze takie, jak w porównywalnych prywatnych firmach, bo majątkiem państwowym powinni zarządzać najlepsi. Tak się dziś dzieje. A to przekłada się na gospodarkę i kondycję gospodarstw domowych. Zarządy firm, które nadzoruje minister skarbu wiedzą, że mają roztropnie prowadzić biznes by oszczędnościami  i wypracowanymi wynikami podzielić się z odbiorcami, czyli Polakami. Np. w przypadku PGNiG takie roztropne gospodarowanie może oznaczać niższe ceny za gaz. Firma ma na tyle dobre rezultaty, że jest duże prawdopodobieństwo, iż przed najbliższym sezonem grzewczym możemy spodziewać się obniżki cen gazu dla gospodarstw domowych.

A wracając do pytania?

– Zgadzam się, że bezwzględnie trzeba walczyć z patologiami. Dlatego postuluję przede wszystkim jawność wynagrodzeń zarządów spółek z udziałem Skarbu Państwa oraz powołanie Rady Konsultacyjnej gdzie „mądre głowy” biznesu doradzałyby ministrowi skarbu. Takie zapisy są w ustawie o nadzorze właścicielskim, którą przygotowałem. Chciałbym, by przyjął ją parlament w przyszłej kadencji.

Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska

Więcej postów

2 Komentarze

  1. Panie Ministrze , czy Pan wie co to by?o za „komuny” aktywizacja gospodarcza regionów? Jak nie, to niech Pan sprawdzi, jak wygl?da?o zatrudnienie w miejscowo?ci RUCIANE NIDA do 1990 i po reformie tj po roku 2005. Mo?e wtedy Pan zrozumie co tych ludzi spotka?o.

  2. rzygn?, za komuny by?o wi?cej wolnego rynku po wprowadzeniu ustawy Wilczka. id? si? zabi? ch?opie i swoich potomnych, bo na tak? g?upot?, albo schizofrenie nawet ostry wpierdol nic rozumu nie doda.

Komentowanie jest wyłączone.