Podczas środowego spotkania w Sejmie przedstawiciele zakładów, których oferty zostały odrzucone, podkreślali, że przetarg śmigłowcowy od początku faworyzował jednego – francuskiego oferenta.
W czym się przejawia to szczególne traktowanie oferty koncernu Airbus Helicopters?
– Wypowiedzi podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Wojska Polskiego zarówno przedstawicieli PZL Mielec, jak i PZL Świdnik sprowadzają się do tego, że informacje czy też argumentacja, jaką podaje MON, a które miały być rzekomo podstawą do odrzucenia ofert Mielca i Świdnika, są wątpliwej jakości. Minister Tomasz Siemoniak, mówiąc publicznie, że oferowane śmigłowce były nieuzbrojone czy też miały być dostarczone w innych dłuższych terminach, niż zakładało MON, mijał się z prawdą. Wszystkie te mity podawane przez MON zostały przez zarządy obu spółek obalone.
Co zatem wynika z tego spotkania?
– To spotkanie pokazało przede wszystkim ignorancję MON-u w kwestii przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii. Świadczy o tym fakt, że na spotkaniu zarządów spółek PZL Mielec i PZL Świdnik oraz przedstawicieli strony społecznej nie było nikogo z posłów rządzącej koalicji, mało tego nie było żadnego przedstawiciela MON, była natomiast przedstawicielka Ministerstwa Gospodarki, która do końca nie potrafiła wyjaśnić wszystkich interesujących nas kwestii.
Jak odczytuje Pan to lekceważenie ze strony rządu bądź co bądź w sprawie istotnej dla obronności i polskiej gospodarki?
– W naszej ocenie, MON nie ma nam już nic do powiedzenia w sprawie tego przetargu. Limit kłamstw został wyczerpany i teraz w końcu trzeba powiedzieć prawdę. Po stronie rządu nie ma jednak odważnego, który stanąłby oko w oko z nami i powiedział to, o czym my mówimy od samego początku. Mianowicie to, że jeżeli wszyscy oferenci nie spełniają wymogów formalnych, to przetarg powinien być unieważniony, bądź do udziału w jego drugiej fazie, fazie testów powinni być dopuszczeni wszyscy oferenci. Wszystko po to, aby porównać śmigłowiec do śmigłowca i czarno na białym stwierdzić, czyj produkt jest lepszy i lepiej będzie służyć naszemu wojsku, a nie ze względów formalnych karać dwie firmy: Sikorsky Aircraft Corporation oraz AugustęWestland, które w przeciwieństwie do koncernu Airbus Helicopters mają swoje zakłady w Polsce i rękami polskich pracowników tu, na miejscu, produkują swoje śmigłowce.
Kolejna sprawa dotyczy testów. Jeszcze kilka dni temu MON potwierdzało udział strony społecznej w testach caracali. Dziś się okazuje, że testy ruszają, ale bez udziału strony społecznej…
– Do pierwszej fazy przetargu zgłosiliśmy swojego przedstawiciela, który nie był w żaden sposób związany z PZL Mielec czy PZL Świdnik. Natomiast do drugiego etapu, a więc fazy testów, zgłosiliśmy dwóch ludzi ze wspomnianych zakładów, ekspertów, którzy na podstawie udostępnionej dokumentacji i wyników rozpoczynających się testów będą mogli sprawdzić, czy rzeczywiście ten śmigłowiec francuski osiąga założone parametry. Niestety wczoraj w rozmowie z gen. Sławomirem Szczepaniakiem z Inspektoratu Uzbrojenia usłyszałem, że nasi przedstawiciele najprawdopodobniej nie zostaną dopuszczeni do udziału w testach z uwagi na to, że reprezentują konkurencję. Jest to dla nas niezrozumiałe. Przecież oferty PZL Mielec i PZL Świdnik zostały odrzucone, więc nie ma mowy o jakiejkolwiek konkurencji. Są to piloci, a więc fachowcy, którzy mogą stwierdzić, czy ten śmigłowiec spełnia bądź nie spełnia określonych wymogów. Swoją opinię na ten temat wyraziłem panu generałowi.
I co Pan usłyszał w odpowiedzi?
– Usłyszałem, że generał się zastanowi, ale do czwartku– mimo iż testy się rozpoczęły – nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Żadne informacje czy też powiadomienia, że powinni się zgłosić na Poligonie w Powidzu, nie dotarły też do obu pilotów ekspertów.
Jak Pan to rozumie?
– Odbieram to jednoznacznie, że przedstawiciel strony społecznej nie zostanie dopuszczony do testów śmigłowca caracal.
Czego obawia się MON, nie dopuszczając ekspertów strony społecznej?
– Taka postawa świadczy o obawie MON przed ewentualnym wykryciem nieprawidłowości w tym przetargu także na etapie testów technicznych. Sekcja Krajowa Przemysłu Lotniczego NSZZ „Solidarność”, a także przedstawiciele PZL Mielec i PZL Świdnik od początku chcieliśmy brać udział w dialogu i poważnie traktować ministra obrony narodowej, ale jednocześnie oczekiwaliśmy, że resort równie poważnie będzie traktował nas. Niestety min. Siemoniak i podlegli mu pracownicy MON traktują nas w sposób niepoważny. My z kolei uważamy i mamy ku temu podstawy, że cały ten przetarg śmigłowcowy jest grubymi nićmi szyty i powinien zostać unieważniony.
Przejawem tego niezadowolenia były protesty w Mielcu i Świdniku. Jakie inne kroki w tej sytuacji będą jeszcze podejmowały związki zawodowe?
– W protestach w Mielcu i Świdniku łącznie wzięło udział kilka tysięcy ludzi niezadowolonych z decyzji rządu. Byli to zarówno przedstawiciele załóg, władz samorządowych, jak i innych grup zawodowych. Jednak były to akcje lokalne i niejako wstęp do działań o charakterze ogólnopolskim. Przed nami akcja organizowana przez Sekcję Krajową Przemysłu Lotniczego NSZZ „Solidarność”. Dzisiaj obradujący Kongres Sekretariatu Metalowców NSZZ „Solidarność” przyjął stanowisko skierowane do prezydenta Bronisława Komorowskiego, premier Ewy Kopacz, w którym stanowczo protestuje przeciwko szkodliwym działaniom wobec polskiego przemysłu lotniczego i polskiej gospodarki, domagając się unieważnienia tego przetargu. Będziemy organizować protesty, być może zarówno przed Kancelarią Prezydenta RP, jak i Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, ale również przed Ministerstwem Obrony Narodowej. Ten przetarg powinien być unieważniony. Dziś wszyscy tak uważają, tylko nie rząd.
Powróćmy jeszcze na chwilę do ostatniego spotkania Parlamentarnego Zespołu ds. Wojska Polskiego, gdzie Ewa Baranowska, naczelnik zespołu offsetowego z Ministerstwa Gospodarki, wyjaśniała, że offset i korzyści dla polskiej gospodarki na obecnym etapie przetargu nie były oceniane…
– Po tej wypowiedzi zarówno parlamentarzyści, jak i przedstawiciele spółek PZL Mielec i PZL Świdnik oraz związkowcy przyjęliśmy to z niedowierzaniem, że coś takiego może w ogóle mieć miejsce. To kuriozum, coś, co zaprzecza zdrowemu rozsądkowi, ale także jest wyrazem krótkowzroczności i braku odpowiedzialności za przyszłość polskiej gospodarki. Jak można mówić, że najpierw wybierzemy ofertę, a dopiero później już z wybraną ofertą i wybranym dostawcą – w tym wypadku śmigłowców – próbować negocjować warunki offsetowe. W ten sposób z góry stawiamy się na przegranej pozycji. To kolejny przykład, że ta ekipa, ten rząd szkodzą polskiemu przemysłowi, szkodzą polskim pracownikom i de facto szkodzą Polsce i trzeba ją zmienić. Mam nadzieję, że pierwszy krok w tym kierunku uczynimy już 24 maja.
Dziękuję za rozmowę.
Mariusz Kamieniecki
Promowany by? Sikorski nawet dla tej firmy zmieniono zasady przetargu a mimo to przegrali Ameryka?ski scheisse