Koncepcja wzmocnienia wojsk i służb na wschodzie kraju jest bardzo dobra, ale ma potencjalnie jedną wadę jeżeli ograniczałaby się do przenoszenia garnizonów. Koszty, koszty i jeszcze raz koszty.
Dyslokowanie posiadanych zasobów wojskowych i całego związanego z jego bytowaniem zaplecza oznacza olbrzymie przedsięwzięcie logistyczne, w trakcie którego ostatnią rzeczą do jakiej zdolna jest jednostka, jest jej zdolność do boju. Przenosimy wojska nie muszą być dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza jeżeli posiada się państwo o stosunkowo niedużym i zwartym terytorium, rozbudowanej sieci dróg oraz armię przystosowaną do pokonywania przeszkód wodnych, a to w naszym wojsku jest podstawą.
To prawda, że dominująca część sił wojskowych, w tym przede wszystkim sprzętu jest na zachodzie, a konkretnie na południowym zachodzie i północnym zachodzie – to rzeczywiście pozostałość „zielonych” garnizonów potężnego Ludowego Wojska Polskiego. Jednakże oddalenie o około 300 km głównych sił od spodziewanych miejsc przełamania w Teatrze Działań Wojennych przez wroga, to optymalna odległość umożliwiająca manewrowe wejście jednostek do działań, w tym logistycznego przygotowania operacji. Więc nie ma nic złego w tym, że wojska są tam, gdzie są. Odpowiednie nasycenie terytorium kraju obroną przeciwlotniczą/przeciwrakietową i zwiększenie możliwości działania własnego lotnictwa – powinno zwiększyć prawdopodobieństwo przeżycia pierwszego ataku wroga przez główne jednostki bojowe naszej armii. Ewentualnie czołgi mogłyby być bardziej w centrum kraju, jednakże te wszystkie kwestie trzeba pozostawić specjalistom, każda jednostka ma na czas „W” przygotowane miejsca dokąd, kiedy i jak ma się udać i gdzie bazować.
Oczywiście w przenoszeniu wybranych – potrzebnych specjalistów nie ma nic złego, jednakże powinniśmy pójść w inną stronę, mianowicie nie ma alternatywy dla zwiększenia stanów etatowych wojska oraz służb wszelakich, gdzie szczególną rolę odgrywa Straż Graniczna. Chodzi przede wszystkim o więcej etatów dla profesjonalistów, tak żeby Straż Graniczna miała własne oddziały zdolne do zwalczania zagrożeń terrorystycznych, jak również normalnej walki z wojskami specjalnego przeznaczenia przeciwnika – działającymi w ramach wojny asymetrycznej „w cywilnych ubraniach”. Z jednostek wojskowych również należy rozwijać wojska specjalne, ze szczególnym naciskiem na te specjalności wojskowe, które mają kolosalne znaczenie na polu walki, a wyszkolenie specjalistów zajmuje dużo czasu. Kluczowe znaczenie mają saperzy oraz generalnie rozumiany zwiad, posiadający kwalifikacje do naprowadzania ognia artylerii jak również powietrze-ziemia. O wojskach chemicznych do rozpoznawania skażeń i zagrożeń różnego typu nawet nie warto wspominać – to fundament każdej armii i oczywista – oczywistość tak jak buty i hełmy! Wschód i północny wschód kraju powinien być nasycony tego typu pododdziałami zdolnymi do operowania w swoim terenie w każdych warunkach. Do tego należy dodać tak wiele, jak wiele się da jednostek z wydzielonymi pododdziałami wyspecjalizowanych w zwalczaniu broni pancernej oraz nasycić wszystko bronią przeciwlotniczą taką jakiej mamy – czyli krótkiego zasięgu najbardziej jak się da. Realnie potrzebujemy do osłony np. Województwa Warmińsko-Mazurskiego około 5000 rakiet klasy Grom, w efekcie mamy pewność, że przy takim nasyceniu rakietami ziemia-powietrze wszystko co będzie próbowało latać tam na pośredniej wysokości spadnie – co oznacza, że nie będzie dronów, samolotów szturmowych i śmigłowców nieprzyjaciela. Na to wszystko potrzebna jest jeszcze Obrona Terytorialna, zdolna do wzmocnienia kadrowego jednostek wojska zawodowego – zarówno bezpośrednio w terenie, gdzie oddziały takie mogą stanowić zaplecze wzmacniające potencjał zawodowych żołnierzy jak również w zadaniach logistycznych, bez zabezpieczenia których zdolność bojowa nawet najlepszego żołnierza będzie ograniczona do bagnetu i kilku granatów po wyczerpaniu amunicji.
To można osiągnąć, to kwestia chęci, pewnych pieniędzy – dobrej organizacji i zdecydowania. Bardzo szybko można odseparować pas graniczny przy pomocy Straży Granicznej, której liczebność bezwzględnie należy zwiększyć oraz doposażyć ją w nowoczesny sprzęt jak np. transportery opancerzone typu Rosomak, śmigłowce, drony, samochody terenowe o podwyższonej mobilności itd. Za tą strefą wyznaczyć miejsca w których będzie rozlokowana Obrona Terytorialna, złożona od pierwszej chwili wezwania z lokalnych ochotników, a w ciągu godzin wzmocniona oddziałami z głębi kraju. Pomiędzy tym wszystkim ma się przemieszczać zawodowa, świetnie uzbrojona i wyszkolona armia – zdolna do przewidywania rejonów natarcia nieprzyjaciela i niszczenia jego siły żywej i sprzętu. Oczywiście przy wsparciu własnego zaplecza ogniowego, lotnictwa oraz wojsk pancernych i zmechanizowanych, zdolnych do przełamania natarcia przeciwnika i kontrnatarcia poza pas przygraniczny.
Uwaga, to nie może być kwestia kilku lat – może tyle czasu nie być. My potrzebujemy dokonać zmian w ciągu pół roku, potem drugie pół roku wszystko przećwiczyć i być gotowymi do obrony państwa. Kto nie służy w wojsku, służbach lub formacjach Obrony Terytorialnej lub Cywilnej powinien płacić większe podatki. Nie ma innego sposobu na to, żebyśmy zapewnili sobie bezpieczeństwo. O broni masowego rażenia i środkach jej przenoszenia nie będziemy pisać, bo to już kwestia oczywista.
Reasumując – przenośmy tylko to co niezbędne, w zamian za to rozbudowujmy istniejące oddziały i służby, zbudujmy Obronę Terytorialną z prawdziwego zdarzenia, następnie stwórzmy system, który będzie działał w istniejących warunkach w terenie w oparciu o własną logistykę. Szkoda pieniędzy na zwykłe przenoszenie koszar, poza tym to proces czasochłonny – wyłączający jednostkę ze stanu zdolności bojowej, a to oddalenie od miejsca starcia z przeciwnikiem sił głównych może zdecydować o ich przeżyciu, ponieważ środki bojowe nieprzyjaciela mają jednak większy czas dotarcia do np. Legnicy niż np. do Olsztyna!
Obserwatorpolityczny.pl