Prokremlowska partia Zgoda wygrała wybory parlamentarne na Łotwie, choć wypadła gorzej niż trzy lata temu. Rządu jednak nie stworzy, bo nikt nie wejdzie z nią w koalicję.
Według danych z 98 proc. okręgów Zgoda dostała 23,3 proc. głosów, 2 proc. więcej od centroprawicowej partii Jedność premier Laimdoty Straujumy. Tyle tylko że Straujuma ma z kim rozmawiać o stworzeniu rządu, a lider zwycięskiego ugrupowania Nił Uszakow – nie. Kolejne miejsca zajęły bowiem inne centroprawicowe partie. Łącznie trzy ugrupowania rządzącej koalicji zdobyły 58 proc. głosów.
W kraju, w którym mniejszość rosyjska stanowi aż 26 proc., stosunek do Moskwy był od dawna głównym kryterium podziałów politycznych. Aneksja Krymu, wojna na wschodzie Ukrainy i wojownicza retoryka Władimira Putina tylko je pogłębiło. Uszakow – burmistrz Rygi, w której Rosjanie stanowią niemal 40 proc. – najwyraźniej na tym stracił, bo trzy lata temu jego ugrupowanie dostało 5 proc. głosów więcej. W nowym parlamencie będzie mieć 24 fotele zamiast 31.
Kampanię zdominowała kwestia bezpieczeństwa. W nowej sytuacji geopolitycznej Straujuma zapowiedziała wzrost wydatków na obronę z 0,9 proc. do 2 proc. PKB w 2020 r. i zaprosiła na ćwiczenia na Łotwę wojska państw NATO. Bojąc się, że mniejszość rosyjska na Łotwie będzie wykorzystywana przez Kreml jako piąta kolumna, dofinansowała też rosyjskojęzyczne radio i telewizję. Dotychczas łotewscy Rosjanie, zwłaszcza ci w Łatgalii na wschodzie kraju, czerpali informacje głównie z propagandowych kanałów Moskwy.
Uszakow co prawda przyznał, że Zachód „ma powody, by zadawać Rosji pytania o sytuację na Ukrainie”, ale sprzeciwiał się sankcjom i nalegał, by prowadzić z Kremlem dialog. Niedawno stwierdził nawet, że „Władimir Putin to prawdopodobnie najlepsza opcja dla Łotwy”. Jak wyjaśnił, chodziło mu o to, że pozostałe opcje – np. nacjonaliści czy komuniści – są znacznie gorsze, ale część wyborców i tak mogła się wystraszyć tej wypowiedzi. Zniweczyło to wysiłki, by dzięki socjaldemokratycznym hasłom dotrzeć do szerszego elektoratu. – Ludzie chcieli zmian, ale w kontekście Rosji i Ukrainy po prostu zaczęli się bać – skomentował AFP wynik wyborów Arnis Kaktinš z ośrodka badania opinii publicznej SKDS.
W sobotę Straujuma postraszyła, że zwycięstwo Zgody w wyborach może zagrozić niepodległości Łotwy.
Inna sprawa, że nie wiadomo, czy prezydent Andris Berzin˛š właśnie jej powierzy misję stworzenia nowego rządu. 63-letnia ekonomistka przejęła tekę premiera w styczniu br. od dobrze ocenianego Valdisa Dombrovskisa, który wprowadził kraj do eurolandu, lecz zrezygnował po katastrofie budowlanej supermarketu w Rydze, w której zginęły 54 osoby.
– Berzin˛š lubi zaskakiwać, jest niezależny. Nikt nie wie, dlaczego w styczniu nie powierzył sterów rządu byłemu szefowi MSZ i MON Artisowi Pabriksowi – doświadczonemu, świetnie wykształconemu, władającemu językami – mówi „Wyborczej” osoba z otoczenia łotewskiego prezydenta.
Teraz wśród kandydatów na premiera wymienia się Andrisa Pielbagsa, odchodzącego komisarza europejskiego ds. rozwoju. Zwłaszcza że w styczniu Ryga obejmie na pół roku przewodnictwo w Unii Europejskiej.
Dwumilionowa Łotwa od trzech lat ma największy wzrost PKB w całej UE (w 2013 r. 4 proc.). To efekt polityki radykalnego zaciskania pasa, dzięki której ekipa Dombrovskisa wyciąg-nęła kraj z głębokiego kryzysu z lat 2008-09. Zdaniem komentatorów o sukcesie centroprawicy mogły zadecydować, obok geopolityki, właśnie kompetencje gospodarcze. Nowy rząd czekają w tej sferze duże wyzwania, bo z uwagi na mocne więzi ekonomiczne sankcje Zachodu wobec Rosji pośrednio uderzają także w Łotwę.
Maciej Czarnecki