Zróbmy w Polsce drugi Majdan i obalmy rząd!
Taka myśl przyszła do głowy narodowcom, którzy w niedzielę skrzyknęli się pod Sejmem i próbowali wedrzeć się na teren parlamentu. Specjalny oddział policji postawił im zaporę, używając gazu pieprzowego…
To jeden z efektów afery podsłuchowej… Narodowcy, po ujawnieniu przez „Wprost” skandalicznej rozmowy ministra Bartłomieja Sienkiewicza z szefem NBP Markiem Belką, skrzyknęli się w sieci na manifestację przed budynkiem Kancelarii Premiera. Domagali się natychmiastowej dymisji rządu – donosił w niedzielę portal Gazeta.pl.
Kilkudziesięcioosobowa grupa spod kancelarii ruszyła pod budynek Sejmu. Na drodze narodowcom stanął policyjny kordon. Uzbrojeni po zęby funkcjonariusze postanowili za wszelką cenę obronić wejścia na teren parlamentu. Demonstranci, twierdząc, że mają pozwolenie na manifestację, próbowali sforsować zaporę. Zaczęła się przepychanka, policjanci nie ustąpili, użyli nawet gazu pieprzowego, by rozgonić tłum…
– Gestapo, gestapo – krzyczeli demonstranci. – Tu są dzieci, zaprzestańcie używania środków chemicznych – apelowali organizatorzy protestu przez megafon. Na szczęście nikomu nic się nie stało, demonstranci nie dostali się Sejmu, nikogo nie zatrzymano. Pytanie, czy takie protesty mogą się powtórzyć? To przecież jeszcze nie koniec afery podsłuchowej…