Wszelkie nadzieje i wszelkie oczekiwania, co do deklaracji Prezydenta USA Baracka Obamy podczas jego wizyty w Polsce to mrzonki.
Barack Obama nie może dać nam więcej gwarancji niż daje w ramach NATO. Zresztą nawet jeżeli dałby nam więcej gwarancji bezpieczeństwa niż daje NATO – tym samym stworzyłby NATO-bis, specjalnie wykrojone politycznie i militarnie dla Polski jako kraju spodziewanej konfrontacji militarnej z przeciwnikiem – już jasno definiowanym.
Poza tym co to znaczy dać nam więcej gwarancji? Jeżeli mówimy o skutecznej obronie naszego terytorium i niestety także państw bałtyckich – to oznacza zwiększenie amerykańskiej obecności wojskowej w Europie centralnej na co wcześniej pan Prezydent nie miał szczególnej ochoty – warto pamiętać o skasowaniu przez niego programu „tarczy”.
Jeżeli ktoś myśli, jak szef polskiego MSZ Radosław Sikorski, że Stany Zjednoczone powinny rozmieścić w Polsce stałe bazy wojskowe i siły lekkie (ciężkie) US Army są w stanie zapewnić nam bezpieczeństwo, to znaczy powstrzymać Rosję i stowarzyszone z nią kraje od ewentualnej napaści na nasze terytorium – ten jest w błędzie.
Jeżeli mielibyśmy na poważnie myśleć o obronie – to tylko taktyczna broń jądrowa – oraz stanowiące realną siłę jednostki jej pilnujące – jest w stanie zapewnić nam skuteczną refleksję u naszych przyjaciół Rosjan, gdyby przypadkowo chcieli wyzwolić nas spod „dyktatury” Komisji Europejskiej.
Jednakże o ile rozmieszczenie broni jądrowej w Polsce – Moskwa i Mińsk być może by po dłuższych protestach przełknęły – same obstawiając Kaliningrad i zachodnią Białoruś bardzo gęsto „Iskanderami”, zestawami S-400 i jednostkami zmiechanizowanymi, to jeżeli chodzi o państwa bałtyckie – nie ma szans. To się nie mieści w głowie, żeby w Estonii umiejscowić rakiety z głowicami jądrowymi, ponieważ to oznacza w razie konfliktu – uśmiercenie St. Petersburga.
Powyższe dowodzi, że istniejąca równowaga strategiczna, w której Zachód nie wchodził z infrastrukturą na poważnie do swoich nowych sojuszników, a Wschód – nie pokazywał zębów – była najbardziej opłacalna dla wszystkich. My niczego nie udawaliśmy, a Rosjanie nie byli zmuszeni niczego, ani sobie, ani broń Boże – nam – udowadniać. Było w zasadzie idealnie.
Więc wszelkie zapewnienia pana Prezydenta Obamy to nic innego jak czysty PR, aczkolwiek miło i należy być mu wdzięcznym, że znalazł czas, że nas zaszczycił obecnością, że się nawet pochylił nad bieżącą sytuacją – przecież nie musiał. Jemu i Ameryce nic nie grozi! W naszej sytuacji o wiele ważniejsze od tego co pan Obama powiedział i jeszcze powie w Warszawie jest to co ewentualnie może powiedzieć pod adresem Berlina. Nie można mieć bowiem żadnych złudzeń – w naszych realiach konfliktu z Rosją, tylko Niemcy mogą skutecznie nas uzbroić i zabezpieczyć logistycznie – w takim stopniu, żebyśmy skutecznie powstrzymali Rosjan, nawet w przypadku użycia przez nich taktycznej broni jądrowej. To akurat Niemcy są w stanie nam zagwarantować, jest to jednak kwestia woli politycznej, której nie wykazują i nie zamierzają wykazywać – zupełnie trzeźwo oceniając że jesteśmy „rosjo-sceptyczni” ponad miarę i zupełnie niepotrzebnie stosujemy realia historyczne do oceny sytuacji bieżącej – uzależniając przyszłość od przeszłości.
Co już Niemców szczególnie dziwi, bo przecież zabili więcej Polaków i przyczynili się do większego wyniszczenia Polski niż ZSRR, jednakże zostawmy szczegóły. Jak w ogóle możemy oczekiwać wsparcia od kraju, który czerpie gaz od państwa, z którym chcemy szykować się na wojnę? Przecież to jest oczywiste, że pociski jakimi Rosjanie strzelaliby do Polaków – byłyby kupione w części za niemieckie pieniądze…
W sensie politycznym optymalnym byłoby osiągnięcie przez nas statusu kraju zbliżonego do statusu Izraela. Oczywiście to nie jest możliwe, ponieważ nasza Polonia w Ameryce nie ma nawet cienia znaczenia tamtejszych Żydów, jednakże liczy się sam model, który należy przyjąć i uznawać za wzór. Miliard lub dwa miliardy dolarów pomocy wojskowej rocznie – nawet z demobilu – odmieniłoby naszą armię w kilka lat, czyniąc z niej groźny oręż, a przede wszystkim – pozwoliłoby na zwiększenie stanów etatowych o 100% lub 200%, a wówczas moglibyśmy nawet myśleć o głośnym klaskaniu w stronę misia, jak ten się znowu rozwścieczy.
Tymczasem jednak bez marzeń, bo tutaj jest tak jak jest i niestety temu pokoleniu u władzy nie udało się i nie uda się już tego zmienić z panem Obamą i jego potęgą lub bez.
Adam Kamiński
Jakto po co? Aby pustk? wype?ni?. Armii radzieckiej pozbyli?my si?, swoj? zlikwidowali?my. To niech kolejny okupant zamieszka w pustych koszarach, co ma si? metra? marnowa? 🙂