Niby miało być „Partnerstwo Wschodnie”. Potem akcesja Ukrainy do Unii Europejskiej. Za tym ostatnim hasłem, na kijowskim Majdanie rozbito pierwsze namioty. I dalej z każdym dniem, było coraz mniej jasne, – o co chodziło w tym proteście?
Po drodze na pewnym etapie przyczepili się nacjonaliści ukraińscy, zapomniano o „martyrologii” Tymoszenko i o realiach gospodarczych.
Majdan trwał przez cztery miesiące, a w tym czasie korupcja miała się jak najlepiej i dalej trwa wraz z klienckim ustrojem Ukrainy oligarchicznej. Można zrozumieć, że Ukraińcom na Majdanie, chodziło o zmianę – umożliwiającą życie, tak jak w Europie zachodniej, bez liczenia się z kosztami transformacji. Przecież przejście ze stanu chaosu do zrównoważonej gospodarki wolnorynkowej nie może stać się z dnia na dzień. Powiązania gospodarcze z Rosją to zawsze atut a nie obciążenie, wystarczy jedynie się stopniowo modernizować. Problemem Ukrainy jest jednak to, kto ma to zrobić i za czyje pieniądze? Przecież obecni właściciele ukraińskiej gospodarki mają szokująco wielkie zyski, jakie zapewniał zbyt w Rosji. Natomiast Zachód to konkurencja, tym bardziej zaciekła i trudna, ponieważ w kilku działach produkcji musi się liczyć z przewagą potencjału Ukrainy. Doskonałym przykładem jest sukces technologiczny zakładów lotniczych Antonowa, takich zakładów Ukraina ma więcej. Z powodzeniem mogą stanowić konkurencję nie tylko dla Zachodu i Rosji, ale być wiodącymi w skali Europy w swoich niszach.
Na tle Ukrainy długim cieniem kładzie się działalność pewnego schyłkowego imperium zła, które nie występuje już pod znanymi z Polski i innych krajów hasłami „wolności” i „praw człowieka”, bo te już na Ukrainie są, ale jest to wolność „od” a nie „do”. Celem jest szkodzenie i osłabienie Rosji, a Ukraina jest tylko polem gry, które trzeba posprzątać i wyrównać rękoma samych Ukraińców. Ten scenariusz ma teraz miejsce.
W tym wszystkim pompowana od lat w polskim szambie antyrosyjskość eksplodowała. Na tyle blokując ogląd sytuacji, że polskie elity zapomniały o tym, iż jesteśmy i będziemy z Ukrainą i Rosją sąsiadami. Emocje i działania medialne kiedyś odpłyną, a mięso polskich producentów i inne towary przeznaczone na wschodnie rynki o łącznie sumowanej już wartości około 5 mld Euro będzie można kompostować lub złomować.
Nasze niestety „elity” naprawdę nie wiedzą co się właściwie stało, ponieważ nikt nie miał do „Partnerstwa Wschodniego” opracowanych scenariuszy takiego rozwoju sytuacji, była to pusta idea, zakładająca wygodne posadki dla kilkunastu polityków i kilkuset pseudo analityków i łże-dziennikarzy. Sama idea stowarzyszenia Ukrainy z Unią, której nie podpisał Pan Prezydent Wiktor Janukowycz była żywiołową fikcją, w którą nie wierzyli główni płatnicy Unii Europejskiej. Był to bardzo zawoalowany neokolonializm, zakładający stopniową erozję gospodarki ukraińskiej, poprzez działanie mechanizmów potężnego wspólnego rynku. Na Ukrainie w ciągu minionych 20 lat nie nastąpiło przeorientowanie życia społeczno-gospodarczego, w kierunku przyjęcia zasad gospodarki wolnorynkowej. Wręcz przeciwnie, umocniły się lokalne oligarchie i wszechobecna korupcja paraliżująca społeczeństwo, gospodarkę i państwo ukraińskie. W takich warunkach zderzenie z brutalnym obliczem neoliberalnej gospodarki globalnego kapitalizmu, musiałoby spowodować ofiary, o wiele większe niż w Polsce, a docelowo w wyniku społecznej reakcji (Majdan 2.0) bardzo szybko powstrzymać zmiany polityczne.
Sami Ukraińcy chyba nie do końca wiedzą czego chcą, skoro wybrali do władzy ludzi, którzy też są oligarchami i skompromitowali się jako politycy grzebiący tzw. pomarańczową rewolucję. Ci politycy sami nie mają idei przewodniej, w jakim kierunku mają pójść zmiany na Ukrainie, a jeść i ogrzewać mieszkania trzeba. Czasami też trzeba kupić buty i płaszcz, wydać na lekarza, kupić dziecku książki. Nie da się żyć samymi ideami. Nawet odporni na wszystko Ukraińcy zbuntują się, nie widząc progresji. Zresztą już z zachodnich mediów zniknęły transmisję z Majdanu. Majdan zrobił swoje, Majdan może odejść…
W tych warunkach jakie tam teraz są, jest bardzo prawdopodobne, że to ksenofobiczny nacjonalizm ukierunkowany na początek antyrosyjsko będzie spoiwem wielkiej idei narodowej Ukraińców, która ma zastąpić im ziemniaki… Niestety, źródła pięknej i dostojnej ukraińskiej idei narodowej, zostały skażone przez współpracę części bohaterów Ukrainy z faszystowskimi Niemcami Adolfa Hitlera. Jednym z jej przejawów było masowe ludobójstwo Polaków na Wołyniu pod koniec II Wojny Światowej oraz walki z idącą na zachód Armią Czerwoną.
Nasi politycy swoimi rusofobicznymi reakcjami dają dowody tego, że nie wiedzą co się stało na Ukrainie w 1944 roku i co się tam dzieje obecnie. Można przypuszczać, że o przyszłości tym bardziej nie mają żadnego wyobrażenia. Panowie: Tusk, Sikorski i Komorowski nie są do tego zdolni, po tym jak z inicjatywy ich partii Sejm bał się nazwać ukraińskie ludobójstwo na Polakach – ludobójstwem, posiłkując się eufemistycznym sformułowaniem o „znamionach ludobójstwa”. Nawet zamach w Łucku na Komorowskiego, gdzie ukraińscy gospodarze nie potrafili ochronić swojego polskiego gościa, przed co prawda tylko zgniłym jajkiem – też został wyciszony.
Natomiast tym ludziom się wydaje, że stanęli na czele państw zachodnich walczących z imperium zła – „szatanem północy”! Roszczą sobie prawo do monopolu na słuszność i prawdę, podczas gdy sami jej nie znają lub co jest bardziej prawdopodobne nie chcą jej przyjąć do wiadomości i jeszcze wprowadzają w błąd własny Naród. Dlatego nie dziwią chłodne i ostrożne reakcje przywódców państw Unii Europejskiej, czy też bardzo ciekawe propozycje H. Kissingera w spojrzeniu na problem.
Nasi nie wiedzą, co się naprawdę stało, więc naprawdę lepiej dla nas – maluczkich – byłoby, gdyby milczeli, koncentrując się na problemie bezpieczeństwa Polski, a pomoc humanitarna dla Ukraińców jest sprawą oczywistą, sama się dzieje…