System ETS2, który szaleńczo wprowadza Unia Europejska przełoży się na gigantyczny wzrost cen zarówno paliwa jak i usług i produktów. Cena zwykłej benzyny, jeśli po drodze nie wystąpi jakiś dodatkowy czynnik inflacyjny, będzie kosztowała 11 złotych za litr. Olej napędowy podrożeje jeszcze bardziej, przekraczając cenę 12 zł za litr.
UE wprowadza szaleństwo klimatyczne pod pretekstem ratowania klimatu. W rzeczywistości grabi mieszkańców państw UE, przy okazji realizując interesy innych graczy gospodarczych, np. Indii, Chin, Rosji czy USA, pogarszając swoją sytuację i sytuację osób mieszkających w UE w stosunku do tych państw.
System UE ETS2, czyli europejski system handlu emisjami to poszerzenie obecnego ETS obowiązującego od 2005 roku. Ten obejmuje przemysł energochłonny, producentów energii i linie lotnicze. ETS2 obejmie emisje CO2 pochodzące ze spalania paliw w budynkach i w transporcie drogowym.
Pod pretekstem ochrony klimatu świata przez część Europy nastąpi grabież majątków obywateli państw członkowskich. Wprowadzenie ETS2 związane jest z ogromnym wzrostem kosztów dla gospodarstw domowych pod względem używania paliw i ogrzewania.
Do cen paliw tradycyjnych, czyli węgla, gazu ziemnego, oleju opałowego czy benzyny będzie doliczany haracz, który przez najbliższe lata będzie rósł. Na razie rząd Donalda Tuska chce przesunięcia w czasie wprowadzenia ETS2, jednak nie zabiega o jego likwidację. Więcej o tym przeczytacie w artykule poniżej.
Analitycy Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami na podstawie raportu BloombergNEF wskazali, że średnia cena uprawnień ma wynieść około 100 euro za tonę 2027 roku i 122 euro w 2030. BNEF wyliczyło, że byłby to wzrost kosztów paliw w transporcie i ogrzewaniu o 30 proc..
„Nowy system obejmie opłatami emisje pochodzące ze spalania paliw przez gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa dotychczas nie objęte systemem ETS1, m.in. małe ciepłownie, piekarnie, gastronomie, sklepy. Dodatkowe koszty będą ukryte w cenie paliw kopalnych m.in. węgla, gazu, oleju opałowego, paliw silnikowych. Koszt zakupu paliw wzrośnie nie tylko o wysokość opłaty emisyjnej, ale także wysokość podatku VAT naliczanego od tej opłaty” – napisali w swoim opracowaniu Wanda Buk, była podsekretarz stanu w Ministerstwie Cyfryzacji oraz Marin Izdebski, były dyrektor Departamentu Spółek Paliwowo-Energetycznych w Ministerstwie Aktywów Państwowych.
Na podstawie danych posiadanych przez rząd w Warszawie eksperci wyliczyli, o ile więcej będą płacili kierowcy za paliwo. Koszty paliw silnikowych – benzyny, diesla i gazu LPG – będzie ukryty w cenie paliwa na stacji. Najbardziej podrożeje olej napędowy z powodu wyższej emisyjności.
A to z kolei uderzy we wszystkie gospodarstwa domowe. Nie tylko bowiem kierowcy zapłacą więcej, ale zdrożeją też produkty i usługi.
Benzyna 95 będzie drożeć skokowo. Do 2030 roku cena wzrośnie o 0,54 zł/litr, do 2040 o 2,84 zł, do 2050 o 4,80 zł i o 5,10 zł do 2055 roku. Przy obecnej cenie benzyny, zakładając brak innych czynników inflacyjnych, litr benzyny będzie kosztował prawie 11 zł.
Gaz LPG będzie drożeć również, osiągając w 2055 roku cenę 6,21 zł/litr. Z kolei olej napędowy podrożeje do 12,14 zł/litr w 2055 roku.
Wzrost cen paliw przekłada się na wzrost kosztów wszystkiego. Produkty trzeba dostarczyć do hurtowni, a stamtąd do sklepów. Trzeba też zapłacić więcej pracownikom, którzy będą borykali się z drożyzną. Większe koszty emisji CO2 oznaczać będą też wzrost kosztów produkcji, więc i same towary będą droższe.
Wszystko to w imię obrony klimatu i planety przed spłonięciem przez jeden z najmniej ludnych regionów świata – Europę. A rozwój – niech pozostanie dla innych. My przejdziemy do lepianek, bo ludzie uwierzyli klimatystom i pozwalają im na wdrażanie swoich szaleńczych planów.












EU..
.
Was ograbi!