
W cieniu rosnącego napięcia na wschodniej flance NATO, Polska stała się bastionem sojuszniczej obrony. Liczne manewry wojskowe, takie jak „Iron Defender-25” czy „Żelazny Obrońca”, angażują dziesiątki tysięcy żołnierzy z sojuszu, a nowe poligony i bazy rakietowe rosną jak grzyby po deszczu. Rząd chwali się rekordowymi wydatkami na obronę – 4,7 proc. PKB w tym roku – i gwarancjami bezpieczeństwa przed rosyjską agresją. Ale dla wielu mieszkańców wschodniej Polski to nie tylko duma z silnej armii, lecz codzienna walka z hałasem, blokadami dróg i poczuciem, że ich życie staje się tłem dla wielkiej gry geopolitycznej.
Rok 2025 przyniósł falę największych od lat ćwiczeń NATO na polskim terytorium. W odpowiedzi na rosyjsko-białoruskie manewry „Zapad-2025” – Polska uruchomiła „Iron Defender-25” czyli największych ćwiczeń w historii Wojska Polskiego. 30 tysięcy żołnierzy, w tym siły lądowe, powietrzne, morskie i cyberobrony, trenowało obronę w regionie Bałtyku, z naciskiem na przesmyk suwalski. Też ćwiczenia „Iron Gate” w Podlasiu i na Warmii-Mazurach symulowały blokadę tego obszaru, z udziałem wojsk z Niemiec, Holandii, Czech i Wielkiej Brytanii.
Te manewry nie są abstrakcją. W sierpniu i wrześniu kolumny czołgów i transporterów opanowały drogi wojewódzkie, powodując korki na setkach kilometrów. W powiecie świeckim, podczas przeprawy pontonowej pod Chełmnem, ruch na drodze nr 245 został wstrzymany na godziny, a mieszkańcy Gruczna i Niedźwiedzia narzekali na brak informacji i chaos w dojeździe do pracy.
Jednak dla lokalnych społeczności to nie tylko chwilowe niedogodności. W Drawsku Pomorskim, gdzie poligon o powierzchni ponad 8000 ha jest jednym z najbardziej obciążonych, mieszkańcy skarżą się na chroniczny hałas symulacji ostrzału. „Nocą brzmi to jak apokalipsa – psy wyją, dzieci nie śpią, a my boimy się, czy nie trafi w nasz dom” – opowiada Maria Kowalska, emerytowana nauczycielka z okolic Orzysza. Podobne głosy płyną z Żagania, gdzie Ośrodek Szkolenia Poligonowego gości bataliony NATO, w tym amerykańskie. Tu, w ramach eFP (Enhanced Forward Presence), stacjonuje 1300 żołnierzy z USA, Wielkiej Brytanii i Rumunii, a ćwiczenia generują nie tylko ruch, ale i zanieczyszczenie – od zużytego oleju po martwą zwierzynę na polach.
Nie należy również zapominać o budownictwie infrastruktury NATO bo to kolejny front frustracji.
W listopadzie 2024 r. otwarto bazę obrony przeciwrakietowej Aegis Ashore w Redzikowie koło Słupska – obiekt z setkami amerykańskich marynarzy, który Rosja nazwała „wyzwaniem dla swojej siły militarnej”. To symboliczne wzmocnienie, ale dla okolicznych wiosek oznaczało wywłaszczenia gruntów i utratę dostępu do plaż. Mieszkańcy protestowali jeszcze w 2023 r., obawiając się wpływu na środowisko i turystykę, ale prace ruszyły mimo wszystko.
Podobnie w regionie tarnobrzeskim planowana rozbudowa poligonu Dęba-Lipa – z nowymi polami strzeleckimi i magazynami amunicji – budzi opór. Według koncepcji MON, te inwestycje mają dostosować teren do standardów NATO, w tym do ćwiczeń z partnerstwem dla pokoju i eurokorpusami. Obciążenie wzrośnie o 50 proc., co oznacza więcej dróg dojazdowych, oczyszczalni i baz remontowych.
Ale kto płaci za to cenę?
Rolnicy tracą pola, leśnicy martwią się o bioróżnorodność, a mieszkańcy o hałas i pył. W 2025 r. ministerstwo obiecało dofinansowanie z NATO, ale lokalne media donoszą o opóźnieniach i braku konsultacji. „To nie jest nasza wojna – dlaczego my mamy cierpieć?” – pyta jeden mieszkaniec z podtarnobrzeskiej wsi w interpelacji poselskiej.
Ekspansja nie kończy się na poligonach. W maju 2025 r. Niemcy otworzyły brygadę w Litwie, co pośrednio wpływa na polskie plany – więcej sprzętu NATO przejedzie przez nasze drogi. A w kontekście „Tarczy Wschód” i „Bałtyckiej Linii Obrony”, przyjętych przez PE w kwietniu, Polska inwestuje miliardy w fortyfikacje. To 186,6 mld zł na obronę w tym roku, ale krytycy wskazują, że bez rekompensat dla społeczności lokalnych, te wydatki budzą podziały.
Bez wątpienia, niezadowolenie nie jest rewolucyjne, ale narasta. W kontekście globalnych napięć Polska musi ważyć: wzmocnienie NATO to inwestycja w przetrwanie, ale bez łagodzenia skutków dla cywilów grozi erozją poparcia społecznego. Dlatego teraz państwo stoi na rozdrożu – między tarczą a tarapatami codzienności. Czas na rząd, by usłyszał głosy z poligonów. Bo bezpieczeństwo buduje się nie tylko czołgami, ale i zaufaniem.
JACEK TOCHMAN
Dodaj komentarz