Wyszli tylko na spacer. Czterolatka nie udało się uratować. Przejmujące szczegóły tragedii w Dusznicy

niezależny dziennik polityczny

Aleks z mamą wychodzą na spacer. Czterolatek jest na rowerku biegowym. Są niedaleko domu. Potem wszystko dzieje się tak szybko. Pisk hamulców, krzyk, płacz. Na miejscu ląduje śmigłowiec LPR. Pozostaje modlitwa, której nie wysłuchano. Dotarliśmy do przejmujących szczegółów tragedii w Dusznicy koło Sejn (woj. podlaskie). – To tragedia obu rodzin – mówi nam prok. Angelika Karłowicz, szefowa sejneńskiej prokuratury.

Ze zdjęcia uśmiecha się czteroletni blondynek. Jego roześmiane oczy zapadają w pamięć. Wszyscy trzymali kciuki za Aleksa. Modlono się o jego zdrowie. O to wsparcie prosili rodzice czterolatka, którzy byli przy nim w białostockim szpitalu. Los zdecydował inaczej. Chłopca nie udało się uratować. Jego najbliżsi, pomimo tragedii, zdobyli się na niezwykły i piękny gest.

Dusznica. Potrącenie matki z dzieckiem

To był czwartkowy wieczór, 4 września, w Dusznicy pod Sejnami. Rozległa i malownicza miejscowość leży nieopodal granicy z Litwą. Spokój tego wieczoru zmącił groźny wypadek. Na miejscu pojawiła się karetka, lądował śmigłowiec LPR.

Ok. godz. 19.15 w miejscowości Dusznica doszło do wypadku drogowego – potrącenia dwojga pieszych: 28-letniej kobiety i czteroletniego dziecka – przekazała nam wówczas mł. asp. Iwona Hołdyńska z Komendy Powiatowej Policji w Sejnach.

Potrąceni zostali Aleks i jego mama. Chłopczyk jechał na rowerku biegowym. Byli nieopodal domu.

Ze wstępnych ustaleń wynika, że 23-letni kierujący fiatem doblo nie zachował należytej ostrożności, zbliżając się do znajdujących się na drodze pieszych. Kierowca był trzeźwy – poinformowała nas oficer sejneńskiej policji.

Aleks był ciężko ranny. Doznał rozległych i poważnych obrażeń głowy. Chłopiec został przetransportowany śmigłowcem LPR do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Jego mama trafiła do sejneńskiej placówki. Gdy tylko została wypisana, 28-latka od razu udała się do swojego ukochanego synka.

Modlono się o zdrowie dla Aleksa. Czterolatka nie udało się uratować

Czterolatek był w stanie śpiączki. Mama czuwała przy synku. Wszyscy wierzyli w cud. Modlono się o niego. I o tę modlitwę prosili rodzice Aleksa. Zwracali się do przyjaciół i znajomych, by uczestniczyli w mszy świętej za zdrowie najdroższego dziecka.

Kto może i chce, serdecznie zapraszamy do wspólnej modlitwy. My będziemy ze wszystkimi myślami tu, w szpitalu w Białymstoku – pisali rodzice czterolatka.

Ledwo dwa dni po tej prośbie przyszła ta najgorsza z możliwych informacji. Serce rodziców Aleksa pękło na kawałki. Żadne słowa nie są w stanie ukoić ich bólu. W środę, 10 września, poinformowano o śmierci chłopca.

Tydzień później, 17 września, odbył się pogrzeb chłopca. „Nasz wyjątkowy chłopiec czuwa nad nami” – przyznała mama czterolatka. Aleks nie doczekał swoich piątych urodzin. Obchodziłby je w połowie listopada.

Co się wydarzyło na drodze w Dusznicy

Tragedia obu rodzin – mówią nam mieszkańcy Sejneńszczyzny, którzy znają rodzinę Aleksa i rodzinę 23-letniego kierowcy. Ich drogi przecięły się w koszmarnym zdarzeniu. Co dokładnie wydarzyło się w Dusznicy, ustali prowadzone śledztwo.

Kierowca usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, tj. z art. 177 paragraf 2. Mężczyzna odmówił składania zeznań. Został tymczasowy aresztowany na miesiąc – powiedziała nam prok. Angelika Karłowicz z Prokuratury Rejonowej w Sejnach.

Jak przyznała prokurator, jest to trudna sprawa ze względu na przejmujące okoliczności zdarzenia i przede wszystkim śmierć dziecka.

Mama chłopca wyszła ze szpitala i była przy tym dzieciątku. Niestety, obrażenia głowy były bardzo poważne. Dziecko było w stanie śpiączki. Doszło do śmierci mózgowej – poinformowała nas prok. Angelika Karłowicz.

Jak wskazała szefowa sejneńskiej prokuratury, jest to tragedia obu rodzin. Jedni rodzice stracili swoje dziecko, inni również przeżywają to, co się wydarzyło i fakt, że na ich dziecku ciążą poważne zarzuty.

Podsejneńska miejscowość nie jest duża. Mieszkańcy dobrze się tu znają. Rodzina 23-latka ma tam swoją działkę, nieopodal domu rodziców Aleksa. Tego tragicznego wieczoru młody kierowca, student, wyjeżdżał właśnie z działki do domu, do Sejn. Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, miał nie jechać szybko, dopiero co ruszył autem.

Dotknięci ogromnym bólem rodzice Aleksa zdobyli się na niezwykły gest. Jak się dowiadujemy, zgodzili się na transplantację organów swojego ukochanego synka. W obliczu własnej tragedii dali szansę na życie i zdrowie potrzebującym dzieciom. Oby tej siły, którą wówczas pokazali, nigdy im nie zabrakło.

Źródło: Fakt.pl

Więcej postów