
Dokument, który ma wyznaczyć kurs na najbliższe lata, opiera się na trzech filarach: bezpieczeństwie, konkurencyjności gospodarki i odpowiedzi na kryzys demograficzny. To także fundament do rozmów z Brukselą o miliardach z nowego budżetu Unii Europejskiej.
Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej skierowało do konsultacji Strategię Rozwoju Polski do 2035 r. Dokument ma na nowo określić cele rozwojowe państwa i być fundamentem do negocjacji z Brukselą w sprawie kolejnego budżetu unijnego. Ma też zastąpić „Plan Morawieckiego” z 2017 roku, który – jak pokazuje praktyka – w wielu punktach pozostał na papierze.
Potrzebujemy nawigacji w wzburzonym oceanie
Minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz nie ukrywa, że przyjęcie strategii to nie kwestia biurokratycznej rutyny, lecz konieczność. – Jesteśmy w momencie wzburzonego oceanu, w którym Polska musi mieć wyznaczoną trasę. Potrzebujemy dokumentu, który będzie nawigacją strategiczną – pokaże, w którą stronę płynąć. Bez tego dryfujemy, a na to nas nie stać – podkreślała podczas prezentacji strategii.
Nowa strategia różni się od poprzedniej z 2017 r. przede wszystkim tym, że opiera się na diagnozie współczesnych wyzwań – wojny w Ukrainie, starzenia się społeczeństwa czy globalnej rywalizacji gospodarczej.
Trzy filary: bezpieczeństwo, demografia i konkurencyjność
Dokument stawia na trzy główne priorytety. Pierwszym jest bezpieczeństwo – nie tylko militarne, ale także energetyczne, zdrowotne i cyfrowe. – Bezpieczeństwo to nie tylko wojsko. To także odporność państwa na cyberataki, kryzysy zdrowotne, klęski żywiołowe. Silne państwo to takie, które działa sprawnie nie tylko w czasie pokoju, ale także w momentach próby – wskazuje Jakub Sawulski, dyrektor departamentu strategii w MFiPR.
Drugim filarem jest demografia. Polska starzeje się w szybkim tempie – w najbliższej dekadzie liczba osób w wieku 75+ wzrośnie o połowę. – – Do tej pory polityka rodzinna była zbyt jednowymiarowa. Transfery pieniężne są ważne, ale niewystarczające. Potrzebna jest cała paleta działań – od polityki mieszkaniowej, przez lepszą opiekę okołoporodową, po rozwój żłobków i transportu publicznego dla starszych osób – podkreśla Sawulski.
Trzecim filarem jest konkurencyjność gospodarki. Rząd chce wreszcie postawić na prywatny biznes, a nie wyłącznie na spółki Skarbu Państwa. – Za rządów PiS tylko co czwarte z największych przedsiębiorstw w Polsce miało rodzimy kapitał prywatny. Naszym celem jest, by do 2035 r. połowa stu największych firm była polska i prywatna. Nie da się tego osiągnąć dotacjami dla wszystkich – potrzebne są kredyty inwestycyjne, wejścia kapitałowe i realne wsparcie dla innowacyjnych technologii – podkreśliła Pełczyńska-Nałęcz.
Polska policentryczna, a nie metropolitalna
Dużą zmianą jest też podejście do polityki regionalnej. Strategia nie stawia na „Polskę dwóch prędkości” – Warszawę i kilka metropolii kontra reszta kraju – lecz na sieć 78 miast: od największych po średnie i subregionalne. – Nie rozsmarujemy równo masła po całym chlebie. Musimy podejmować trudne decyzje i inwestować tam, gdzie rozwój promieniuje na całe regiony – mówi minister Pełczyńska-Nałęcz.
Oznacza to wsparcie nie tylko dla Rzeszowa, Lublina czy Białegostoku, wskazanych jako aspirujące metropolie, ale też dla kilkudziesięciu mniejszych miast, które mogą stać się lokalnymi biegunami wzrostu
Europa i pieniądze z Brukseli
Strategia Rozwoju Polski do 2035 r. ma być nie tylko wewnętrznym kompasem dla rządu, ale też mocną kartą przetargową w negocjacjach z Komisją Europejską. Wiceminister funduszy Jan Szyszko zwrócił uwagę, że jesteśmy dopiero na początku rozmów o nowym budżecie Unii po 2027 roku. – Mamy przed sobą co najmniej półtora roku bardzo trudnych negocjacji. Według naszych wyliczeń Polska mogłaby liczyć na około 120 mld euro, co czyniłoby nas największym beneficjentem polityki spójności. Ale propozycja Komisji Europejskiej jest rewolucyjna i to wcale nie jest przesądzone – podkreślił.
Nowością w unijnych finansach ma być Fundusz Konkurencyjności. Jego zadaniem będzie wspieranie przemysłu i firm europejskich w rywalizacji z USA czy Chinami. Problem w tym, że – jak zauważył minister – definicja „konkurencyjności” nie została jeszcze określona. – Nieoficjalnie wiemy, że część państw członkowskich chciałaby, aby fundusz wzmacniał przede wszystkim największe europejskie koncerny i najbogatsze regiony. To dla Polski byłby fatalny scenariusz, bo nasze firmy i nasze województwa nie znalazłyby się na liście priorytetów – wyjaśnia Szyszko.
Dlatego, jak przekonują przedstawiciele rządu, nowa strategia ma pomóc Polsce przedstawić spójne i wiarygodne stanowisko. – Nie jedziemy do Brukseli z pustymi hasłami, tylko z dokumentem, który jasno pokazuje nasze cele i priorytety. To wzmacnia naszą pozycję, bo możemy udowodnić, że nasze oczekiwania są elementem przemyślanej polityki państwa, a nie politycznym kaprysem – tłumaczył wiceminister.
Polska zamierza w tych negocjacjach walczyć o to, by konkurencyjność była rozumiana szerzej – nie tylko jako wsparcie gigantów, ale też impuls dla średnich i mniejszych firm oraz regionów na dorobku. – Europa będzie naprawdę konkurencyjna tylko wtedy, jeśli pozwoli rosnąć nowym firmom i nowym ośrodkom. Jeśli ograniczymy wsparcie wyłącznie do największych graczy, przegramy globalną rywalizację już na starcie – ostrzegł Szyszko
W praktyce oznacza to, że Polska będzie dążyć do tego, by środki z Funduszu Konkurencyjności trafiały do obszarów takich jak transformacja energetyczna, technologie cyfrowe czy innowacje przemysłowe – ale również, by wspierały one rozwój mniejszych ośrodków miejskich, zgodnie z założeniami nowej strategii.
Co dalej?
Konsultacje społeczne potrwają do końca października. Założenie jest takie, że strategia zostanie przyjęta jeszcze w tym roku. Pytanie czy faktycznie stanie się jednym z najważniejszych dokumentów, które określą, jak budować na nowo pozycje Polski w Unii ale również na arenie międzynarodowej.
Ministerstwo Funduszy podkreśla, że strategia, to nie jest dokument „wyryty w kamieniu”. Ma podlegać corocznej ocenie i weryfikacji. – Nie ma geniusza, który przewidzi dekadę do przodu. Zwłaszcza w dzisiejszych realiach musimy zakładać elastyczność. Dlatego wpisaliśmy w dokument mechanizm corocznej oceny i korekt. To ma być strategia żywa – reagująca na zmieniające się warunki, a nie zamknięty segregator na półce – zaznacza Jakub Sawulski.
Rząd chce, aby co roku powstawała diagnoza strategiczna, czyli przegląd kluczowych wskaźników i działań, wraz z ewentualnymi korektami planów. – Tylko w ten sposób możemy zapewnić, że strategia nie stanie się martwym dokumentem. Ona musi odpowiadać na rzeczywistość, a ta zmienia się szybciej niż kiedykolwiek – kwituje Sawulski.
Źródło: wnp.pl
Dodaj komentarz