
Po opublikowaniu przez pracownika TV Republika zdjęcia z Berlina, w mediach społecznościowych wybuchło oburzenie. Szybko jednak okazało się, że cała narracja była oparta na manipulacji. Ekspert ds. komunikacji wypunktował reportera i wytłumaczył, jak fałszywe informacje zdobywają zasięg, trafiają do mediów, a potem funkcjonują niezależnie od faktów. W sprawie zareagowali też ambasador Niemiec i rzecznik polskiego MSZ. — Tępa propaganda — stwierdził Paweł Wroński.
W mediach społecznościowych oraz wybranych serwisach internetowych duże zainteresowanie wzbudziły doniesienia zza naszej zachodniej granicy. Powodem była relacja pracownika TV Republika, Janusza Życzkowskiego, z Berlina, gdzie — jak twierdził — doszło do skandalicznego upamiętnienia polskich ofiar II wojny światowej. Nagranie i zdjęcie mężczyzny w krótkich spodenkach, niosącego wieniec pod Kamień Pamięci dla Polski, miały być wyrazem braku szacunku ze strony niemieckiego rządu. Szybko jednak okazało się, że ta narracja nie miała wiele wspólnego z faktami.
W rzeczywistości mężczyzna, którego uchwycił Życzkowski, był najprawdopodobniej pracownikiem technicznym, który tylko dostarczał wieniec na miejsce upamiętnienia. Ceremonia z udziałem oficjalnych delegatów rządu odbyła się chwilę później.
Głos w sprawie zabrała strona niemiecka. „Dla zwolenników faktów: tak, a nie inaczej, wyglądało w rzeczywistości złożenie wieńca w Berlinie” — napisał w sieci Miguel Berger, desygnowany ambasador Niemiec w Polsce. Zaprezentował też zdjęcie z faktycznego złożenia wieńca.
Manipulacja w relacji z Berlina. Ekspert wyjaśnia mechanizm
„To jest doskonały przykład, jak i po co manipuluje się faktami. »Dziennikarz« Republiki pełnił rolę triggera, stworzył alternatywny świat, przedstawił »fakty« w krzywym lustrze specjalnie, z pełną premedytacją, wiedział, że to nieprawda — wszystko po to, by dać paliwo opozycji i całej prawej stronie” — punktuje dziś w obszernym wpisie zamieszczonym w serwisie X Wojtek Kardyś, ekspert w dziedzinie komunikacji internetowej.
Kardyś zwraca przy tym uwagę na to, w jaki sposób fałszywe informacje rozprzestrzeniają się w sieci i są legitymizowane przez różne środowiska, w tym także przez przedstawicieli sceny politycznej.
Jak przekonuje Kardyś, po publikacjach na portalach informacyjnych, fałszywa informacja swobodnie rozprzestrzenia się po innych kanałach społecznościowych, a podający ją dalej powołują się na te źródła.
Ekspert pokusił się przy tym także o wyjaśnienie, co dzieje się w momencie, kiedy fałszywa informacja zostaje obalona. „Nikt niczego nie będzie przepraszał ani wydawał oświadczeń. Posty dalej będą bezkarnie wisieć na profilach. Nikt nikogo nie wyrzuci z pracy. Każdy wie, że to gra (tylko bez zasad). Zasięg został wygenerowany (może nawet premia za to będzie). Zadanie wykonane. To jutro od nowa, kolejna manipulacja i kolejne kłamstwo dla ludzi żyjących w tym „krzywym zwierciadle”. Tak wyglądają czasy postprawdy” — przekonuje w swoim wpisie Kardyś.
Na manipulację zareagował też Paweł Wroński, rzecznik MSZ. — Chciałbym zwrócić uwagę na zdjęcie, którym w jednej ze stacji zilustrowano obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej w Berlinie — mówił w trakcie konferencji prasowej. Następnie zaprezentował fotografię, na której widać pracownika niosącego wieniec. — W rzeczywistości w obchodach uczestniczyli polscy i niemieccy politycy. Trzeba nie mieć poczucia przyzwoitości, żeby robić tak tępą propagandę — ocenił.
Źródło: onet.pl
Dodaj komentarz