Straż Bałtycka to wyzwanie dla Polski. Skąd weźmiemy okręty?

niezależny dziennik polityczny

Zaproponowaliśmy formę patrolowania przy użyciu jednostek NATO-wskich i narodowych – oznajmił Donald Tusk przy okazji szczytu krajów bałtyckich NATO w Helsinkach. Sojusz ma dość powtarzających się aktów dywersji na morzu. Bałtyckie kraje NATO zapowiedziały utworzenie Straży Bałtyckiej.

  • Polska zamierza wziąć udział w NATO-wskiej operacji morskiej, mającej podnieść bezpieczeństwo infrastruktury na Morzu Bałtyckim.
  • Jakie jednostki moglibyśmy wystawić do tego rodzaju działań? Eksperci wskazują np. okręty typu Kormoran, patrolowiec Ślązak czy którąś z naszych dwóch fregat.
  • Komandor Oskar Draus stawia pytanie o ramy prawne operacji i ewentualnych działań w ramach Straży Bałtyckiej.

– Obecność Sojuszu Północnoatlantyckiego na Bałtyku zostanie radykalnie wzmocniona – powiedział 14 stycznia premier Donald Tusk po spotkaniu przywódców nadbałtyckich państw NATO w Helsinkach, na którym ogłoszono powstanie Straży Bałtyckiej – inicjatywy wspólnego monitorowania i ćwiczeń i na Bałtyku.

Z kolei podczas briefingu przed wylotem szef rządu przypomniał, że 27 listopada Polska zaproponowała w Sztokholmie wzmocnienie kontroli na Bałtyku, z udziałem państw bałtyckich, w ramach aktywności NATO. Jak mówił Tusk, było to spowodowane powtarzającymi się incydentami na Bałtyku.

Uwaga na „flotę cieni”, nielegalny handel rosyjską ropą i ochrona tego, co pod wodą

– Te incydenty wiązane były z tzw. flotą cieni. To są statki rejestrowane w dziwny sposób, dwuznaczny, które głównie zajmują się transportem ropy. Wszystkie ślady na to wskazują, że jest to ropa rosyjska, omijają w ten sposób sankcje – mówił Tusk.

Dodał, że te statki bardzo często nie spełniają norm ekologicznych, więc stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa ekologicznego Bałtyku. Premier zaznaczył, że najbardziej światową opinię publiczną poruszył udział tych statków w akcjach dywersyjnych, m.in. atakowania infrastruktury podwodnej. Przypomniał, że ostatnio ofiarami takich akcji stały się Finlandia i Estonia.

– Polska była bardzo zainteresowana, by ten proceder powstrzymać i żeby wzmocnić kontrolę na Bałtyku. Zaproponowaliśmy formę patrolowania przy użyciu jednostek NATO-wskich i także narodowych – mówił.

Podkreślił również, że to wszystko „wymaga absolutnie wzmocnienia bezpieczeństwa na Bałtyku„. Wskazał, że w tych rozwiązaniach chodzi o odstraszanie, ale też skuteczne monitorowanie, kto wpływa na Bałtyk i z czym.

Warto zaznaczyć, że według medialnych doniesień portalu TVP World, jeden z tankowców, należących do rosyjskiej „floty cieni” miał pojawić się w pobliżu gazociągu Baltic Pipe. Wiadomość ta została jednak zdementowana przez Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. W rozmowie z WNP.PL, wiceszef resortu obrony, Paweł Bejda, przekazał, że „na dzień dzisiejszy nie ma takiego tematu”.

„Morze, nasze morze…” Co moglibyśmy wystawić do działań patrolowych w ramach Straży Bałtyckiej?

Pojawiały się doniesienia, że do działań patrolowych w ramach operacji „Baltic Sentry”, Polska może wystawić cztery jednostki. O problemach Marynarki Wojennej RP pisaliśmy na łamach WNP.PL wielokrotnie. Nasze główne siły to liczące niemal pół wieku, leasingowane od Amerykanów fregaty typu Oliver Hazard Perry (OHP), niewiele młodsza korweta ORP Kaszub i mający prawie 40 lat okręt podwodny ORP Orzeł. Co zatem moglibyśmy wystawić do operacji?

Dr Michał Piekarski z Uniwersytetu Wrocławskiego wskazuje, iż najbardziej prawdopodobnym może być wydzielenie okrętów przeciwminowych, budowanych w programie „Kormoran”.

– W przypadku pozostałych jednostek problemem będą ich wiek i dostępność. Zatem wysyłać będziemy najprawdopodobniej to, co jest akurat dostępne, a nie to, co jest najbardziej potrzebne. Decyzje polityczne podejmuje się łatwo, problemem jest wcielenie ich w życie. A tego nie robi się w rok czy dwa lata. Ostatnie 20 lat to pod tym kątem kronika zmarnowanych szans. Paradoksalnie można byłoby wysłać np. Ślązaka, który ma pewne zdolności patrolowe i np. miejsce dla grupy abordażowej, ale nie ma np. śmigłowca. Nie ma także bezzałogowców do niego – wskazuje dr Piekarski.

Moglibyśmy, jak dodaje Piekarski, oddać operacyjnie do Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej nasze Bayraktary do prowadzenia działań patrolowych. Obecne wydarzenia pokazują jego zdaniem, iż artykułowane 5-15 i więcej lat temu opinie o Bałtyku jako morzu za małym dla większych jednostek nadają się do włożenia między bajki.

– Potrzebujemy okrętów. Korwet i fregat. Potrzebujemy okrętów podwodnych i nawodnych, lotnictwa morskiego, pojazdów i jednostek rozpoznania podwodnego – wskazuje dr Michał Piekarski.

O Ślązaku, budowanym niemal 20 lat i nazywanym złośliwie przez dziennikarzy i komentatorów spraw morskich „najdroższym patrolowcem świata”, wspomina także w rozmowie z WNP PL komandor Wiesław Goździewicz, ekspert w zakresie międzynarodowego prawa humanitarnego konfliktów zbrojnych.

– Lepszym rozwiązaniem do działań patrolowo-inspekcyjnych byłby np. Ślązak. Na pewno nadawałby się lepiej niż fregaty OHP. Byłoby to znacznie bardziej rozsądne pod względem ekonomicznym niż wysyłanie fregat. Ma możliwość przyjęcia śmigłowca, ma łódź półsztywną – byłby dobry do takich działań, jak zapowiadane – uważa komandor Goździewicz.

Wspomina również o okrętach typu Kormoran, ale wskazuje, iż okręty Rybitwa, Czajka i Jaskółka są jeszcze w budowie. Stawia pytanie, czy w dobie rosnącej intensywności rosyjskich działań hybrydowych na Bałtyku oraz wciąż istotnego zagrożenia wybuchowymi pozostałościami po II wojnie światowej na jego dnie, wydzielenie jednego z zaledwie trzech tak unikalnych okrętów do długiej misji koalicyjnej/sojuszniczej nie odbije się negatywnie na narodowym bezpieczeństwie morskim Polski.

Jeszcze inną kwestią, na którą wskazuje w przypadku jednostek przeciwminowych, jest to, że zakupiono też od dostawców zagranicznych bezzałogowce podwodne bez zdolności serwisowych. Z tego względu również on wskazuje Ślązaka.

– Ma zdolność przyjęcia śmigłowca i hangar dla łodzi półsztywnych, a w obecnej konfiguracji odpowiada okrętom klasy OPV (off-shore patrol vessel), więc do zadań patrolowo-inspekcyjnych się nadaje – mówi kmdr Wiesław Goździewicz.

Jeśli jednak, jak dodaje, oczekujemy sojuszniczego wsparcia, to „bezwzględnie musimy coś do wspólnego garnka dorzucić”.

Abordażowy ambaras? O bezpieczeństwo trzeba zadbać, ale w ramach prawa

Na koniec warto wspomnieć jeszcze o jednej istotnej w tym wypadku kwestii, czyli o prawie morskim. Przypomina o tym aspekcie kmdr Oskar Draus z NATO-wskiego Maritime Interdiction Operational Training Centre.

– Możemy do tej operacji wystawić np. Ślązaka, choć przy trudnych warunkach morskich, jakie panują o tej porze roku na Bałtyku, przebywanie na nim może być uciążliwe. Nie zawsze może on być w pełni operacyjny. Możemy wysłać którąś z fregat, np. jako okręt dowodzenia, wydzielać sektory i wywoływać obce jednostki, co już sprawia, że mamy do czynienia z operacją blokadową. Ale jest jeszcze sprawa ram prawnych takich działań. Sytuacja obwarowań w takich operacjach musi być precyzyjna. Nie wiem, na jakiej podstawie prawnej planowane są np. abordaże – zwraca uwagę Oskar Draus w rozmowie z WNP PL.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*