Opóźnienie wielomiliardowego kontraktu. Amerykanie głównym rozgrywającym ws. FA-50 dla Polski

niezależny dziennik polityczny

Samolot FA-50 w wersji „spolonizowanej” będzie opóźniony. Koreańska wielozadaniowa maszyna miała być „zastępstwem” dla starych i coraz mniej użytecznych MiG-ów 29 i Su-22. Jednak dość nieoczekiwanie do głosu dochodzą Amerykanie.

  • FA-50PL będzie opóźniony. Polonizacja maszyny napotkała przeszkody ze strony Amerykanów.
  • Rzecz sprowadza się do kwestii integracji elementów wyposażenia i uzbrojenia amerykańskiej produkcji.
  • Pierwszy spolonizowany FA-50 ma wzbić się w powietrze w listopadzie przyszłego roku.

„Fafik” później niż zakładano. Amerykańsko-koreańskie przeciąganie liny

Producent samolotu Korea Aerospace Industries zorganizował dla polskich dziennikarzy wizytę w zakładach, w których budowany jest FA-50. WNP.PL miał okazję przyjrzeć się niektórym etapom tworzenia samolotu. Było to o tyle ciekawe, że na linii produkcyjnej w położonym na południu kraju mieście Sacheon znajdowały się właśnie FA-50, które mają być już „polonizowane”.

FA-50 w wersji PL ma mieć inny, niż montowany w już będących na stanie Sił Zbrojnych RP FA-50GF. Inne będą też niektóre przyrządy i systemy. Ma on również przenosić inne, niż wersja GF pociski rakietowe. I tu właśnie jest największy problem. „Fafik” – bo tak nazywają samolot wojskowi i dziennikarze – opóźni się w docelowej wersji, ponieważ nie ma jeszcze wszystkich zgód ze strony amerykańskiej.

Sprawa rozbija się przede wszystkim o radar (FA-50 PL ma mieć radar Phantom Strike produkcji amerykańskiej) i uzbrojenie. Polska chce, by mógł on przenosić pociski rakietowe średniego zasięgu AIM-120 AMRAAM. Nasi wojskowi chcieliby również, by samolot miał np. możliwość tankowania w powietrzu.

Podczas wizyty dziennikarze mogli dowiedzieć się m.in. tego, że aktualnie trwa budowa sześciu maszyn w wersji PL. Jak twierdzą Koreańczycy, zakłady w Sacheon są obecnie w stanie wyprodukować dwie maszyny miesięcznie. Z czego wynika zatem problem opóźnienia? Z tego, że Amerykanie formalnie nie wydali jeszcze zgody na integrację swojego sprzętu (pocisków i radaru) z południowokoreańską platformą.

W tym przypadku, bez ich zgody trudno będzie iść naprzód całemu programowi. A Polska, przypomnijmy, oczekuje na jeszcze 36 samolotów. Oprócz dotychczasowych 12, które już są na wyposażeniu Sił Zbrojnych RP, ale używane są głównie do szkolenia pilotów, maszyny w wersji PL będą o wiele bardziej zaawansowanymi samolotami bojowymi.

Samolot szkolno-bojowy czy pełnoprawny myśliwiec? FA-50 chroni Seul

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że sami Koreańczycy oburzają się, gdy padają słowa o „samolocie szkolno-bojowym”. Wykorzystują go jako pełnoprawną maszynę bojową, o czym świadczy choćby fakt, że samoloty są na wyposażeniu 8. skrzydła myśliwskiego z bazy w Wonju, położonym nieopodal stolicy Korei Seulu.

Tam również zaproszono polskich dziennikarzy i zaprezentowano możliwości samolotu. Można było więc zobaczyć, jakie pociski, bomby (np. popularne obecnie na Ukrainie bomby szybujące) czy rakiety ma możliwość zabrać stosunkowo niewielki „Fafik”.

Należy zaznaczyć, że Koreańczycy traktują bezpieczeństwo swojego kraju serio i skoro w odpowiedzialnym za ochronę Seulu mieście Wonju stacjonują właśnie FA-50, to władze państwa i wojskowi najwyraźniej ufają swoim samolotom na tyle, by powierzyć im (oraz załogom) ochronę największego miasta Korei Południowej.

Podczas prezentacji mogliśmy się dowiedzieć m.in. tego, że FA-50 będzie mógł np. przenosić bomby i pociski o łącznej masie ok. 4,5 t.  Zważywszy na stosunkowo nieduże rozmiary (ok. 13 m długości i rozpiętości skrzydeł rzędu nieco ponad 10 m) oraz jeden silnik, to całkiem dobry wynik. A przecież docelowo nie jest to samolot przewagi powietrznej.

To zresztą największy kłopot FA-50. Zakupiony bez odpowiedniego zabezpieczenia polskich interesów, w trybie „panicznych zakupów” Mariusza Błaszczaka po wybuchu wojny w Ukrainie, ze złym PR-em, dziś (w obecnej w Siłach Powietrznych wersji FA-50GF) nie jest samolotem, który 1:1 zastąpi MiG-a 29 czy Su-22. Może jednak stać się samolotem, który wpasuje się w potrzeby armii w zakresie uzupełnienia i wsparcia tego, co mamy lub mamy zamiar mieć.

„Release the Fafik!” Domknijmy program FA-50 dla Polski

Do tego dochodzi możliwość współpracy pilotów FA-50 z systemami produkcji zachodniej, co czyni samolot ciekawą maszyną w kontekście dużych potrzeb Sił Powietrznych RP. Oczywiście są one mniejsze, niż możliwości większych samolotów, o mocniejszych silnikach. FA-50 nigdy nie będzie takim myśliwcem, jak F-35 czy nawet F-16, ale nie oznacza to, że powinniśmy rezygnować z jego pozyskania i wdrożenia. Pomógłby on nie tylko odciążyć pilotów F-16 i maszyny, ale także usprawnić i przyśpieszyć system ich szkoleń.

Dzięki temu, że maszyny (w wersji GF) trafiły do bazy lotniczej w Mińsku Mazowieckim, udało się utrzymać bazę, której – po przekazaniu części MiG-ów 29 Ukrainie – groził koniec. Nie od rzeczy będzie także podkreślić rolę wsparcia Koreańczyków w zapewnieniu dostaw części do maszyn, co jest o wiele bardziej skomplikowane w przypadku samolotów poradzieckiej konstrukcji.

Pozostaje zatem liczyć, że Amerykanie dopną sprawę. O to powinien się starać rząd Polski, a wicepremier Kosiniak-Kamysz winien wykorzystać wszystkie możliwości nacisku, na Amerykanów, jakie ma w ręku, aby program został doprowadzony do finału.

Sprawa integracji zamówionych systemów ma się wyjaśnić, jak usłyszeliśmy podczas wizyty, najpóźniej do końca pierwszego kwartału przyszłego roku. Nawet jeśli MON Mariusza Błaszczaka nie miał pomysłu na sensowne wprowadzenie FA-50 do Wojska Polskiego, to przerwanie programu po wykonaniu dwóch z kilku kroków byłoby błędem wojska i MON.

W Korei szkolą się już polscy piloci, w Mińsku na ukończeniu jest budowa infrastruktury pod przyjęcie do bazy symulatorów i trenażerów samolotu. Zahamowanie tego oznaczałoby ogromne straty: pieniędzy, ludzi i środków. A na to polska armia nie może sobie pozwolić.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów