W Ukrainie nie ma już kto walczyć. „Byliśmy tacy świetni, co się stało?”

niezależny dziennik polityczny

— Wyobraź sobie, że przywożą cię na komisję. A tam traktują cię jak dezertera, chociaż nawet jeszcze do wojska nie trafiłeś — płk rez. Piotr Lewandowski opisuje sytuację w ukraińskich komisjach wojskowych, gdzie o wszystkim decydują weterani. Żołnierze z wojenną traumą wściekli na nowych rekrutów, którzy nie chcą walczyć za ojczyznę. — Rosjanie mają ochotników, a Ukraińcy już nie. Inaczej szkoli i wdraża się ochotnika, a inaczej kogoś złapanego po koncercie — podkreśla.

  • Polski wojskowy jest zdania, że „Ukraińcy padli ofiarą własnej propagandy”. — Jak to? Przecież byliśmy tacy świetni, co się stało? Ludzie szukają winnych — komentuje
  • Analityk mówi też o wojnie na linii ukraińska armia — komisariaty wojskowe
  • Na Ukrainie znaleziono nietypowe rozwiązanie, że ochotnicy sami mogą zgłaszać się do niektórych brygad
  • Jak Rosjanie utrzymują u siebie dyscyplinę? Przykuwają na przykład niepokornych żołnierzy do kaloryferów w zrujnowanych domach i zostawiają ich na dwie doby. Rosjanie za karę wrzucają żołnierzy do dołów i trzymają ich tam całymi dniami — opisuje

Kilka dni temu wojsko i policja przeprowadziły nalot m.in. na ekskluzywne kluby nocne w Kijowie, Lwowie, Charkowie i innych miastach Ukrainy. Pracownicy Terytorialnego Centrum Rekrutacji i policja masowo kontrolowali dokumenty przebywających tam mężczyzn. Takich „łapanek” w Ukrainie jest sporo.

— Problemem nie jest, że Ukraińcy łapią w taki sposób ludzi. Problemem jest, że muszą to robić. To oznacza wyczerpanie się ludzi skłonnych z dobrej woli włożyć mundury i złapać za broń — komentuje płk Piotr Lewandowski, wykładowca w Centrum Szkolenia WOT.

Byliśmy tacy świetni, co się stało?

Ekspert widzi dwa główne powody. Pierwszy z nich, wynikający z ludzkiej natury. — Strach jest naturalnym odruchem, odwaga jest decyzją. To naturalne, że część ludzi nie jest gotowa podjąć walki — komentuje.

Polski wojskowy jest zdania, że „Ukraińcy padli ofiarą własnej propagandy”. — Na początku wojny mieliśmy taki kreowany, nie tylko przez Kijów, ale i przez dużą część światowych mediów obraz ukraińskich patriotów, obraz świetnej armii, a z drugiej strony obraz tak zwanych orków. Ja nigdy w stosunku do Rosjan nie używałem takiego określenia. Obrażanie wrogów uwłacza poległym bohaterom.

— Nagle okazuje się, że rosyjska armia zaczyna walczyć, a ukraińska armia jest w odwrocie od wielu miesięcy. Ludzie w Ukrainie mają dysonans poznawczy. Jak to? Przecież byliśmy tacy świetni, co się stało? I ludzie szukają winnych. Niestety często winą obarczany jest Kijów. Zarówno część polityczna, jak i wojskowa, czyli generał Syrski i sztab generalny. Ludzie tracą zaufanie do systemu. Pojawia się usprawiedliwienie, że nie pójdę walczyć za taki system, który działa źle — tłumaczy.

Płk Lewandowski przypomina, że „część Ukraińców nadal może wykupić się z wojska”. — System nie jest uszczelniony. Dalej jest korupcja, choć już nie tak jak kiedyś. Nadal część ludzi usiłuje przekroczyć granicę nielegalnie i na takie osoby ukraińskie służby polują — mówi.

Weterani patrzą wrogo na nowych rekrutów

Polski wojskowy zwraca uwagę, w jaki sposób traktowani są nowi rekruci w Ukrainie. — Na szefów komisji obwodowych i rejonowych (nasz odpowiednik WCR) wyznaczani są weterani, którzy mają bardzo negatywne podejście do tych „złapanych” ludzi. Traktują ich niemalże jak zdrajców — zauważa.

— Wyobraź sobie, że przywożą cię na komisję. A tam traktują cię jak dezertera, chociaż nawet jeszcze do wojska nie trafiłeś. Ci weterani to często poszkodowani ludzie, z wojenną traumą. Patrzą wrogo na tych z ostatniej fali mobilizacyjnej, czyli tych, których siłą trzeba wcielić do wojska.

Analityk mówi też o wojnie na linii ukraińska armia — komisariaty wojskowe (nazywane wojenkomatami jak za czasów ZSRR). — Armia ciśnie te komisariaty o ludzi, a system nie daje rady. W tych wojenkomatach siedzą często stary urzędnicy, którzy są wręcz obrażeni, że teraz zmusza się ich do uczciwości.

Na Ukrainie znaleziono dość nietypowe rozwiązanie, że ochotnicy sami mogą zgłaszać się do niektórych brygad. — Dyskusyjne, ale jedyne, które w tej chwili działa lepiej. Sztab Generalny wybrał brygady, uważane za najlepsze i z najlepszymi zdolnościami do podjęcia takiego wyzwania. Te brygady same mogą wcielać rekrutów. Same ich szkolą. Stanowią coś na kształt zamkniętego obiegu. Ale to rozwiązanie jest dość kuriozalne, które najlepiej mówi o niewydolności ukraińskiego systemu mobilizacyjnego i szkoleniowego — uważa polski wojskowy.

Dziura na dziesiątki tysięcy żołnierzy

Płk Lewandowski ocenia, że Ukrainie brakuje teraz dziesiątki tysięcy żołnierzy. Zastrzega jednak, że „sytuacja na froncie zmienia się dynamicznie, a jakiekolwiek szacunki dotyczące ukraińskich strat obecnie mogą być obarczone olbrzymim błędem”.

Przypomina sytuacje z Wuhłedaru. — Przez rok tkwiła tam ukraińska 72 brygada. Poniosła olbrzymie straty, które uzupełniane były rekrutami w wieku 50 lat. Nie dość, że nie uzupełniano strat w proporcji 1 do 1, to jeszcze na miejsce zawodowców i weteranów trafiali 50-latkowie ze znikomym szkoleniem. Do Wuhłedaru wszedł silny, ponad pięciotysięczny ukraiński związek taktyczny, a po roku wyszła jednostka, która ma zdolność działania maksymalnie dwoma batalionami. Tysiąc może dwa tysiące żołnierzy — opisuje.

Polski wojskowy podkreśla, że i Rosjanie mają duże problemy, przede wszystkim z olbrzymimi stratami. Jest jednak zdania, że to „Rosja obecnie wygrywa, jeśli chodzi o zasoby ludzkie”. — Dla tysięcy Rosjan służba kontraktowa w wojsku za bardzo duże pieniądze jak na warunki rosyjskie nadal jest atrakcyjna, nawet jeśli w grę wchodzi ryzyko śmierci. I Rosjanie mają ochotników, a Ukraińcy już nie. Inaczej szkoli i wdraża się ochotnika, a inaczej kogoś złapanego po koncercie — mówi płk Lewandowski.

Ekspert zwraca uwagę, że w rosyjskiej armii nadal panuje „zamordyzm”. — Armia jest obrazem społeczeństwa. Szczególnie w czasie wojny jak w soczewce skupia jego wady i zalety. Jak Rosjanie utrzymują u siebie dyscyplinę? Przykuwają na przykład niepokornych żołnierzy do kaloryferów w zrujnowanych domach i zostawiają ich na dwie doby. Rosjanie za karę wrzucają żołnierzy do dołów i trzymają ich tam całymi dniami. U Ukraińców jest to nie do pomyślenia, bo od razu media, by takiego dowódcę zjadły i facet stanąłby przed sądem. I tak właśnie armia rosyjska to klei, bo tam się nie przestrzega żadnych praw ludzkich — puentuje.

Więcej postów

4 Komentarze

  1. Fajnie-Ukraina przegrywa wojnę bo tam jest demokracja i ustawowe stosunki w wojsku a nie autokracja wzór Putina. Jeśli żołnierze są karani w armii rosyjskiej, a następnie wygrywają, to dlaczego Ukraina nie bierze przykładu z Rosji, prawdopodobnie amerykańscy demokraci nie pozwalają na to, ponieważ Amerykańskie solaty demokratycznie walczyły w Wietnamie i również przegrały.

  2. juz kilkakrotnie pisałem: w samym Krakowie krwawy klaun z Kijowa mógłby znaleźć co najmniej 2 pułki dekow…emmm…”hierojów” i to w wieku 20 -40 lat. No, z drugiej strony trudno się dziwić, ze upadlińcy nie chcą sie moGilizować za wille, winnice i kasyna tego zydowskiego błazna…

Komentowanie jest wyłączone.