Aby uzyskać powodzenie w wojnie na Ukrainie, Kijów potrzebuje wzmocnienia poprzez pociski manewrujące AGM-158A JASSM i system łącza danych Link 16, ale jak na razie administracja USA nie chce ich przekazać.
Informacja o tym, że pociski powietrze-ziemia JASSM i łącze danych Link 16 są wśród kluczowych systemów walki, mogących zdecydować o powodzeniu Ukrainy w toczącej się wojnie, ma pochodzić z oceny dokonanej przez naczelnego dowódcę sił NATO i USA w Europie gen. Christophera Cavoliego i przedstawionej amerykańskiemu Kongresowi. Wykonanie takiej oceny było wymagane przez przepisy umożliwiające administracji finansowanie pomocy dla Ukrainy, a o jej wynikach poinformował najpierw CNN, a potem agencja RBC Ukraina.
Dobór akurat pocisków JASSM i systemu Link 16, jako elementów uzbrojenia nie tyle przesądzających o zwycięstwie, ale na pewno mogących mieć znaczenie przynajmniej operacyjne, nie powinien dziwić. JASSM to amerykańskie pociski manewrujące o zasięgu ponad 370 km, mogące służyć do zwalczania węzłów logistycznych i innych ważnych elementów w ugrupowaniu przeciwnika.
Są one przenoszone między innymi przez myśliwce F-16 części wersji (w tym polskie), choć Ukraina ich nie otrzymała. Z punktu widzenia Kijowa JASSM są o tyle istotne, że umożliwiłyby uderzenia praktycznie w każdym punkcie terytorium okupowanego przez Rosję (co automatycznie utrudniłoby przygotowanie działań ofensywnych np. w Donbasie), a także w głąb terytorium Rosji,jeśli zgodzą się na to sojusznicy. Na razie administracja USA nie zdecydowała się na dostawę JASSM pozostając przy lżejszych pociskach JSOW, choć dyskusje o tych pierwszych już prowadzono.
Część przedstawicieli administracji USA uważa bowiem, że JASSM byłyby skuteczne tylko wtedy, gdyby Ukraina wywalczyła do pewnego stopnia przewagę w powietrzu. Oczywiście pociski te byłyby narażone na zestrzelenie, bo rosyjska obrona powietrzna jest dużo bardziej skuteczna niż w 2022 czy w pierwszych miesiącach 2023 roku dzięki doświadczeniom bojowym, choć rosyjska OPL poniosła ciężkie i bolesne straty. Z drugiej strony w arsenałach USA wariant AGM-158A o zasięgu 370 km jest zastępowany przez systemy o większych zdolnościach, więc można by dostarczyć Kijowowi znaczną ich liczbę, co najmniej kilkaset sztuk.
Drugim systemem, który wymienił gen. Cavoli, jest Link 16, czyli system transmisji danych, uznawany za szczególnie przydatny w działaniach lotnictwa i obrony powietrznej. Pozwala on na dość sprawne przekazywanie informacji o celach i ogólnej sytuacji na polu walki. Przykładowo, w Polsce są w niego wyposażone myśliwce F-16 i lżejsze FA-50, zestawy Patriot/IBCS czy Morska Jednostka Rakietowa, a w niedalekiej przyszłości dołączą do nich śmigłowce Apache Guardian oraz wiele innych systemów.
Amerykanie nie chcą jednak dać Ukrainie systemu Link 16, używanego przez co najmniej większość członków NATO oraz innych sojuszników USA, obawiając się jego dekonspiracji i wpadnięcia w ręce Rosji. Bez niego jednak możliwości samolotów F-16, których dziś na Ukrainie jest mało, ale w niedalekiej przyszłości dzięki dostawom z Danii, Holandii czy Norwegii będzie więcej i szkoleniom międzynarodowej koalicji, pozostaną jednak niewykorzystane w pełni.
Informacje o tym, które systemy zostały ocenione przez dowódcę sił NATO jako kluczowe wpisują się we wcześniejsze doniesienia o przebiegu wojny. O ile bowiem Kijów z pomocą własnego potencjału i amerykańskiej pomocy może (i realizuje) budowę wielu zdolności (choćby dronowych) na poziomie w pewnych aspektach nawet wyższym od państw Sojuszu Północnoatlantyckiego, o tyle nadal potrzebne są dostawy dużej ilości nowoczesnej konwencjonalnej broni (czołgi, BWP), ale przede wszystkim uzbrojenia i wyposażenia mogącego zapewnić Ukrainie możliwości oddziaływania na poziomie operacyjnym. Nie tylko środków uderzeniowych, ale jak widać także sprzętu łączności i transmisji danych. Dalsze kontynuowanie walki przez Ukrainę bez tych zdolności niesie ryzyko ponoszenia nadmiernych strat i kontynuowania przez Rosję swojej agresji licząc na wyczerpanie Kijowa.
Źródło: defence24.pl