Pokój na Bliskim Wschodzie? „W najbliższych latach to niemożliwe”

niezależny dziennik polityczny

„Myślę, że przez pewien czas Hezbollah będzie miał duży problem z tym, żeby wrócić do pozycji, którą zajmował jeszcze przed rozpoczęciem konfliktu z Izraelem. Osłabienie Hezbollahu będzie widoczne i wyraźne, ale sądzę, że organizacja spróbuje się odbudować, bo ma bardzo duże zaplecze społeczne” – powiedział prof. Rafał Ożarowski, autor monografii pt. „Hezbollah w stosunkach międzynarodowych na Bliskim Wschodzie” .

Czy w perspektywie najbliższych lat możliwe jest zawarcie trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie? Dlaczego Izrael zdecydował się zaatakować Liban? Jakie mogą być konsekwencje tej ofensywy? O tym w rozmowie red. Michała Górskiego z prof. Rafałem Ożarowskim z Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni.

Prof. Rafał Ożarowski (Wyższa Szkoła Administracji i Biznesu w Gdyni): Cel jest oczywisty – eliminacja potencjału Hezbollahu i jego osłabienie kadrowe. Izrael doszedł do pewnego poziomu świadomości, która wskazuje na to, że jest to właściwy moment, aby spróbować rozbić Hezbollah. Pełna eliminacja jest bardzo trudna, więc próbuje maksymalnie osłabić przeciwnika w sensie militarnym. Chodzi o to, aby przez długi czas nie stanowił on zagrożenia na północnej granicy Izraela. To jest zasadniczy cel.

Zaczęło się od pagerów. Izrael poprzez swoich informatorów miał możliwość zainstalować w nich różnego rodzaju urządzenia, które potem spowodowały eksplozje. To był pierwszy etap.

Drugim bardzo znaczącym etapem było zabójstwo sekretarza generalnego Hezbollahu – Hasana Nasrallaha, który pełnił tę funkcję przez ponad 30 lat. On wielokrotnie był na celowniku Izraela i niejednokrotnie udawało mu się wyjść cało z różnych pułapek zastawianych przez Izrael. Tym razem skończyło się to jego śmiercią.

Trzecia odsłona to nie tylko naloty, ale też ograniczone wejście wojsk izraelskich na południe Libanu. Myślę, że to jest przemyślana operacja, którą Izrael chce wykonać przy okazji tego co się zaczęło jeszcze w ubiegłym roku, kiedy mieliśmy wydarzenia związane z atakiem Hamasu na Izrael. Trzeba to wszystko traktować jako pewien całokształt. Warto też zauważyć, że Hezbollah jest obecnie w takim stanie, że Izrael uznał, że teraz jest dobry moment, aby go maksymalnie osłabić.

Czy ostatnie izraelskie ataki na dowództwo Hezbollahu mogą realnie przyczynić się do paraliżu tej organizacji?

Zdecydowanie tak. Skala tego jest niebywała. Chodzi nie tylko o rozmach, ale przede wszystkim o efekt. Kwestia z pagerami to kompromitacja Hezbollahu, bo dopuszczenie do czegoś takiego jest niedopuszczalne na poziomie organizacji, która osiągnęła niebywały profesjonalizm przez te kilkadziesiąt lat.

Zabójstwo Nasrallaha to ogromny cios. Był on wyjątkową postacią, bardzo silnym i charyzmatycznym liderem. Został szefem Hezbollahu będąc relatywnie młodym człowiekiem, co w hierarchii szyickiego duchowieństwa jest rzeczą rzadko spotykaną.

Kiedy ginie szef organizacji i jej skrzydła zbrojnego to zawsze rodzi to pewne przewartościowanie.Całą strukturę trzeba odbudowywać. Warto pamiętać, że w ostatnich masowych bombardowaniach zginęły też inne ważne dla tej organizacji postaci. Myślę, że przez pewien czas Hezbollah będzie miał duży problem z tym, żeby się odbudować i wrócić do pozycji, którą zajmował jeszcze przed rozpoczęciem konfliktu z Izraelem.

Osłabienie Hezbollahu będzie widoczne i wyraźne, ale sądzę, że organizacja będzie próbowała się odbudować, bo ma bardzo duże zaplecze społeczne. Pamiętajmy o tym, że Hezbollah jest strukturą społeczną. On nie jest wyłącznie partią polityczną czy frakcją militarną. Są to ludzie zamieszkujący południowy Liban. Hezbollahu nie możemy klasyfikować wyłącznie jako grupy zbrojnej powstającej przy wsparciu irańskich Korpusów Strażników Rewolucji. Pamiętajmy, że to coś znacznie większego.

Wychodzę z założenia, że jeśli Izrael przeprowadza taką operację militarną i to na taką skalę, to widać w tym pewien przemyślany ciąg działań. Robią to nie po to, aby Hezbollah mógł za chwilę spokojnie się odbudować.

Czy Hezbollah stać na to, aby prowadzić skuteczny pojedynek z wojskami Izraela, czy swoje działania muszą sprowadzać wyłącznie do aktów terroru i działalności partyzanckiej?

Organizacji nie stać w obecnej formie formule na to, żeby toczyć równorzędne boje z Izraelem. Jeśli dojdzie do sytuacji związanych z dłuższą obecnością wojsk izraelskich na południu Libanu to wiadomo, że Hezbollah te metody terrorystyczne będzie próbował realizować pod postacią różnych ataków.

Hezbollah nie jest równorzędnym podmiotem w stosunku do silnej, mocno rozbudowanej i niezwykle dobrze wyposażonej pod względem technologicznym armii izraelskiej, która jest jedną z najsilniejszych armii na Bliskim Wschodzie. Hezbollah na papierze wygląda bardzo słabo, ale należy pamiętać o tym, że nie jest on armią państwa, nie jest armią regularną. To ruch oporu i formacja milicji szyickiej. Nie stać ich na otwarta walkę z armią Izraela nie tylko teraz, ale także wcześniej nie byli do tego zdolni.

Co Pańskim zdaniem mogą przynieść kolejne dni na Bliskim Wschodzie? Atak Izraela na terytorium Libanu będzie początkiem dalszej eskalacji, a może paradoksalnie uspokoi sytuację w regionie?

Dziś już wiemy, że Iran odpowiedział zmasowanym atakiem rakietowym. Myślę ze Izrael już przeżył taki atak irański z udanym skutkiem, ponieważ Iran nie był w stanie zrobić Izraelowi większej krzywdy.

Większa eskalacja? Przez jakiś czas na pewno tak. Bliski Wschód patrząc przez pryzmat jego współczesnej historii z reguły funkcjonuje w taki sposób, że akcja budzi kontrreakcję.

To chodzi także o pewien „prestiż”. Nawet jeśli teraz Iran odpowiedział zmasowanym atakiem rakietowym, mając świadomość, że najprawdopodobniej nie będzie to wielki szok dla Izraela, to ta odpowiedź jest dla niego bardzo ważna. Władze Iranu pokazują w ten sposób swoim obywatelom, że kraj jest w stanie odpowiedzieć na działania Izraela. Gdyby Iran nie odpowiedział i schował głowę w piasek to jakby to wyglądało?Siłowe formy kontrreakcji są wpisane w klimat Bliskiego Wschodu.

Eskalacja już jest, w każdym dniu teraz będziemy mieli zatrważające informacje, ale z dużym prawdopodobieństwem mogę stwierdzić, że ta eskalacja po jakimś relatywnie krótkim czasie będzie się samodzielnie uspokajać. Izrael też nie będzie chciał z całego Libanu zrobić poligonu doświadczalnego. Nie po to Izrael wycofał się definitywnie z Libanu w 2000 roku, żeby teraz przebywać tam przez wiele lat.

Nie można za to wykluczyć, że Izrael będzie chciał stworzyć jakąś strefę buforową, która miałaby chronić północną część kraju przed atakami z Libanu.

Jak w chwili obecnej można ocenić status Libanu i jego strukturę polityczną? Atak Izraela na pozycje Hezbollahu jest de facto wojną z samym Libanem czy należy to oddzielić?

To bardzo dobre pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo mówimy o zespole naczyń powiązanych. Formalnie nie jest to wojna z Libanem. Armia libańska wycofała się z południowego Libanu, zostawiając przestrzeń dla działań operacyjnych.

Mamy tutaj klasyczny modelowy przykład wojny Hezbollahu z Izraelem, a nie Libanu z Izraelem. Nie można jednak pewnych spraw zamieść pod dywan – działania wojenne toczą się na terytorium Libanu, bombardowanie przeprowadzane przez Izrael miało swój skutek na terenie Libanu, zginęli obywatele Libanu (bez znaczenia czy to byli członkowie Hezbollahu czy osoby postronne) więc jest to niejasna kwestia, którą trudno czasami ująć w perspektywie europocentrycznej. To jest też specyfika Bliskiego Wschodu. Rząd libański oczywiście będzie starał się krytykować i potępiać całą sytuację, ale nie będzie w stanie nic więcej zrobić.

Liban jest państwem, które ma charakter mozaiki etniczno-religijnej. Tam w zasadzie występuje od początku jego istnienia system konfesyjny, kraj jest bardzo podzielony na różne wyznania. Wojna domowa dała temu wyraz. To wtedy potworzyły się lokalne milicje, które miały wydźwięk religijny. Mamy tam bardzo silny sektarianizm grup religijno-społecznych, które nie dbają o interes państwa.

Podsumowując, nie jest to formalnie wojna libańsko-izraelsko, chociaż na to powinno teoretycznie wyglądać. Mamy do czynienia z wojną Izraela z Hezbollahem, przy defensywnej postawie władz libańskich i regularnej armii libańskiej, która od dziesiątek lat jest armią słabą, złożoną z różnorodnych grup społecznych i religijnych.

Czy istnieje rozwiązanie na poziomie politycznym, które mogłoby doprowadzić do pokoju na Bliskim Wschodzie?

Pytanie z kategorii bez odpowiedzi. Pokoju na Bliskim Wschodzie realnie (wliczając w to konflikt żydowsko-arabski) nie ma od ponad 100 lat.

Co musiałoby się wydarzyć, żeby próbować rozwiązać pokojowo cały ten konflikt? Brak występowania takich ugrupowań fundamentalistycznych jak np. Hamas. Z drugiej strony nie mamy gwarancji, że w przyszłości nie powstaną inne podmioty radykalne, które by go nie zastąpiły.

W mojej ocenie autonomia tego konfliktu jest tak głęboka, że nawet światowe zmiany systemowe nie wpływają na niego. Dowodem na to jest między innymi fakt, że mieliśmy system bipolarny, on się skończył, upadł ZSRR, powstała nowa multicentryczna mozaika światowa, a konflikt izraelsko-palestyński trwa nadal. To powoduje, że w średnioterminowej perspektywie (10-20 lat) nie widzę możliwości rozwiązania tego konfliktu.

Hamas i Hezbollah mają zero-jedynkowy pogląd na świat, który jest dla nich czarnobiały. To duży problem. Z drugiej strony Izrael też nie jest skłonny do pokoju. Ani u jednych, ani u drugich nie ma pola do kompromisu. Z punktu widzenia ideologicznego egzystencja Hamasu i Hezbollahu bazuje programowo na konflikcie z Izraelem. Jeśli mieliby zaakceptować istnienie Izraela to w zasadzie mogliby rozwiązać swoja strukturę, a nie o to im chodzi.

A czy da się doprowadzić do porozumienia izraelsko-libańskiego?

Na ten moment nie. Warto tez zwrócić uwagę, że z punktu widzenia prawa Liban jest z Izraelem w stanie wojny, bo nigdy te państwa nie zawarły układu pokojowego.

Póki istnieje Hezbollah w formie zbrojnej – co Izrael stara się usilnie rozwiązać – to nigdy nie będzie pokoju między Libanem a Izraelem. Hezbollah zawsze będzie blokował takie inicjatywy. Poza tym sami Libańczycy są też antyizraelscy. To też nie jest tak, że chrześcijanie libańscy stanowią grupę, która będzie promowała pokój z Izraelem. Oni też są ofiarami tych wszystkich różnych działań Izraela na przestrzeni lat. Wizja pokoju jest na razie zerowa.

Źródło: defence24.pl

Więcej postów

2 Komentarze

Komentowanie jest wyłączone.