Siedział z dziećmi, zginął na miejscu. Koszmar na Trasie Łazienkowskiej

niezależny dziennik polityczny

Warszawa. Rozpędzony volkswagen z wjechał w osobowego forda na Trasie Łazienkowskiej. Zginął mężczyzna, który siedział z tyłu – między swoimi dziećmi. Wraz z mamą trafiły one do szpitala. W aucie, które spowodowało wypadek, było pięć osób. Jak udało nam się ustalić, nadal nie wiadomo, kto je prowadził. Jedna osoba nadal jest poszukiwana.

W nocy z soboty na niedzielę (z 14 na 15 września) na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie doszło do potwornego wypadku. Nagrania ze zdarzenia obiegły sieć. Widzimy, jak w tył jadącego forda z impetem wjechał osobowy volkswagen.

W pierwszym z aut znajdowała się czteroosobowa rodzina – matka, ojciec i dwoje dzieci. Mężczyzna, 37-latek zginął na miejscu. Pozostała trójka trafiła do szpitala. W volkswagenie było pięć osób – czterech mężczyzn i kobieta. Ta ostatnia trafiła do szpitala, a jej stan jest ciężki. Spośród mężczyzn udało się zatrzymać trzech. Wszyscy byli pijani – 22-latek miał dwa promile, 27- i 28-latek ponad promil. Jeden nadal jest poszukiwany. Prokuratura musi odpowiedzieć na kluczowe pytanie – kto prowadził volkswagena, doprowadzając do tragedii.

Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Uderzyli w forda i uciekli

O najnowsze ustalenia w tej sprawie zapytaliśmy rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Piotra Antoniego Skibę. Śledczy przyznał, że nadal nie wiadomo, kto siedział za kierownicą volkswagena. Nikt nie chce się przyznać. Pomóc może monitoring, który został zabezpieczony. W poniedziałek (16 września) około południa do prokuratury trafią akta tej sprawy. Następnie zostaną podjęte decyzje co do zatrzymanych mężczyzn.

W niedzielę policja prowadziła bardzo intensywne czynności. Przeprowadzono oględziny, zostali powołani biegli. Koordynowane było to przez prokuratora z Prokuratury Rejonowej Warszawa – Śródmieście. Nie jestem w stanie wykluczyć, że będą zastosowane wobec zatrzymanych środki zapobiegawcze, ale nie jestem w stanie powiedzieć w stosunku do kogo – mówi prokurator.

Prokuratura potwierdza, że volkswagenem jechało pięć osób. Z zeznań świadków wynikało, że po wypadku cztery osoby opuściły to auto. Policja po przyjeździe na miejsce rozpoczęła ich poszukiwania.

Trzy osoby zostały zatrzymane w trzech różnych miejscach. Jedna osoba z volkswagena nadal nie została zatrzymana – dodaje Piotr Antoni Skiba.

Śledczy wskazuje, że szczególną uwagę należy zwrócić na fakt, iż mężczyźni z volkswagena nie podjęli żadnych czynności celem ratowania osób z forda ani wobec współpasażerki z volkswagena. Kto z nich prowadził? Czy była to osoba, która jest poszukiwana? Śledczy muszą odpowiedzieć na te pytania.

Nowe informacje o ofiarach wypadku na Trasie Łazienkowskiej

Prokurator Skiba jest przekonany, że w poniedziałek uda się zebrać najważniejsze ustalenia i przeprowadzić dalsze formalne czynności – postawienie zarzutów zarówno dotyczących konkretnych działań zatrzymanych, jak i tego, czego nie zrobili – czyli ratowania poszkodowanych. Mamy także nowe informacje co do ich stanu zdrowia. Śledczy przekazali też druzgocące informacje o samym przebiegu wypadku.

Mężczyzna z forda siedział na tylnym siedzeniu pomiędzy dwoma fotelikami, w których znajdowały się dzieci. Dziewczynka w wieku ośmiu lat i chłopiec w wieku czterech lat. Ośmiolatka w niedzielę mogła już zostać zwolniona ze szpitala, jej obrażenia były powierzchowne. Matka, która kierowała pojazdem, była operowana. Jej stan był ciężki, ale odzyskała przytomność. Chłopiec był operowany – mówi Piotr Antoni Skiba.

Internauci obawiają się, że osoby, które doprowadziły do tragedii, mogą nie ponieść odpowiedzialności. Nawet śledczy, którzy pracują przy sprawie, mówią nam nieoficjalnie, że wypadek przypomina zdarzenie z A1 z września ubiegłego roku. Pędzące autostradą bmw Sebastiana Majtczaka uderzyło wówczas w samochód, którym jechała trzyosobowa rodzina. Ofiary zginęły w płonącym aucie na miejscu. Sprawca czeka na ekstradycję ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich do Polski.

Źródło: o2.pl

Więcej postów