Kto chce skłócić podoficerów polskiej armii? „Pomysł jest tak głupi, że z tego, co wiem, umarł już na starcie”

niezależny dziennik polityczny

Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz chce postawić na podoficerów. Trudno mu się dziwić. To żołnierze najtwardsi z twardych, otrzaskani w boju. Trzymają wojsko w ryzach. Jak wynika z informacji Onetu, niedawno szef MON spotkał się z korpusem podoficerskim i zapewnił, że jego pozycja w armii zostanie wzmocniona. Problem w tym, że mniej więcej w tym samym czasie od dziekana korpusu podoficerów MON wyszło pismo, które postawiło na równe nogi całe wojsko i każe postawić znak zapytania przy deklaracjach ministra.

  • Po wejściu Polski do NATO zaczęła się reforma korpusu podoficerów. Jednym z jej elementów było wprowadzenie przy dowódcach jednostek stanowisk starszych podoficerów dowództw, czyli tzw. SPD. W armii Stanów Zjednoczonych ich odpowiednikami są Command Sergeant Major 
  • W polskiej armii rolę SPD chciał uwypuklić były szef sztabu gen. Rajmund Andrzejczak. — Słusznie to rozkręcił, ale niestety nie dokończył reformy — mówi dowódca jednostki wojskowej
  • Tymczasem teraz z inicjatywą ograniczenia znaczenia tego stanowiska wyszedł przewodniczący konwentu dziekanów do spraw podoficerów. Onet jest w posiadaniu jego pisma w tej sprawie
  • Jeden z generałów, komentując propozycje konwentu, powiedział, że jeśli zostałyby przyjęte, to wyrzucamy do kosza całą reformę armii

Zanim opiszemy propozycję dziekana korpusu podoficerów, przedstawimy samą instytucję. Konwent dziekanów oficerów, podoficerów i szeregowych jest jedyną demokratyczną reprezentacją żołnierzy w armii. W drodze głosowania wybierają swoich przedstawicieli do tej instytucji. Ich zadaniem jest obrona praw żołnierzy.

W jednostkach reprezentują ich — również wybierani większością głosów — mężowie zaufania. To do nich żołnierze zwracają się ze swoimi problemami. Najczęściej dotyczą one spraw socjalno-bytowych, rodzinnych czy tych związanych z warunkami służby. Mężowie zaufania zgłaszają je wyżej i próbują rozwiązywać.

W armii Stanów Zjednoczonych są niemal bogami

Z drugiej strony, po wejściu Polski do NATO ruszyła reforma korpusu podoficerskiego na wzór amerykański. Jedną z kluczowych zmian było wprowadzenie przy dowódcach jednostek stanowisk starszych podoficerów dowództw tzw. SPD. W armii Stanów Zjednoczonych ich odpowiednikami są Command Sergeant Major.

— Sierżantami-majorami są ludzie, którzy zaczęli karierę od szeregowego, przeszli przez wszystkie stopnie, sprawdzili się w boju, są odznaczeni itp. — mówi doświadczony podoficer z jednostki wojsk specjalnych, uczestnik kursów zagranicznych i misji. — Widziałam tych wyżyłowanych amerykańskich podoficerów, ale jak zjawiał się ich sierżant-major, to było widać, że jest najtwardszy. Aż miło było patrzeć, jak się przed nim prężą, stają na baczność, jak oddają mu honory. Tam sierżant-major cieszy się niemal boskim szacunkiem całego wojska — dodaje.

W Wojsku Polskim odpowiednikiem amerykańskich sierżantów-majorów są starsi podoficerowie dowództw (SPD). Pełnią oni rolę doradców dowódców jednostek od szczebla batalionu wzwyż. Swojego SPD mają szef Sztabu Generalnego, dowódca generalny i operacyjny, oraz dowódcy korpusów, dywizji i brygad. Dla szefów sztabów państw NATO starszy podoficer dowództwa jest ich prawą ręką. Do tego stopnia, że jadąc na odprawy w Kwaterze Głównej NATO, zabierają swoich SPD. Ci zaś spotkają się tam we własnym gronie, omawiają problemy korpusów, które reprezentują.

W polskiej armii rolę SPD chciał uwypuklić były szef sztabu gen. Rajmund Andrzejczak. — Słusznie to rozkręcił, ale niestety nie dokończył reformy — mówi dowódca jednostki wojskowej.

Z założenia starszy podoficer dowództwa jest przedstawicielem korpusu podoficerów oraz szeregowych przy dowódcy jednostki. Bierze udział w kwalifikowaniu podoficerów na kursy, uczestniczy w odprawach. Inspiruje żołnierzy do podwyższania kwalifikacji, prowadzi analizę wyników szkolenia.

— SPD to taki strażnik wyszkolenia wojska. Jest łącznikiem, bez drogi służbowej, między dowódcą jednostki a podoficerami i szeregowymi. Odpowiada tylko przed dowódcą. Dba o morale, sprawdza, co można poprawić, co zmienić. Wie, co w trawie piszczy, co podoficerom nie odpowiada, i bezpośrednio zgłasza to do dowódcy — mówi doświadczony podoficer, SPD jednostki zmechanizowanej.

Co ważne, stanowisko starszego podoficera dowództwa jest elementem systemu kierowania i dowodzenia armią. Natomiast mąż zaufania to organ przedstawicielski wojska, którego istnienie nie wpływa znacząco na gotowość bojową jednostek.

„To pismo jest dziwne”

Wróćmy teraz do wspomnianego pisma dziekana korpusu podoficerów. Podkreśla on znaczenie podoficerów w armii, jednocześnie umniejszając rolę SPD, którzy jego zdaniem nie cieszą się autorytetem wojska, lecz są zaufanymi ludźmi dowódców. Uwypukla zaś funkcję mężów zaufania. „[…] są wybierani w wyborach spośród żołnierzy jednostki, a więc automatycznie posiadają autorytet nie w formie nabytej, a wypracowanej, przez co niemalże od razu posiadają kredyt zaufania. Przewagą Mężów Zaufania jest dostęp do informacji, wieloszczeblowy system wzajemnego informowania”.

Następnie dziekan podkreśla, że organy przedstawicielskie skupiają się na rozwiązywaniu służbowych i prywatnych problemów żołnierzy, w efekcie „doprowadzają do systemowych zmian, usprawniających działanie Sił Zbrojnych i zadowolenie żołnierzy przekładające się na właściwe morale”.

Gdyby na tym pismo się zakończyło, nie byłoby o czym pisać. Jednak w dalszej części dziekan podoficerów wchodzi w kompetencje dowódców i proponuje zmiany w systemie dowodzenia wojskiem. Dokładniej zaś rzecz ujmując, wychodzi z inicjatywą, by starsi podoficerowie dowództw w ramach kontroli jakości szkolenia żołnierzy w jednostkach ich nie kontrolowali, tylko „wizytowali”. Po takiej wizytacji mogliby zaś opiniować sposób realizacji zadań, ale „po praktycznym ich przeanalizowaniu”. Po takiej „analizie” dopiero mogą usiąść do opracowania programów szkolenia dla nowo przybyłych do wojska żołnierzy.

Wniosek racjonalizatorski najcięższego kalibru dziekan zostawił jednak na koniec. „[…] naszym zdaniem konieczne jest przeprowadzenie kontroli zasadności funkcji Starszych Podoficerów Dowództw. Być może zasadnym byłoby rozważenie wprowadzenia tych stanowisk tylko na szczeblach najwyższych Dowództw”.

Gdyby jeszcze była to inicjatywa oddolna dziekana konwentu podoficerów, można by pismo potraktować z przymrużeniem oka. Jednak w tym dokumencie wyraźnie powołuje się on na wpływy polityczne u wiceministra obrony Stanisława Wziątka, któremu konwent podlega.

O ocenę pisma zapytaliśmy doświadczonego podoficera, SPD w jednostce wojskowej. — Męża zaufania wybierają podoficerowie, starszego podoficera wybiera dowódca. Ma on kontrolować jakość szkolenia, wizytować wojsko w imieniu dowódcy. To pismo jest dziwne. Wydaje mi się, że ktoś komuś na odcisk nadepnął, bo pomysł jest tak głupi, że z tego, co wiem, umarł już na starcie — stwierdził, jednocześnie dodając: — SPD to jest gość, który odpowiada tylko przed dowódcą. Kogoś musiało zaboleć, że jakiś chorąży idzie do pana generała, pomijając wszystkich po drodze. Ktoś się pewnie poskarżył do męża zaufania i poszło jak pożar. To jest jawny konflikt pomiędzy jednym a drugim stanowiskiem.

„Rady komisarzy ludowych”

Treścią pisma oburzeni są nie tylko podoficerowie, lecz również oficerowie, dowódcy jednostek, dla których SPD są narzędziem i wsparciem w systemie szkolenia.

— Czuję, że jest to inicjatywa odgórna Ministerstwa Obrony, które rękoma dziekana korpusu podoficerów chce przekonać doły do rozwiązania, które sobie uknuto. Pamiętam, jak kiedyś MON tak nietransparentnie likwidował logistykę na szczeblu taktycznym. Doprowadzono do tego, że jednostki utraciły zdolność do działań. Takie przykłady można mnożyć. Teraz prawdopodobnie jest to ta sama sytuacja — mówi generał.

Kolejny doświadczony oficer dodaje: — Dyskusja na temat roli podoficerów toczy się od lat. Po wejściu do NATO najbardziej doświadczeni byli wysyłani do Stanów Zjednoczonych, by u źródła nauczyli się tego, jak ma się wywiązywać z obowiązków starszy podoficer dowództwa. I co, teraz ktoś chce to likwidować i żeby ich role przejęli mężowie zaufania? Powiem trochę niecenzuralnie, to chory pomysł. Powinno się doskonalić to, co jest, mając na względzie to, co jest najważniejsze — zdolność i gotowość bojową jednostek.

W podobnym duchu wypowiada się kolejny z generałów: — Konwent dziekanów, zamiast zajmować się sprawami socjalnymi żołnierzy, dbać o byt ich i ich rodzin, wchodzi w system dowodzenia i bierze się za starszych oficerów dowództwa. Odwraca tym samym 25 lat członkostwa Polski w NATO. Przez pierwsze lata przekonywaliśmy starszych generałów do stanowiska SPD. Budowaliśmy jego rangę, a teraz przez jakieś głupie rozgrywki ktoś chce to wyrzucić do kosza? Konwent dziekanów jest reliktem poprzednich czasów. Mamy system dowodzenia, pion wychowawczy, SPD. Mamy zbudowany system, a obok tego jest konwent dziekanów, czyli rady ludowe. Ci ludzie teraz wymachują szabelką, mówią, że tych będą zwalniać, a tych reformować, bo są bliżej ministra — mówi i dodaje: — Proszę sobie wyobrazić, że takie propozycje docierają do ministra, a ten pisze „akceptuję”. Wyrzucamy wtedy do kosza całą reformę armii i 25-letnią obecność w NATO. Łatwo się likwiduje, gorzej odtwarza.

Mężowie zaufania odsunięci od ołtarza

Głos w tej sprawie zajęli również podoficerowie, SPD jednostek wojskowych. — W każdej grupie są różne osoby. Także wśród nas. Nie zawsze SPD zostają najlepsi. Prawda jest taka, że nie każdy chce, bo pracy jest sporo, a nie ma to odzwierciedlenia w zarobkach. Tymczasem mężowie zaufania w ostatnich latach zostali odsunięci od ołtarza i nie mieli wpływu właściwie na nic. Dlatego teraz próbują się z powrotem wbić. Ale to, co proponują, bardzo, ale to bardzo wszystkich zaskoczyło.

Inny dodaje: — Wie pani, zastanawiałem się, czy cała ta afera powinna ujrzeć światło dzienne, ale może dzięki temu coś się ruszy i w końcu zaczniemy być poważnie traktowani. Zarówno my, jak i oni robimy wszystko dla dobra podoficerów i służby. Tylko że oni są pewnego rodzaju związkami zawodowymi, czyli dbają o sprawy socjalne, my za to jesteśmy też narzędziem dla dowódcy. Mamy na przykład prawo ścignąć ludzi za to, że źle wyglądają, że nie wykonują właściwie obowiązków, i przez to może niektórzy z nas są źle postrzegani. Oni traktują nas jak konkurencję, my tak ich nie postrzegamy. W żadnym wypadku. Czujemy, że ktoś wkłada kij w mrowisko, ale wierzę, że zwycięży jednak zdrowy rozsądek.

I chyba rzeczywiście tak będzie. Onet o sprawę zapytał resort obrony. W odpowiedzi wydziału prasowego Centrum Operacyjnego MON czytamy: „Żadne pomysły dotyczące podważania funkcji Starszych Podoficerów Dowództw nie są i nie były rozważane w MON. Wręcz przeciwnie, dążymy do stałego wzmacniania pozycji tych stanowisk w siłach zbrojnych wzorem innych państw członkowskich NATO”.

Źródło: onet.pl

Więcej postów