Zdaniem kanclerza Niemiec Olafa Scholza nadszedł czas, aby zastanowić się nad rozmowami pokojowymi między Ukrainą a Rosją. Reakcje w Berlinie, Kijowie i Moskwie nie kazały długo na siebie czekać.
W Urzędzie Kanclerskim w Berlinie uważa się, że nadszedł czas na bardziej intensywne wysiłki dyplomatyczne w celu zakończenia wojny w Ukrainie. W wywiadzie dla ZDF z 8 września kanclerz Olaf Scholz powiedział: „Uważam, że nadszedł moment, aby omówić, jak możemy wyjść z tej sytuacji wojennej i osiągnąć pokój szybciej, niż się obecnie wydaje”. Socjaldemokrata nie przedstawił jednak konkretnych propozycji. Opowiedział się natomiast za tym, aby w kolejnym szczycie pokojowym w Szwajcarii wzięła udział także Rosja.
Krytyka ze strony opozycji i wsparcie ze strony koalicji
Na słowa Scholza ostro zareagowała konserwatywna opozycja w Berlinie. „Posunięcie kanclerza było do przewidzenia, ponieważ wpisuje się w strategię pewnych części SPD, aby bardzo subtelnie popchnąć Ukrainę do pozorowanego pokoju na zasadach określonych przez Rosję, w którym wsparcie jest stopniowo zmniejszane, a zamiast tego żąda się pozorowanych negocjacji” – powiedział gazecie „Bild” ekspert CDU ds. polityki zagranicznej Roderich Kiesewetter. Jego partyjny kolega Jürgen Hardt podkreślił dla „Berliner Zeitung”, że „nie można wyświadczyć Putinowi większej przysługi niż zmuszenie Ukrainy do negocjacji, podczas gdy Rosja nadal morduje w Donbasie”. „Wszyscy chcemy negocjacji, ale to agresor musi zakończyć agresję” – powiedział Hardt.
Również Zieloni, którzy są częścią koalicji rządzącej, są sceptyczni. Gotowość Kremla do „rozmów na równych warunkach” nie jest zbyt duża, powiedział w Berlinie Omid Nouripour, według informacji agencji prasowej dpa. Mimo to potrzebne są negocjacje z Rosją, także w formie konferencji pokojowych, dodał przewodniczący Zielonych.
Wątpliwości mają również liberałowie. Rzecznik FDP ds. polityki zagranicznej, Ulrich Lechte, powiedział „Berliner Zeitung”, że chociaż dla jego partii „z pewnością nigdy nie może mieć zbyt wiele dyplomacji”, uważa jednak, że jest mało prawdopodobne, aby Putin był gotowy usiąść do stołu negocjacyjnego z Ukrainą i wycofać swoje wojska. „Kolejny pozorowany pokój, jak ostatecznie uzgodniono w porozumieniu Mińsk II, jest moim zdaniem całkowicie nie do przyjęcia” – powiedział Lechte.
Wybory w Niemczech i wojna na Ukrainie
Pomysł Scholza, aby doprowadzić Ukrainę i Rosję do stołu negocjacyjnego, nie jest dla obserwatorów zaskakujący. Poważne porażki socjaldemokratów w wyborach do landtagów w Saksonii i Turyngii, podobnie jak nadchodzące wybory do landtagu w Brandenburgii 22 września mogą być jednym z powodów takich wypowiedzi kanclerza. Land ten jest obecnie rządzony przez partyjnego kolegę Scholza, Dietmara Woidkego.
Alex Jusupow, szef programu Rosyjskiego w Fundacji Friedricha Eberta, uważa, że Scholz stara się w ten sposób wzmocnić pozycję Woidkego i sygnalizować, że także w Berlinie rozważa się, „że wojnę należy zakończyć raczej wcześniej niż później – również poprzez negocjacje, a nie tylko środki wojskowe”. W rozmowie z DW politolog podkreśla, że partie populistyczne wykorzystałyby to na swoją korzyść, gdyby kanclerz zignorował temat wojny Rosji przeciwko Ukrainie.
Ukraiński politolog Wołodymyr Fesenko podejrzewa, że Scholz stara się znaleźć pewną równowagę polityczną. „Podchwycił pewien trend. Temat rozmów pokojowych jest obecnie aktywnie dyskutowany i dlatego Scholz zdecydował się zabrać głos w tej sprawie, zwłaszcza po niedawnym spotkaniu z Zełenskim” – mówi Fesenko. Jest on przekonany, że kanclerz chce dostosować się do nastrojów politycznych w kraju, a tym samym wzmocnić swoją pozycję przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.
Fesenko zauważa jednak, że Scholz wprowadza nowe akcenty. Dotychczas obowiązywało stanowisko, że to wyłącznie Ukraina powinna decydować, kiedy i na jakich warunkach rozpocząć negocjacje z Rosją. „Teraz Scholz sformułował to nieco inaczej. Jednak jego wypowiedź nie zawiera nic konkretnego ani sensacyjnego” – mówi Fesenko. Uważa, że debaty na temat rozmów pokojowych przybiorą na sile po wyborach prezydenckich w USA w listopadzie.
Czy Niemcy mają wciąż wpływ na Rosję?
Andrij Melnyk, były ambasador Ukrainy w Niemczech, powiedział niedawno „Berliner Zeitung”: „Osobiście uważam, że kanclerz Olaf Scholz mógłby wykazać się kreatywnością i wykorzystać istniejące kanały dyplomatyczne Niemiec, aby zbadać, czy rozmowy z Putinem byłyby przydatne”.
Ale co to konkretnie oznacza? Politolog Alex Jusupow uważa, że Berlin nie może jednocześnie dostarczać broni do Ukrainy i działać jako neutralny mediator w negocjacjach. „Niemcy straciły wszelki wpływ na Rosję. Kreml nie postrzega Berlina jako niezależnego gracza” – mówi ekspert. Niemcy są po stronie Kijowa, dlatego Berlin na pewno nie zainicjuje „Mińska III”.
Ostrożnie na propozycje Scholza, by zintensyfikować wysiłki dyplomatyczne, zareagował tymczasem Kreml. Według Dmitrija Pieskowa, rzecznika prezydenta Rosji, nie ma obecnie żadnych przesłanek do rozpoczęcia procesu pokojowego między Rosją a Ukrainą. Nie było żadnych deklaracji „ze strony kraju kierującego całym tym procesem i kolektywnego Zachodu”, przez co miał na myśli USA.
Ukraina przypomina o formule pokojowej
Premier Denys Szmyhal zapewnił dziennikarzy 10 września, że Kijów chce pozyskać przedstawiciela Rosji do udziału w następnym szczycie pokojowym, aby „zapobiec manipulacjom ze strony Federacji Rosyjskiej i pokazać wszystkim uczestnikom jej zdolność lub brak zdolności do prowadzenia negocjacji pokojowych”. W lipcu Moskwa odrzuciła swoje uczestnictwo w konferencji, uzasadniając to tym, że Rosja „nie akceptuje ultimatum” które jest zgodne z „formułą” prezydenta Ukrainy.
Tymczasem Andrij Jermak, szef biura prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, przypomniał na Telegramie, że jedyną drogą do sprawiedliwości jest „wyłącznie ukraińska formuła pokojowa, normy prawa międzynarodowego oraz integralność terytorialna i suwerenność Ukrainy”.
Źródło: dw.com