Na wrześniowym kongresie PiS Jarosław Kaczyński wprowadzi takie zmiany, które zagwarantują mu dożywotnią kontrolę nad partią. W odstawkę pójdą Beata Szydło, Antoni Macierewicz i Mariusz Kamiński, choć formalnie mogą zachować stanowiska wiceprezesów PiS. Kaczyński tak zbuduje nową strukturę partii, aby zyskało dwóch jego faworytów — Mariusz Błaszczak i Przemysław Czarnek.
- Na najbliższym kongresie partii Kaczyński całkowicie przebuduje władze PiS. Chodzi zarówno o strukturę, jak i personalia
- Prezes chce stworzyć zupełnie nowe ciało — składający się głównie z młodych polityków „zarząd operacyjny PiS”, który ma prowadzić bieżące sprawy partii
- Na czele zarządu staną Błaszczak i Czarnek, którzy będą raportować do Kaczyńskiego jako szefa nowej „rady naczelnej PiS”
- W PiS panuje przekonanie, że Błaszczak i Czarnek zawarli nieformalny sojusz, który wymierzony jest w Mateusza Morawieckiego
- Były premier znalazł się na marginesie PiS, ale jego współpracownicy zapowiadają walkę o miejsce w nowych władzach partii i o nominację prezydencką
- Rzeczywiście, notowania dotychczasowych faworytów Kaczyńskiego do prezydentury — czyli szefa IPN Karola Nawrockiego oraz posła PiS Zbigniewa Boguckiego — słabną. Ale to nie znaczy, że Morawiecki ich zastąpi
Lider PiS Jarosław Kaczyński przygotowuje rewolucję w PiS. Na kongresie partii za miesiąc — prawdopodobnie 28 września — całkowicie przebuduje władze partii. Chodzi zarówno o strukturę, jak i personalia.
Do tej pory było tak, że kluczowym partyjnym ciałem był Komitet Polityczny PiS, do którego Kaczyński wprowadzał i z którego wyrzucał ludzi w zależności od swych doraźnych potrzeb.
Po pierwsze, zmarginalizowanie polityków nieperspektywicznych — takich jak Antoni Macierewicz czy Mariusz Kamiński — którzy odstręczają część wyborców.
Po wtóre, wzmocnienie tych, na których Kaczyński w tej chwili stawia. Chodzi głównie o Mariusza Błaszczaka i Przemysława Czarnka.
Po trzecie, dopuszczenie do głosu grupy młodych posłów PiS, którzy coraz mocniej domagają się wpływu na działania partii.
Onet poznał założenia nowej struktury PiS, która ma pozwolić Kaczyńskiemu zrealizować wszystkie te cele, przy jednoczesnym zagwarantowaniu sobie pełnej kontroli nad partią.
Czarnek i Błaszczak w tandemie
Po zmianach PiS ma być organizacją przypominającą firmę. Kluczowy będzie „zarząd operacyjny” — takiego roboczego określenia używają politycy PiS. Składać się on ma z grupy 30- i 40-letnich polityków PiS — często to nowi posłowie tacy jak Zbigniew Bogucki, Andrzej Śliwka czy Łukasz Kmita.
— Co to w praktyce będzie ten „zarząd operacyjny”? — pytamy wpływowego polityka PiS, który uczestnicy w pracach nad zmianami struktury partii.
— To ma być ekipa do bieżącego zarządzania partią i szybkiego reagowania na wydarzenia — tłumaczy. Sam przyznaje jednak, że zakres władzy w praktyce zależeć będzie od siły politycznej szefostwa „zarządu”.
A na czele „zarządu” ma stanąć Mariusz Błaszczak, najbardziej zaufany człowiek Kaczyńskiego. To pokazuje, że prezes traktuje powołanie „zarządu” poważnie, ale jednocześnie chce mieć kontrolę nad poczynaniami młodych.
Rangę „zarządu” pokazuje też to, że zastępcą Błaszczaka ma być Przemysław Czarnek. Dziś choć Czarnek jest jednym z najpopularniejszych polityków PiS, formalnie nie pełni żadnych ważnych stanowisk w centralnych władzach partii.
W rozmowach z Onetem politycy PiS przyznają, że Czarnek dzierży rząd dusz w elektoracie PiS — jego ultrakonserwatywne poglądy, obnoszenie się z religijnością oraz aroganckie ataki na przeciwników bardzo się w twardym elektoracie PiS podobają.
Partia jak firma. Kaczyński szefem rady nadzorczej
„Zarząd” ma raportować do „rady naczelnej”, czyli nowego w PiS organu przypominającego radę nadzorczą w firmie. Znajdzie się w niej część dotychczasowych członków Komitetu Politycznego PiS. Najważniejsi z ważnych — na czele z Kaczyńskim — wejdą do prezydium „rady naczelnej”. Członkiem prezydium będzie Błaszczak, który ma być łącznikiem między „zarządem operacyjnym” a „radą naczelną”. To jednoznaczne wzmocnienie Błaszczaka, który staje się „numerem 2” w PiS.
W PiS panuje przekonanie, że Błaszczak i Czarnek zawarli nieformalny sojusz, który wymierzony jest w Mateusza Morawieckiego. Były premier jest w tej chwili na marginesie — jego notowania u Kaczyńskiego nigdy dotąd nie były tak niskie.
Nasi rozmówcy z otoczenia Morawieckiego zarzekają się jednak, że Kaczyński bierze go pod uwagę przy obsadzie szefostwa „zarządu” PiS. I deklarują, że Morawiecki zamierza twardo walczyć o swoją pozycję w partii.
Nie będzie mu łatwo, bo na jaw wychodzą kolejne afery jego ludzi z czasów rządów PiS. Kaczyński — jak słyszymy — jest wściekły na sytuację w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Prezes RARS, kolega Morawieckiego Michał Kuczmierowski zawarł podejrzane kontrakty na pół miliarda ze spółkami Pawła Szopy, patriotycznego krawca z firmy Red is Bad.
Kandydat PiS na prezydenta. Kaczyński zmienia zdanie
Morawiecki wciąż wierzy też w to, że Kaczyński da mu nominację prezydencką PiS. Takich wierzących jest jednak więcej. Najlepsze notowania u Kaczyńskiego mieli w ostatnim czasie szef Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki, który nawet zaczął popisywać się w mediach społecznościowych swymi umiejętnościami bokserskimi, a także wspomniany poseł PiS Zbigniew Bogucki, który bardzo się uaktywnił w mediach i na konferencjach prasowych.
Jednak, jak słyszymy, Kaczyński z nich zrezygnował. Nie znaczy to jednak, że postawi na Morawieckiego. Typuje kandydata luźno związanego z polityką — prawie na pewno nie przestawi go na wrześniowym kongresie.
Być może Morawiecki pozostanie wiceprezesem PiS, tyle że w nowym rozdaniu te stanowiska staną się fikcyjne. Na marginesie znajdą się nie tylko wiceprezesi Macierewicz i Kamiński, ale także wiceszefowa PiS Beata Szydło. Kaczyński chce ją ukarać za to, że jej ludzie w sejmiku Małopolski nie wybrali jego faworyta — wspomnianego Łukasza Kmity — na marszałka regionu.
Ciężki czas dla PiS
Taka nowa konstrukcja PiS ma prezesowi umożliwić zachowanie pełnej kontroli nad partią w trudnej dla niej sytuacji. Chodzi nie tylko o utratę władzy, która pozbawiła wielu działaczy intratnych posad. Partii grozi utrata wielu milionów z partyjnej subwencji, wypłacanej z budżetu państwa największym ugrupowaniom.
Pod koniec sierpnia badająca rozliczenia wyborcze PiS Państwowa Komisja Wyborcza ogłosi decyzję w tej sprawie. Odebranie subwencji — a przynajmniej jej części — jest bardzo możliwe, bo politycy PiS pełnymi garściami wykorzystywali w kampanii publiczne pieniądze, co jest zabronione. Zabranie subwencji to będzie dotkliwy cios dla PiS, bo utrudni partii kilka kolejnych kampanii wyborczych. Wśród polityków PiS może się pojawić pokusa budowy nowej formacji — a Kaczyński chce to uniemożliwić.
Dlatego zagospodarowuje młodych na czele z Czarnkiem (lat 47), a jednocześnie marginalizuje tych, którzy — jak Morawiecki i Szydło — mieli dotąd na tyle silną pozycję, że mogliby mu wbić nóż w plecy.
Gwarantem władzy prezesa jest Błaszczak. Być może z czasem Błaszczak zostanie nawet szefem partii z nadania Kaczyńskiego, ale przy jego nikłej charyzmie i wasalnym podejściu do prezesa zawsze pozostanie figurantem.
W PiS panuje przekonanie, że jeśli 75-letni Kaczyński ze względów zdrowotnych będzie zmuszony wycofać się z polityki, to do prawdziwej walki o władzę na prawicy staną Czarnek i Morawiecki.
W praktyce Komitet Polityczny i tak był ciałem fikcyjnym, bo zbyt licznym, żeby podejmować decyzje na bieżąco — w tej chwili składa się z niemal 40 osób.
Decyzje, rzecz jasna, podejmował Kaczyński. Posiłkował się opiniami grupy najbliższych współpracowników, zasiadających w Prezydium Komitetu Politycznego (w partyjnym żargonie: PKP).
Teraz Kaczyński chce przeorganizować partię. Celów jest kilka.
Źródło: onet.pl