Najdroższy prąd był w Niemczech (prawie 0,4 euro za 1 kWh) i w Irlandii prawie 0,5 euro. Najtańsza energia była na Węgrzech 0,1132, Bułgarii 0,1192 czy na Malcie 0,1279.
Średnia dla 27 krajów członkowskich wyniosła 0,2832, czyli w Polsce prąd był nieco tańszy od średniej, choć trzeba pamiętać, że ciągłe były to stawki zamrożone.
Dane Eurostatu, zarówno PPS jak i cena za 1 kWh uwzględniają koszty sprzedaży energii, mrożenia, dystrybucji, a także podatki.
Dane Eurostatu są nieco bardziej miarodajną informacją o realnych cenach prądu płaconych przez Europejczyków, niż publikowane w mediach społecznościowych dane giełdowej, chwilowej cenie energii elektrycznej (dane SPOT).
Konsumenci płacą uśredniona, regulowaną i opodatkowaną cenę, a nie stawkę giełdową. Niemniej jednak, w długim okresie, to ceny hurtowe wpływają na ceny dla konsumentów i przede wszystkim dla przedsiębiorców.
Z weglem nie będzie taniego prądu
W Polsce energia elektryczna pozostanie droga ze względu na duży udział (choć spadający) produkcji energii z węgla. Za spalanie węgla ponosimy opłatę ETS (ok. 10-15 groszy za kilowatogodzinę), która wraca do nas, zasila budżet i pozwala finansować m.in. zielone inwestycje. W poprzednich latach rekordowe wpływy z ETS (nawet 20 mld zł rocznie) w większości rozpływały się wśród innych wydatków budżetowych.
Drogi prąd to efekt wieloletnich zaniedbań: przede wszystkim PiS, które chciało budować elektrownię węglową w Ostrołęce, dopłacało do górnictwa, czy zablokowało inwestycje w farmy wiatrowe.
To jednak osobiście Donald Tusk parł do budowy elektrowni węglowej w Opolu, decydowano też o budowie nowych elektrowni w Kozienicach i Jaworznie, koalicja PO-PSL przez długi czas blokowała też wprowadzenie korzystnych zasad dofinansowania do inwestycji w domową fotowoltaikę.
Inwestycje węglowe z czasów PO-PSL miały być niezbędne, bo jak informowało ówczesne ministerstwo gospodarki, w latach 2016-17 groził nam niedobór mocy ze względu na wyłączanie z eksploatacji starych elektrowni. W rzeczywistości elektrownia Opole zaczęła działać dopiero w 2019 r. a w Jaworznie w 2020 r. a blackoutu nie było.
Ale widać, że na cenę energii elektrycznej wpływa nie tylko polityka klimatyczna, ale też wysokość podatków i opłaty za dystrybucję (czyli na utrzymanie sieci energetycznych). Oprócz kosztów emisji CO2 wysokie ceny energii są związane z brakiem realnej konkurencji na rynku między producentami i sprzedawcami prądu (dominacja państwowych firm).
Dziś, w związku z przyspieszeniem transformacji energetycznej w Europie, ale też w Chinach (Chiny są największym inwestorem OZE, dostawcą komponentów do fotowoltaiki, czy producentem aut elektrycznych) Polska będzie musiała przyspieszyć własną zieloną transformację.
Utknęliśmy w mrożeniu cen
Energia elektryczna nie stanowi jednak największej części wydatków domowego budżetu – więcej wydajemy na ogrzewanie, czy na koszty zakupu paliwa. Jednak w związku z relatywnie drogim prądem, rząd, w obawie o spadek nastrojów społecznych zapowiada dalsze mrożenie cen.
– Przedłużenie funkcjonowania osłon dla obywateli to jeden z wariantów, jakie bierze pod uwagę resort środowiska w razie utrzymywania się wysokich cen energii elektrycznej w przyszłym roku
– powiedziała w poniedziałek w Polsat News minister klimatu i środowiska Pauliny Hennig-Kloska.
A dzień później w tej samej stacji minister finansów Andrzej Domański dodał:
Wiemy, że ceny naszej energii są bardzo wysokie, ale dziś jest potrzebna przede wszystkim transformacja energetyczna. Będą konkretne rozwiązania zawarte w budżecie na rok 2025.
Eksperci krytykują mrożenie cen.
– Rozumiem, że jest ciągle duża grupa odbiorców, która może mieć problem z rosnącymi rachunkami za prąd, a uwolnienie cen może doprowadzić do gwałtownych i nieakceptowalnych podwyżek. Ale wtedy postawmy sprawę jasno i zdecydujmy, że URE wprowadza taryfy socjalne dla najbardziej potrzebujących, a pozostali płacą ceny rynkowe. Inaczej nigdy nie wyjdziemy z pułapki drogiego prądu, nie można przecież dopłacać do cen w nieskończoność – mówi nam Łukasz Czekała, z firmy Optimal Energy.
Coraz głośniej o konieczności uwolnienia cen wypowiada się prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych (instytucji, która zarządza bezpieczną pracą sieci energetycznych) Grzegorz Onichimowski.
– Najwyższy czas odejść od sztywnych taryf wspomaganych przez budżet i wejść do świata cen dynamicznych. Za energię i za jej przesył – napisał na portalu X Grzegorz Onichimowski.
Może chociaż w to wątpię otrzeźwi to co niektórych zwolenników Euro-kołchozu.