Nowy podatek na obronność budzi obawy. Biznes wskazuje na haczyki w ustawie

niezależny dziennik polityczny

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji proponuje 3-proc. podatek od nakładów inwestycyjnych. Pieniądze miałyby sfinansować inwestycje w ochronę ludności na wypadek wojny. Biznes i eksperci wskazują jednak na zagrożenia, jakie niesie takie dociążenie firm, które są notowane na giełdzie.

  • Projekt ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej zakłada, że to duże koncerny sfinansują większość wydatków na ochronę ludności na wypadek wojny.
  • Firmy paliowe, energetyczne czy telekomunikacyjne będą musiały zapłacić na ten cel 3-proc. podatek od swoich nakładów inwestycyjnych. Nowa danina będzie liczona więc w setkach milionów złotych.
  • Zdaniem biznesu ustawa zawiera luki i firmy nie wiedzą, jak ma być liczony nowy podatek. Wskazują również na istotne zagrożenia, jakie niesie takie rozwiązanie, szczególnie wobec firm notowanych na giełdzie.

Projekt ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej autorstwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji miał trafić do Sejmu do końca lipca – zapowiadało kierownictwo resortu. Jednak może się tak nie zdarzyć. Zanim projekt trafi na Radę Ministrów, mają się jeszcze odbyć „dodatkowe konsultacje” z ministrem finansów w tej sprawie.

Biznes mówi jednak nowemu projektowi ustawy zdecydowanie „nie”.

Luki w przepisach? Firmy nie wiedzą, kogo obejmie i jak liczyć przyszły podatek

Szczególne wątpliwości przedsiębiorców budzi art. 177 ustawy, który stanowi, że spółki o istotnym znaczeniu dla gospodarki państwa, o których mowa jest w odrębnej ustawie o zasadach zarządzania mieniem państwowym, będą musiały przeznaczyć corocznie co najmniej 3 proc. swoich wydatków inwestycyjnych za rok poprzedni na „inwestycje związane z zapewnieniem realizacji ochrony ludności”.

W przywołanej w tym przepisie ustawie o zasadach zarządzania mieniem państwowym, w art. 31, mowa jest nie tylko o spółkach należących do Skarbu Państwa, jak się to w powszechnie przedstawia, ale o bardzo wielu podmiotach z udziałem inwestorów prywatnych.

W przywołanym wyżej przepisie mowa jest bowiem m.in. o spółkach  paliwowych, transportowych, energetycznych, wydobywczych, spożywczych i chemicznych, telekomunikacyjnych, ubezpieczeniowych, czy podmiotach finansowych.

Przepis ten zawiera aż 23 kategorie przedsiębiorstw obejmujące bardzo wiele branż i podmiotów w gospodarce, w których Skarb Państwa nie jest jedynym właścicielem, a tylko np. jednym z udziałowców.

Wszystkie te podmioty po wejściu ustawy w życie będą zobowiązane do przekazywania co najmniej 3 proc. swoich wydatków inwestycyjnych za rok ubiegły na zadania związane z ochroną ludności. To oznacza poważne obciążenie ich budżetów.

Jak podają koncerny, które mają być objęte nowym obowiązkiem, byłyby to kwoty sięgające od kilkunastu milionów złotych rocznie wzwyż.

W przypadku KGHM oraz Jastrzębskiej Spółki Węglowej będzie to podatek przekraczający nawet 100 mln zł, natomiast dla Orlenu przedział kwotowy zaczyna się od kilkuset milionów złotych, a kończy nawet na miliardzie złotych. 

To jedynie szacunki. Na podstawie cytowanego wyżej przepisu niemożliwe jest bowiem precyzyjne wyliczenie konkretnych kwot. Ustawodawca nie zdefiniował w projekcie wprost, co rozumie pod pojęciem: „inwestycji związanych z zapewnieniem realizacji zadań ochrony ludności”. 

Brakuje definicji i precyzyjnych zapisów. Biznes apeluje o zmiany w projekcie

W art. 8 ustawy znajduje się co prawda katalog przykładów infrastruktury niezbędnej do realizacji tych zadań, obejmującej m.in: miejsca schronienia i noclegu, zaopatrzenie w wodę, żywność i leki, energię elektryczną, paliwo, łączność, usługi teleinformatyczne, transport, pomoc medyczną, magazynowanie i dystrybucję rezerw materiałowych, zadania ratownicze, pomoc humanitarną i doraźną, wykrywanie zagrożeń oraz funkcjonowanie innych usług publicznych.

Jednak, jak zwracają uwagę eksperci Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, pomiędzy pojęciami „infrastruktura”, a „inwestycja” jest istotna różnica. W związku z powyższym nie jest jasne, jaką część inwestycji będzie można zaliczyć danej spółce do „inwestycji związanych z realizacją zadań ochrony ludności”.

Nie jest również jasne, czy wymóg przeznaczania 3 proc. wydatków inwestycyjnych z poprzedniego roku dotyczy wyłącznie podmiotów wymienionych w ustawie o zasadach zarządzania mieniem państwowym, czy też całych grup kapitałowych, do których te podmioty często należą.

Informacja ta ma kluczowe znaczenie dla określenia podstawy naliczania minimalnej kwoty tych wydatków. Inaczej liczy się bowiem wydatki inwestycyjne jednej tylko firmy, a inaczej całej grupy kapitałowej.

Ustawodawca nie wskazał również, w jaki sposób firmy miałyby środki przekazywać: czy przez bezpośrednie finansowanie, dofinansowanie infrastruktury niezbędnej do realizacji zadań ochrony ludności, czy jako wpłaty na nowo utworzony Fundusz Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej?

Inwestorzy będą odwracać się od tych spółek. Ważne inwestycje mogą być wstrzymywane

Marcin Mrowiec, główny ekonomista firmy doradczej Grant Thornton zwraca z kolei uwagę, że opodatkowanie nakładów inwestycyjnych może nieść ze sobą istotne zagrożenie powodując opóźnienia lub wstrzymanie istotnych inwestycji z punktu widzenia gospodarki i bezpieczeństwa energetycznego państwa.

Jak przekazują nam rozmówcy z dwóch branż, w przypadku spółek  wydobywczych 100 mln zł dodatkowego podatku, to przykładowo koszt 10 kombajnów ścianowych.

W energetyce z kolei danina w kwocie około 291 mln zł, jaką szacunkowo musiałaby zapłacić PGE (według sprawozdania finansowego za 2023 r. spółka na cele inwestycyjne wydała 9,7 mld zł), gdyby ustawa obowiązywała już w tym roku, mogłaby posłużyć do sfinansowania 727 km linii średniego napięcia.

Co przy tym istotne, mimo że wydatki inwestycyjne spółek paliowych, energetycznych czy telekomunikacyjnych liczone są w miliardach złotych, to jako odsetek PKB, należą już do najniższych w Europie.

– Nakładanie dodatkowego podatku na tych, którzy inwestują (a inwestują przede wszystkim firmy duże), oznacza dla nich podrożenie inwestycji, a więc będzie na te inwestycje działać dodatkowo hamująco. To impuls idący dokładnie w drugim kierunku, niż potrzebuje tego teraz gospodarka – ostrzega Marcin Mrowiec.

Poza tym, jak podkreśla ekonomista, wprowadzanie podatków „sektorowych” czy” branżowych”, nakierowanych na niewielką grupę przedsiębiorstw – a będących dla nich wyraźnym obciążeniem – potęguje niepewność związaną z przyszłością tych dużych, istotnych dla gospodarki przedsiębiorstw.

– Skutkiem takiej niepewności jest odwracanie się inwestorów od tych spółek notowanych na giełdzie, co automatycznie przekłada się na spadek ich wyceny, oznaczając wymierne straty tak dla Skarbu Państwa, jak i innych akcjonariuszy (w tym OFE) – przypomina nasz rozmówca.

Jak podkreśla, nowe otwarcie polityczne dawało nadzieję na zaprzestanie tego typu praktyk – tymczasem wprowadzenie takiego podatku (a nawet sama jego propozycja) oznacza według głównego ekonomisty Grant Thornton, że nowa koalicja nie zamierza rezygnować z podobnych działań – co byłoby bardzo negatywnym sygnałem dla inwestorów – i dla wycen wielu przedsiębiorstw, których może „dosięgnąć” tego rodzaju podatek.

O komentarz na temat nowego podatku poprosiliśmy również Ministerstwo Finansów, ale do czasu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi. Opublikujemy ją niezwłocznie, po jej nadejściu.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów